Podpis dla Cimoszewicza
Treść
Po kilkudniowych "wahaniach" prezydent Rzeczypospolitej Polskiej podpisał ustawę o zmianie ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Ustawa od początku wzbudzała ogromny sprzeciw m.in. przedstawicieli rządu, którzy "ostrzegali" przed miliardowymi wydatkami z budżetu państwa. Tak się złożyło, że przebywający wczoraj na Śląsku kandydat na prezydenta Włodzimierz Cimoszewicz ogłosił decyzję Aleksandra Kwaśniewskiego podczas spotkania z górnikami.
"Podpisując ustawę, Pan Prezydent uznał, że górnicy stanowią grupę społeczno-zawodową wykonującą pracę o szczególnej, najwyższej uciążliwości. Ich praca jest determinowana siłami natury i wykonywana w nieporównywalnych z innymi warunkach. Górnicy jako grupa zawodowa zasługują na preferencyjne potraktowanie" - czytamy w uzasadnieniu na stronie internetowej Kancelarii Prezydenta RP. Prezydent doszedł do wniosku, że określone w ustawie warunki nabywania prawa do emerytury górniczej nie naruszają konstytucyjnej zasady równości, a w sprawach problematyki społecznej dopuszczalne jest zróżnicowanie systemów ubezpieczenia społecznego pod warunkiem, że nie jest ono nadmierne.
Przypomnijmy, że ustawa od początku wzbudzała ogromne kontrowersje i sprzeciw zarówno rządu, jak i pracodawców prywatnych, którzy ostrzegali przed miliardowymi wydatkami z budżetu państwa. O jej zawetowanie apelowali do prezydenta nawet premier Marek Belka oraz przedstawiciele organizacji przedsiębiorców i eksperci związani z reformą emerytalną. Doradca prezydenta Witold Orłowski głosił w prasie pogląd, że ustawa jest zła, ponieważ tworzy górnicze przywileje kosztem innych grup zawodowych. Zwracał uwagę, że obejmuje ona również tysiące osób, które nie pracują pod ziemią. Deklarował, że będzie namawiał prezydenta, aby ustawę zawetował. Według ostatnich wyliczeń Ministerstwa Polityki Społecznej, łączne koszty wprowadzenia ustawy wyniosą
93 mld zł w ciągu 15 lat. Za jej podpisaniem opowiadali się natomiast przedstawiciele związków zawodowych.
Niewątpliwie podczas podejmowania decyzji przez prezydenta zaważyły argumenty polityczne. Nie można zapominać, że Sejm uchwalił ustawę w szybkim tempie na swoim ostatnim posiedzeniu w tej kadencji, 27 lipca, choć początkowo nie było jej nawet w porządku obrad. Marszałek Włodzimierz Cimoszewicz zdecydował o dalszych pracach nad ustawą po tym, jak pod koniec lipca demonstrowało przed Sejmem 5,5 tys. związkowców. Aleksander Kwaśniewski wprawdzie nie może już kandydować na prezydenta RP, ale jego działania niewątpliwie wpisują się w kampanię Włodzimierza Cimoszewicza. Kandydat lewicy właśnie wczoraj przebywał na Śląsku w Katowicach i jako pierwszy przekazał górnikom tę informację.
Tym razem Kwaśniewski, podpisując ustawę, zapomniał, jak wetował ustawę o PIT w 1999 roku. Wówczas protestował przeciwko nadużywaniu siły większości i "używaniu drogi na skróty", co w jego opinii otwierało w przyszłości drogę do stosowania w parlamencie tego rodzaju wybiegów grożących "gniciem" parlamentaryzmu. Tym razem już mu nie przeszkadzały "argumenty siły".
Komentując podpis prezydenta pod ustawą, były wicepremier w rządzie SLD Jerzy Hausner stwierdził, że zagwarantowane w ustawie zobowiązania górnicze trzeba będzie sfinansować bądź przez podniesienie składek na ubezpieczenie, bądź poprzez podwyżkę podatków. W obydwu tych przypadkach przełoży się to na wzrost kosztów pracy. - Gdyby chciano sfinansować ustawę podniesieniem składki na ubezpieczenia społeczne, składka musiałaby wzrosnąć do 2 punktów procentowych;
to oznacza, że każdy odprowadzający składkę od swoich wynagrodzeń musiałby zapłacić miesięcznie o blisko 30 zł więcej - wyliczył Hausner. Według niego, jeśli jednak przyszłe rządy nie znajdą źródła sfinansowania przyjętych w ustawie zobowiązań, wzrośnie dług publiczny. W tej sytuacji rynki finansowe, pożyczając nam pieniądze, będą żądać wyższej ceny, co zwiększy koszty obsługi długu.
Ustawa o emeryturach i rentach z FUS zakłada m.in., że górnicy, którzy przepracowali pod ziemią łącznie 15 lat, będą przechodzić na emeryturę w wieku 50 lat. W wieku 55 lat będą przechodzić na emeryturę pracownicy, których okres pracy górniczej, łącznie z pracą równorzędną z górniczą, wynosi: 20 lat dla kobiet i 25 lat dla mężczyzn (w tym co najmniej 10 lat pod ziemią). Za pracę równorzędną z górniczą uznaje się zatrudnienie w urzędach górniczych, na stanowiskach wymagających kwalifikacji inżyniera lub technika górnictwa, przy wykonywaniu czynności inspekcyjno-kontrolnych w kopalniach, po uprzednim przepracowaniu 10 lat pod ziemią lub w odkrywce. Do wcześniejszej emerytury nie będzie się zaliczać praca w górniczych związkach zawodowych.
Robert Popielewicz
"Nasz Dziennik" 2005-08-18
Autor: ab