Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Podatkowe wakacje dla banków

Treść

Szykuje się kolejna afera, tym razem w Ministerstwie Finansów. W przesłanej do Sejmu ustawie o funduszach inwestycyjnych ktoś "przemycił" przepis zwalniający banki z podatku płaconego przy sprzedaży tzw. złych długów. Dzięki temu za nietrafione kredyty zapłacą nie banki, lecz budżet, czyli wszyscy podatnicy. Straty budżetu z tego tytułu szacuje się na 2-3,5 mld zł. To cena "neutralności podatkowej", jak określił nowe regulacje szef resortu finansów.
Nadesłany przez rząd Leszka Millera projekt ustawy o funduszach inwestycyjnych przewiduje zwolnienie banków komercyjnych z zapłaty ok. 3 mld zł podatku dochodowego na rzecz budżetu państwa. Nie dla wszystkich eseldowski gabinet jest tak hojny. Przypomnijmy, że równocześnie dla ratowania finansów publicznych planowane są takie posunięcia, jak: ograniczenie rent, likwidacja emerytur pomostowych, późniejsze emerytury dla kobiet, zmniejszenie zasiłków pogrzebowych i in. Jeśli proponowane zapisy zostaną przyjęte przez Sejm, będzie to oznaczało, że banki nie będą ponosiły ciężarów naprawy finansów państwa, chociaż na tle innych podmiotów gospodarczych ich kondycja rysuje się całkiem nieźle. Analiza bilansowa poszczególnych banków pokazuje, że najwięcej złych kredytów udzielają banki zagraniczne.
Ustawę o funduszach inwestycyjnych wniesiono jako projekt dostosowujący polskie prawo do Unii Europejskiej. Wśród kilkuset artykułów ukryty jest w niej jeden, który nie powinien znaleźć się w tym projekcie z punktu widzenia przedmiotu i techniki legislacji. Chodzi o art. 300 projektu ustawy. Stanowi on, że kwota uzyskana z tytułu zbycia przez bank tzw. złych kredytów na rzecz funduszu sekurytyzacyjnego (wyspecjalizowana instytucja do skupowania i obracania niespłacalnymi wierzytelnościami) nie stanowi przychodu banku, a zatem nie jest opodatkowana. Z kolei strata, jaką ponosi bank, sprzedając złe długi poniżej ich kosztów, będzie - w myśl tych przepisów - wliczana do kosztów uzyskania przychodu, czyli będzie zmniejszać podstawę opodatkowania. Banki zyskują zatem podwójnie, a budżet w dwójnasób traci. "Celem proponowanych zmian w zakresie postanowień odnoszących się do przychodów jest... uzyskanie całkowitej neutralności podatkowej w przypadku przejmowania kredytów i pożyczek bankowych w ramach sekurytyzacji" - napisał minister finansów w uzasadnieniu do projektu, licząc prawdopodobnie na to, że nikt z posłów tej opasłej ustawy nie przeczyta.
- Te bulwersujące zapisy to efekt lobbingu ze strony banków - uważa Roman Giertych (KP LPR), zapowiadając w tej sprawie wystąpienie do prezesa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Andrzeja Barcikowskiego. Sprawa będzie też zapewne przedmiotem zapytania z trybuny sejmowej. Według Giertycha, wprowadzenie tego zapisu do ustawy to po aferze Rywina kolejny przykład manipulacji podczas tworzenia prawa. - To coś takiego jak ukryty w ustawie o RTV zwrot "lub czasopisma" - twierdzi poseł.
Szef zespołu ekspertów LPR Janusz Szewczak szacuje, że wspomniane zapisy zmniejszą bankom podstawę opodatkowania o ok. 15 mld zł, co przełoży się na utratę dochodów budżetowych o kwotę 2-3,5 mld zł.
- Owe 15 mld zł to kwota złych kredytów, według danych za ubiegły rok - wyjaśnił Szewczak. Poinformował też, że analiza bilansowa poszczególnych banków pokazuje, iż najwięcej złych kredytów udzieliły banki zagraniczne. W ścisłej czołówce plasują się Kredyt Bank, Millenium Bank (dawniej BIG Bank Gdański), Bank Śląski, PKO S.A. (kontrolowany przez Unicredito Italiano). Niektóre z nich oceniają portfel złych długów na 200 do 800 mln zł. Co więcej - ten portfel z miesiąca na miesiąc pęcznieje, w miarę jak padają kolejne przedsiębiorstwa. Według eksperta, "przeszmuglowanie" w ustawie o funduszach inwestycyjnych trzymiliardowej "darowizny" z budżetu dla banków komercyjnych wpisuje się w ciąg innych niezrozumiałych posunięć resortu finansów, takich jak niedawna zamiana obligacji NBP na obligacje o wyższym oprocentowaniu, na czym banki zarobiły ok. 300 mln zł, czy też planowane obniżenie o połowę rezerw obowiązkowych odprowadzanych do NBP, które obecnie wynoszą 4,5 proc. od depozytów, oraz zmniejszenie podatku dochodowego od osób prawnych. - Jeśli zważyć na obostrzenia finansowe wprowadzane przez rząd w dziedzinach wrażliwych społecznie, to przepis art. 300 jest posunięciem nieludzkim. Jest też bezsensowny z ekonomicznego punktu widzenia, bo niby dlaczego ten, kto ma pieniądze, miałby nie płacić podatku - uważa Szewczak. Jego zdaniem, nie można wykluczyć, że część nietrafionych pożyczek udzielona została na zasadzie "10 proc. od kredytu" dzięki powiązaniom menagementu bankowego i sfer gospodarczych.
Małgorzata Goss



Na cudze ryzyko
Ryzyko jest nieodłącznym elementem każdej działalności gospodarczej, także bankowej. Źle zainwestowałeś, nietrafnie oceniłeś kontrahenta, zawiódł pracownik - płać! Zasada ta jest szczególnie skrupulatnie przestrzegana przez banki, o czym przekonało się już wielu dłużników. Okazuje się jednak, że samych banków ona nie dotyczy. Za złe kredyty, nietrafione inwestycje otrzymują... zwolnienie podatkowe. Panowie prezesi mogą nadal pobierać kilkusettysięczne wynagrodzenia, a urzędnicy - udzielać kredytów z "handlową marżą". Na końcu jest przecież litościwy budżet, w którym rozpłyną się straty. Zaiste, dziwna jest propozycja resortu finansów w sytuacji, gdy finanse publiczne po prostu się sypią. Oczywiście w sytuacjach kryzysowych trzeba pomagać zarówno bankom, jak i całej gospodarce, ale przecież nie zawsze i nie "w ciemno". Niech im najpierw pomogą zagraniczne centrale.
MaG
Nasz Dziennik 30-09-2003

Autor: DW