Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Podziały schodzą na poziom lokalny

Treść

Z prof. Zdzisławem Krasnodębskim, socjologiem, rozmawia Paulina Jarosińska
Czy kampania samorządowa odzwierciedlała specyfikę samych wyborów lokalnych?
- W wyborach samorządowych łączą się w przedziwny sposób sprawy lokalne z ogólnymi. Startowało wielu kandydatów niezależnych, którzy w wyborach ogólnopolskich nie mają szans. To stanowi o specyfice kampanii samorządowej. W dużych miastach przecież mocnymi kandydatami byli ludzie popierani tylko przez jakieś ugrupowanie, a nie startujący z list tej partii, jak w przypadku Czesława Bieleckiego. Polityka na poziomie lokalnym rządzi się innymi prawami, zawierane są różnorodne koalicje, często lokalne układy decydują o wyniku wyborów. Jeśli chodzi o samą kampanię, ciekawym zjawiskiem, które mogliśmy zaobserwować, była aktywacja różnych inwestycji, "ruch" społeczny, to znaczy nagle gdzieś zaczęto wyrównywać chodniki, przecinać wstęgi itp. Rozmawiałem nawet z wójtem małej miejscowości na Podlasiu, gdzie właśnie zaobserwowałem taką wzmożoną aktywność tuż przed wyborami i oczywiście powiedział, że to zwykły zbieg okoliczności. Przypomina to trochę sytuację z czasów komunizmu, kiedy na przyjazd jakiegoś dygnitarza odbywały się generalne "porządki" w danej gminie czy miejscowości. Nie chciałbym bardzo, aby takie ożywienie następowało tylko w czasie kampanii. Odnoszę jednak wrażenie, że wzrasta świadomość w społeczeństwie, które być może powoli przekonuje się, że od samorządów dużo zależy. Obserwuję już od jakiegoś czasu, że ludzie coraz częściej interesują się sprawami lokalnymi, ale jak widać, nie zawsze przekłada się to, niestety, na frekwencję.
Duża polityka odgrywa istotną rolę w samorządach?
- Tegoroczna kampania jest bardzo szczególna. Katastrofa smoleńska, powódź, skutki trzech lat rządów Platformy, sprawa rozłamu w PiS - polityka i wydarzenia ogólnokrajowe zeszły również na poziom lokalny. Ludzie mogli więc sugerować się przy wyborze kandydata jego przynależnością partyjną. Bardzo ostry podział PO - PiS nie jest już tylko podziałem elit, ale również regionów, społeczeństwa. Nie jest więc tak, że polityka ogólnokrajowa nie odgrywa żadnej roli. Bywa tak, że jest ona tonowana przez interesy lokalne. Warto jednak zauważyć, że PiS prowadziło bardzo dobrą, merytoryczną kampanią, co przyznają nawet przeciwnicy tej partii, podczas gdy PO wykorzystywała wizerunek premiera i znowu odwoływała się w swoich plakatach do "postpolityki".
Dlaczego ludzie cały czas tak mało interesują się wyborami lokalnymi? Niższą frekwencję odnotowano chyba tylko w wyborach do Parlamentu Europejskiego...
- Frekwencja w wyborach do Parlamentu Europejskiego była rzeczywiście niska i wynika to - moim zdaniem - z tego, że dla ludzi Unia to abstrakcja. Nie wierzą, że wybory te mogą mieć jakikolwiek wpływ na naszą sytuację w UE. Natomiast jeśli chodzi o wybory samorządowe, powinno być wprost przeciwnie. Decyduje się w nich przecież o tej najbliższej władzy. Niska frekwencja zasadniczo wynika - moim zdaniem - z niskiej świadomości politycznej, więcej - z niedojrzałości politycznej i obywatelskiej Polaków. Polacy mobilizują się tylko w pewnych sytuacjach. Nie doceniają procedur, zasad demokratycznych, stałej pracy organizacji. Do tego dochodzi pewien postkolonialny fatalizm. Często można usłyszeć, że pewne rzeczy dzieją się w polityce, ale my i tak nie mamy na nie wpływu. Czasami jest to wyrażane w sposób negatywny, np. przez mówienie, iż rządzą jakieś lokalne układy i że są one niezmienne. Dużą rolę odgrywają również media. W przypadku wyborów parlamentarnych i prezydenckich mamy do czynienia z większym stężeniem emocji rozbudzanych przez media, więcej się o nich mówi w telewizji. Natomiast w wyborach samorządowych ludzie muszą bardziej samodzielnie i świadomie podejść do sprawy, sami się zorientować w sytuacji i podjąć decyzję, a to wymaga dojrzałości obywatelskiej. Dodać też trzeba, że Polacy niestety często nie czują się związani ze swoimi stronami, dlatego nie przypadkiem może większa frekwencja jest na terenach bardziej "osiadłych". To stanowi o wielkiej słabości polskiej demokracji. Polityczne spektakle medialne, które odwracają uwagę od rzeczywistości, nie sprzyjają jej rozwojowi.
Dziękuję za rozmowę.
Nasz Dziennik 2010-11-23

Autor: jc