Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Podniebne ptaki z prowincji Weifang

Treść

Kilkadziesiąt latawców z chińskiej prowincji Weifang złożyło się na ekspozycję przygotowaną przez wrocławskie Muzeum Etnograficzne. Wśród prezentowanych obiektów znajdują się m.in. latawce w kształcie smoka, które przypominają bohaterów znanych utworów literackich i legend. Pokazywane na wystawie latawce mają najróżniejsze kształty: ptaków, ryb, kwiatów, traw, drzew, ludzi oraz form będących ilustracją rozmaitych dziedzin działalności ludzkiej. Różne jest także ich przeznaczenie: są latawce wyposażone w gong i bęben, latawce dymiące i strzelające sztucznymi ogniami oraz dekoracyjne, służące przede wszystkim do oglądania. Wrocławska ekspozycja chińskich latawców jest wzbogacona noworocznymi wycinankami okiennymi. Powstawały one we wsiach, gdzie były najtańszą formą dekoracji. Papier do wycinanek najczęściej barwiono na kolor czerwony, który w Chinach jest symbolem życia, płodności, radości, szczęścia i bogactwa. Stosowane motywy także mają swoje znaczenie, np. długowieczność symbolizowały sosna, żuraw i chryzantema, owoc granatu oznaczał płodność i liczne potomstwo, natomiast świnia miała zapewnić bogactwo i pomyślność, była też symbolem męskiej siły. Warto dodać, że pierwsze latawce zaczęto wykonywać ponad 2 tys. lat temu właśnie w Chinach. Istnieje kilka legend tłumaczących historię ich powstania. Jedna z nich głosi, że ludzie byli zafascynowani liśćmi unoszonymi przez wiatr i dlatego zaczęli związywać je jedwabną przędzą oraz dla zabawy puszczać w powietrze. Były również i takie podania, które mówiły, że do zbudowania latawców inspirowały Chińczyków ptaki i żaglowce. Początkowo latawce służyły do celów wojskowych, później stały się ulubioną rozrywką rodziny cesarskiej i bogatej szlachty, a w końcu trafiły też do prostych ludzi. Obecnie największym ośrodkiem produkcji latawców jest prowincja Weifang. Prezentowane na wrocławskiej ekspozycji latawce pochodzą z tamtejszego muzeum, a wycinanki są własnością chińskiego Ministerstwa Kultury i Sztuki. Marek Zygmunt "Nasz Dziennik" 2008-12-06

Autor: wa