Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Podsumowanie rundy jesiennej Orange Ekstraklasy

Treść

Przed rozpoczęciem piłkarskiego sezonu zastanawiano się, kto z wielkiej dwójki - Legia Warszawa czy Wisła Kraków - zakończy jesienne zmagania na pierwszym miejscu. W niedzielę okazało się, iż mistrza i wicemistrza Polski zabraknie nawet na podium! Tabelę otwiera GKS Bełchatów, który zgodnie z przewidywaniami miał walczyć co najwyżej o miejsce w jej środku, trzecia jest Korona Kielce grająca dopiero drugi w historii sezon wśród najlepszych. I... dobrze! Liga stała się bardziej wyrównana, nie brakuje emocjonujących meczów, których poziomu nie powstydziłyby się czołowe ligi europejskie.
Rewelacją jesieni był GKS Bełchatów (30 punktów - 31:17), i to nie tylko dlatego że po piętnastu kolejkach zajął wygodny fotel lidera. Trener Orest Lenczyk fantastycznie przygotował zespół pod względem fizycznym i psychicznym. Jego podopieczni nie tylko biegali szybciej niż większość krajowych rywali, ale i nie "pękali" przed pojedynkami z tuzami naszej ligi. Stąd wzięły się m.in. wyjazdowe zwycięstwa nad Legią i Wisłą. GKS prezentował bardzo ofensywną i ładną grę. Pierwsze skrzypce grali oczywiście reprezentanci Polski: Radosław Matusiak i Łukasz Garguła, ale trzeba pamiętać, iż we dwóch nie byliby w stanie zawojować ligi. Koledzy próbowali do nich równać i się im ta sztuka udała. Niechciani w... Wiśle i Legii Paweł Strąk oraz Tomasz Jarzębowski czy Mariusz Ujek i Tomasz Wróbel pod okiem Lenczyka stali się czołowymi postaciami rozgrywek, wyróżniając się w niemal każdym meczu. Bełchatów wygrał jesienią najwięcej - 9 - meczów, strzelił najwięcej - 31 - bramek. W ciągu kilku miesięcy Matusiak został najlepszym piłkarzem nad Wisłą, Gargułę i Ujka poznał każdy sympatyk futbolu. Czy trzeba czegoś więcej? Tak! Piłkarze już nie po cichu, ale głośno mówią, iż marzą o mistrzostwie Polski. Patrząc na ich jesienne wyczyny, to cel realny, ale wiele zależy od tego, czy w drużynie pozostanie Matusiak. Pewne jest, że odejdzie latem. Zimą - jeśli pojawi się dobra oferta z bardzo mocnego klubu z Zachodu. I na koniec ciekawostka - w bełchatowskiej drużynie nie występował ani jeden obcokrajowiec.
Drugie miejsce po rundzie jesiennej zajmuje Zagłębie Lubin (27 - 20:15) i to także jest pewna niespodzianka. Zwłaszcza że przez długi czas drużyna spisywała się przeciętnie i prezentowała futbol daleki od oczekiwanego. Na szczęście dla niej w ostatnim czasie nastąpiły dwa wydarzenia, które pozwoliły Zagłębiu zabłysnąć. Po pierwsze, nic nie wyszło z transferu do ligi tureckiej Maciejowi Iwańskiemu i jeden z najlepszych rozgrywających w Polsce wrócił do Lubina. Po drugie, na trenerskim stołku zasiadł Czesław Michniewicz, szkoleniowiec niezwykle zdolny, odważny i inteligentny. Drużyna zaczęła grać coraz lepiej i efekty przyszły. Na razie jest druga w tabeli, pokonała prawie wszystkie (tylko Wiśle udało się zremisować) zespoły z czołowej piątki. To znamienne. A co ważniejsze, zimą ma zostać poważnie wzmocniona. Zagłębie mierzy do tytułu i robi wszystko, by cel osiągnąć.
Trzecia jest Korona Kielce (27 - 24:15). Jeszcze kilka lat temu grała w... III lidze, teraz ma szansę być główną siłą w kraju. Zespół jest bardzo mądrze budowany, o ostateczny szlif dba świetny trener Ryszard Wieczorek. Szkoleniowiec nie boi się stawiać na graczy anonimowych, ściąganych z niższych klas (Marcin Robak i Piotr Bagnicki) i najczęściej się nie zawodzi. Paweł Golański w ciągu kilku miesięcy zyskał pewne miejsce w reprezentacji Polski, Mariusz Zganiacz wkrótce do niej trafi, na grę Marcina Kaczmarka patrzy się z prawdziwą przyjemnością, a w odwodzie jest jeszcze wracający do zdrowia Krzysztof Gajtkowski. Korona preferuje ofensywny, ładny dla oka futbol, zawodnicy są bardzo dobrze przygotowani pod względem fizycznym i mentalnym, słowem - przed tym zespołem jest przyszłość. Mimo że - co godne podkreślania - brakuje w nim wielkich gwiazd pokroju Grzegorza Piechny.
Legia Warszawa (27 - 29:16) miała w tym sezonie być silna talentem brazylijskich gwiazd, a okazało się, iż wystarczy go jedynie do czwartego miejsca. Ba, tym razem trenerowi Dariuszowi Wdowczykowi transfery rodaków Ronaldinho zupełnie nie wyszły, a i ci, którzy w minionych rozgrywkach zachwycali (Roger i Elton), spisywali się poniżej oczekiwań. Jesienią bywało nerwowo, przez moment niepewna była nawet przyszłość szkoleniowca. Kryzys udało się opanować, ale całokształt dokonań ocenić trzeba najwyżej na dostateczny. Jedyni, którzy minione miesiące mogą zaliczyć do naprawdę udanych, to Serb Miroslav Radović, Grzegorz Bronowicki i Sebastian Szałachowski. Pozostali miewali wzloty i upadki, z przewagą tych drugich.
Na koniec prezentacji czołowej piątki Wisła Kraków (25 - 26:13), czyli największe rozczarowanie. Były wielkie plany i nadzieje, a skończyło się totalną klapą. Drużynę jesienią prowadziło dwóch trenerów - Dan Petrescu i Dragomir Okuka, którzy obecnie nawzajem się obwiniają o fatalne jej przygotowanie. Bezspornym faktem jest, że prezentowała się katastrofalnie. Pod wodzą Rumuna grała futbol nudny, defensywny, ale przynajmniej traciła mało bramek, a piłkarze swoje obowiązki traktowali poważnie. Okuka zmienił system gry w obronie i... okazało się, że Wiśle można strzelić cztery bramki na jej stadionie. Do tego Serb nie był w stanie zmusić swych podopiecznych do walki przez pełne 90 minut. Sprowadził Stanka Svitlicę, który miał być antidotum na brak skutecznych napastników. Po rozegraniu kilkudziesięciu minut odnowiła mu się kontuzja i obecnie przygląda się kompromitacjom kolegów z boku. Ciągłe roszady trenerskie, fatalna polityka kadrowa, brak pomysłu na przyszłość - jeśli ktoś uważał Wisłę za najlepiej zorganizowany klub w Polsce, musi radykalnie zmienić zdanie. "Biała Gwiazda" coraz bardziej blednie i w obecnym składzie nie ma szans włączyć się do walki o czołowe lokaty. Nie z tym trenerem i nie z tymi piłkarzami, i nie z taką filozofią budowy.
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2006-11-22

Autor: wa