Poettering ramię w ramię ze Steinbach
Treść
- Obecność przewodniczącego Parlamentu Europejskiego na dzisiejszych uroczystościach związanych z Dniem Stron Ojczystych, które organizuje niemiecki Związek Wypędzonych (BdV), to znaczące nadużycie, dlatego że mamy tutaj do czynienia z autorytetem samego Parlamentu Europejskiego - wskazuje minister w kancelarii premiera Andrzej Sadoś. Honorowymi gośćmi i głównymi mówcami na imprezie przygotowanej przez Erikę Steinbach będą dziś przewodniczący PE Hans Gert Poettering i premier Hesji Roland Koch (CDU). Przeciwko wizycie Poetteringa na zjeździe tzw. wypędzonych protestowali m.in. polscy europosłowie.
Hans Gert Poettering wygłosi podczas uroczystości przemówienie "Prawa człowieka podstawą europejskiego zjednoczenia". Obecność na obchodach Dnia Stron Ojczystych premiera Hesji Rolanda Kocha (CDU), a szczególnie Poetteringa, zdecydowanie wzmacnia znaczenie i uwiarygadnia rolę samej Steinbach i jej Związku Wypędzonych. - Należy ubolewać nad faktem zlekceważenia protestów europarlamentarzystów, w tym także polskich, przez przewodniczącego Poetteringa. Jeśli jest protest grupy europosłów - a to oni mogą dać mandat lub ten mandat odebrać przewodniczącemu - co do tego typu przedsięwzięć sprzecznych z duchem pojednania i partnerstwa, to przewodniczący powinien wziąć je pod uwagę. Już sama jego obecność na takim spotkaniu jako najwyższego przedstawiciela Parlamentu Europejskiego jest niewątpliwie faktem nagannym - stwierdza w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Sadoś.
- Z kolei pani Steinbach i jej działalność są powszechnie znane. Na pewno nie jest to osoba, która buduje i służy pojednaniu polsko-niemieckiemu. Należy ubolewać, że od lat w tego typu spotkaniach, które szkodzą atmosferze budowania wspólnych wartości europejskich, uczestniczą najwyżsi rangą przedstawiciele rządu i administracji państwowej. Tego typu spotkania mają charakter otwarcie rewizjonistyczny, w sposób oczywisty szkodzą relacjom polsko-niemieckim, wywołują niepokój w Polsce i nie tylko - dodaje.
Profesor Józef Szaniawski, historyk, wskazuje, że przewodniczący Poettering kilkakrotnie wypowiadał się w ostry, antypolski sposób. - Według niego, Polacy nie mają chyba prawa do tego, co jest prawem Niemców, jak państwa Unii Europejskiej, aby np. zabierać głos w sprawie zmiany konstytucji unijnej czy innych dokumentów. To jest polityk bardzo dziwnie oceniany także w samych Niemczech. Dla niego celem samym w sobie jest popularność i jeżeli do tego wszystkiego dołożymy to, że w Niemczech narastają nastroje nacjonalistyczne i antypolskie, a także przyjaźń i zjawisko "cichych kontaktów z Rosją", w której dziś rządzi Putin, to wszystko stawia pana Poetteringa w bardzo dziwnej otoczce - zaznacza prof. Szaniawski.
Izabela Borańska
Waldemar Maszewski, Hamburg
Carl Beddermann, doradca przedakcesyjny UE w Polsce:
- Z jednej strony przedstawiciele niemieckich władz prezentują wobec BdV jakoby postawę rzeczową i poprawną (tak jak w przypadku każdego innego lobby), a z drugiej strony wewnątrz niemieckiego rządu istnieją wyraźne tendencje popierające działania BdV. Gabinet Merkel, walcząc o głosy wyborców, bierze pod uwagę pozytywne reakcje tutejszego społeczeństwa na działania Związku Wypędzonych. Premier Koch i przewodniczący Poettering, dwaj znani przedstawiciele prawicy, doskonale i demonstracyjnie wykorzystują swoją obecność na Dniu Stron Ojczystych, aby zdobyć głosy wyborcze dużej rzeszy społeczeństwa, które popiera działania BdV. W tym wypadku wyjątkowa polska wrażliwość na działalność Eriki Steinbach nie odgrywa dla nich żadnej roli. Wręcz odwrotnie - ewentualne protesty Polaków wykorzystają do ponownego nagłaśniania, jakim to wielkim łamaniem prawa było przesiedlenie Niemców.
not. WM
"Nasz Dziennik" 2007-08-18
Autor: wa