Podrzucają śmieci sąsiadom
Treść
Po wejściu do Unii Europejskiej wzdłuż dróg i w lasach w regionach Czech graniczących z Niemcami wyrastają dzikie wysypiska śmieci. Czeskie agencje informacyjne alarmują, że "po otwarciu granic coraz więcej Niemców bez skrupułów odwozi swoje odpadki do Czech, aby w domu oszczędzić na opłatach za wywóz i utylizację śmieci". Agencja CzTK informuje, że podobna sytuacja panuje na południowej granicy z Austrią, a także w polskich gminach graniczących z Niemcami.
Po wejściu Czech do Unii Europejskiej obowiązuje swobodny przepływ towarów, a co za tym idzie - jak się okazuje - także odpadków. Przedstawiciele straży granicznej twierdzą wprawdzie, że wyrywkowe kontrole nadal są prowadzone i nie zanotowano zwiększonego dowozu śmieci, jednak innego zdania są przedstawiciele części czeskich gmin na pograniczu. Starostowie obawiają się, że zabraknie pieniędzy na likwidację dzikich wysypisk.
Pochodzenie tych śmieci nie jest trudne do ustalenia - są wśród nich opakowania po niemieckich produktach, gazety itp. Problemem jest też porzucany stary sprzęt gospodarstwa domowego. Jego większe partie przywożą Czesi z nadzieją na spieniężenie. Nie znajdują jednak na wszystko nabywców, a bezwartościowy złom trafia do lasu.
W niektórych miejscowościach problem "turystyki odpadkowej" pojawił się już na początku lat 90., ale gdy celnicy zaczęli pod tym kątem przeglądać bagażniki niemieckich samochodów, ilość śmieci przywożonych do Czech się zmniejszyła. Starosta Klenczy pod Czerchovem Karel Smutny uważa, że czasem winni są też Czesi, którzy pracują w Niemczech i za drobną opłatą przewożą śmieci przez granicę, wracając na nocleg do domu. Problem niemieckich odpadków trapi także miasto Asz na zachodnim krańcu Czech. Sytuacja poprawiła się dopiero, gdy niemieckie służby graniczne zagroziły, że na osoby wywożące śmieci będą nakładały kary finansowe.
Niektóre miejscowości na południowych krańcach kraju mają problemy z odpadkami z Austrii. Południowomorawskie miasteczko Brzeclav skarży się na "oszczędnych" Austriaków, którzy wprawdzie nie pozbywają się swoich śmieci przy drogach, ale wsypują je do komunalnych kontenerów. - Trudno z tym coś zrobić. Nie da się przy każdym koszu postawić strażnika - zaznacza sekretarz urzędu miasta Dalibor Nediela.
Władysław Sidor, Brno
Tymczasem polskie służby odpowiedzialne za ochronę środowiska nie dostrzegły takiego zagrożenia w polskich lasach. - Nikt nam takiego problemu nie zgłaszał. Nasi inspektorzy też o tym nie słyszeli - stwierdziła Małgorzata Kołodziej-Nowakowska, zachodniopomorski wojewódzki inspektor ochrony środowiska.
Również leśnicy nie zaobserwowali żadnych niepokojących sygnałów. - Nie jest to zjawisko powszechne i nagminne. Jeżeli w lesie śmieci się zdarzają, to jedynie gdzieś przy drogach - mówi Bogdan Malinowski z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych we Wrocławiu. Według niego, śmieci przy drogach znajdowano jeszcze przed przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej i nie można powiedzieć, że śmiecą jedynie obcokrajowcy.
Z wypowiedzi tych wynikałoby, że problem "turystyki odpadkowej" Polski nie dotyczy. Jednak możliwe, że po prostu dotychczas nikt się tym nie zajmował. W polskich lasach i na nieużytkach są tysiące dzikich wysypisk śmieci, a zobowiązane do ich usuwania gminy najczęściej nie są w stanie wykryć sprawców.
RP
Nasz Dziennik 2-07-2004
Autor: DW