Pod znakiem niskiej frekwencji
Treść
Donald Tusk zwyciężył wśród nielicznych wyborców w Pekinie, Lech Kaczyński wygrał zdecydowanie wśród znacznie liczniejszej Polonii w Chicago. Głosowanie w II turze wyborów prezydenckich poza granicami naszego kraju przebiegało jednak zwykle przy niskiej frekwencji.
Kandydat Platformy Obywatelskiej zwyciężył wśród polskich wyborców w Pekinie, Szanghaju i Kantonie. Na Donalda Tuska w stolicy Chin głosowało wczoraj 107 wyborców (17 na Lecha Kaczyńskiego), w Szanghaju - 67 (3 za Kaczyńskim), zaś w Kantonie Tuska poparło 43 wyborców (2 jego rywala).
Lech Kaczyński zdecydowanie wygrał natomiast II turę wyborów prezydenckich w największym skupisku polonijnym w USA, w Chicago. Polacy w USA głosowali w sobotę. W chicagowskim okręgu konsularnym (oprócz Chicago obejmującym także Detroit i St. Louis) kandydat PiS zdobył 4 tys. 071 głosów, podczas gdy na Donalda Tuska głosowało 939 wyborców. W Chicago i wspomnianych pozostałych dwóch miastach zarejestrowanych do głosowania było 6 tys. 706 osób. Oddano 5 tys. 010 ważnych głosów. Lokale wyborcze zamknięto w sobotę o godz. 20.00.
Niską frekwencję wyborczą notowano w ambasadzie Polski w Kijowie. Do godz. 14.00 czasu polskiego zagłosowało ok. 70 spośród 260 zarejestrowanych. - Frekwencja jest kiepska i wydaje się, że do zamknięcia lokalu sytuacja się nie poprawi - powiedział wiceprzewodniczący komisji wyborczej Sławomir Koralewski. Przebywający na Ukrainie obywatele Polski mogli głosować w jednym z pięciu lokali wyborczych: w Kijowie, Lwowie, Charkowie, Łucku i Odessie.
W Brukseli do południa głos oddało ok. 700 osób. Konsul Mikołaj Kwiatkowski ocenił frekwencję na stosunkowo niewielką, jeśli się weźmie pod uwagę, że w Belgii mieszka lub przebywa ok. 70 tys. Polaków. Polacy mogli też głosować w komisjach wyborczych w Antwerpii oraz w Luksemburgu. Ocenia się, że na listach wyborców jest ok. 5 tys. 400 osób, z czego w samej Brukseli - ok. 4 tys. Stosunkowo dużo rodaków wychodzi z konsulatu rozżalonych, że nie ma dodatkowych zapisów na listy wyborców. Według konsula, już teraz można ocenić, że w Belgii i w Luksemburgu zdecydowanie więcej Polaków zagłosowało w wyborach prezydenckich niż parlamentarnych.
W dwóch lokalach w Bułgarii, w których obywatele Polski mogli oddać głos w niedzielnych wyborach prezydenckich, głosowanie przebiegało spokojnie, lecz frekwencja była niższa w porównaniu z pierwszą turą z 9 października. Polacy mogli głosować w ambasadzie w Sofii i w konsulacie generalnym w Warnie. Na stałych listach w obu placówkach zarejestrowanych było 308 osób.
Do godz. 14.00 czasu polskiego w Sofii głos oddało ok. 90 osób. W Warnie głosowało natomiast ok. 30 proc. zapisanych na liście.
Przebywający w Rosji Polacy głosowali w czterech obwodowych komisjach wyborczych - w Wydziale Konsularnym Ambasady RP w Moskwie, a także w polskich konsulatach generalnych w Petersburgu, Kaliningradzie i Irkucku. W Moskwie frekwencja przed południem była zbliżona do tej z pierwszej tury wyborów. 9 października w stolicy Rosji głosy oddały 454 osoby spośród 769 figurujących na liście wyborców.
Na Litwie Polacy głosowali w konsulacie generalnym w Wilnie. W ciągu pierwszych siedmiu godzin, do godz. 13.00, z możliwości głosowania skorzystało ponad 150 osób, głównie polskich turystów.
Na Białorusi głosowano w konsulatach w Brześciu i Grodnie oraz w ambasadzie w Mińsku. Zarejestrowało się tam 500 Polaków uprawnionych do głosowania.
Artur Kowalski, PAP
"Nasz Dziennik" 2005-10-24
Autor: ab