Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Pod dyktando Łukaszenki

Treść

Emerytowany nauczyciel Józef Łucznik został wyznaczony na prezesa Związku Polaków na Białorusi (ZPB) na powtórzonym z polecenia władz białoruskich VI zjeździe organizacji, który odbył się w sobotę w Wołkowysku. Władze w Warszawie zapowiedziały, że nie uznają nowego kierownictwa Związku, ponieważ wyboru dokonano w konsekwencji silnej ingerencji białoruskiego rządu.
Łucznik, na którego głosowało 169 ze 172 delegatów, był jedynym kandydatem na prezesa. Jeden z delegatów Tadeusz Jasiewicz powiedział dziennikarzom, że ten wybór to wynik kompromisu. Na zjeździe Łucznik zadeklarował, że ZPB pod jego kierownictwem będzie działać w ramach białoruskiego prawa, zajmować się działalnością kulturalno-oświatową, a nie polityką. Na konferencji prasowej tłumaczył, że zgodził się objąć stanowisko "wyłącznie po to, by uratować organizację, która inaczej zostałaby zakazana". Wybrany pod eskortą białoruskiej milicji prezes zapowiedział również, że zamierza podtrzymywać ścisłe związki z władzami Białorusi i Polski, zwłaszcza z polskimi ministerstwami Kultury i Edukacji Narodowej. Delegaci przyjęli także odezwę do rządów Białorusi i Polski, wzywającą do "aktywnego dialogu".
Jednak władze w Warszawie nie zamierzają utrzymywać kontaktów z wybranym pod naciskiem Mińska kierownictwem ZPB. Wiceminister spraw zagranicznych Jan Truszczyński powiedział, że wybory podczas zjazdu Związku odbyły się z naruszeniem prawideł demokracji i z bardzo silnymi ingerencjami władz białoruskich. - Nie uznajemy wyłonionych w sobotę nowych władz Związku Polaków na Białorusi - powiedział, podkreślając jednocześnie, że zmiana władz ZPB będzie miała konsekwencje dla sposobu współpracy z Polakami mieszkającymi na Białorusi. - Nigdzie nie jest powiedziane, że organizacji polonijnych nie może być więcej niż jedna. (...) Trudno jest sobie wyobrazić, aby te środki, które do tej pory były kierowane poprzez władze Związku Polaków, mogły być nadal w taki sposób przekazywane - powiedział Truszczyński. Według niego, "finansowanie nauki języka polskiego przez polską macierz szkolną będzie podtrzymane, ale niekoniecznie poprzez wyłonione dziś władze Związku". Dotychczas była to jedyna oficjalna reakcja polskiego rządu na bezprawie, jakie dokonało się w sobotę w Wołkowysku.
Zjazd w Wołkowysku odbywał się pod silnym nadzorem milicji i KGB, które otoczyły Dom Kultury, gdzie obradował. Poza delegatami nie wpuszczono nikogo, nie tylko dziennikarzy, lecz nawet białoruskich Polaków, co było niezgodne ze statutem ZPB. Delegatów przywieziono autobusem podstawionym przez miejscowe władze. Towarzyszyli im białoruscy urzędnicy. Na obrady nie dopuszczono wybranej na marcowym zjeździe prezes ZPB Andżeliki Borys i jej zwolenników, których poprzedni zarząd związku z Tadeuszem Kruczkowskim usunął pod koniec lipca z pomocą białoruskiej milicji z Domu Polskiego w Grodnie.
Aby nie dopuścić zwolenników wybranego w marcu kierownictwa ZPB, na wszystkich drogach dojazdowych do miasta rozstawiono milicyjne patrole. Mimo to przed Domem Kultury w Wołkowysku pojawiła się pikieta Polaków z czarnymi opaskami na rękawach na znak żałoby. Milicja nie wpuściła jednak do miasta autokaru z 45 osobami, które chciały protestować.
Dla działaczy ZPB skupionych wokół Andżeliki Borys Łucznik jest marionetką prezydenta Aleksandra Łukaszenki. Jeden z bliskich współpracowników prezes Borys Andrzej Pisalnik ocenił, że "to nie Łucznik będzie kierował ZPB, lecz Aleksandr Łukaszenko". Uważa on, że część działaczy ZPB nigdy się z tym nie pogodzi i stworzy alternatywną organizację, która będzie działać nieoficjalnie. Ostrożniejsza w ocenie zaistniałej sytuacji jest Andżelika Borys. Jej zdaniem, Łucznik dał się zmanipulować. - To człowiek, który miał dobrą opinię. Obecnie znalazł się w gronie tych, którzy w białoruskich mediach szkalowali polskie władze, a nas przedstawiali jako polskie marionetki - powiedziała Borys. Pytana o możliwości dialogu z Łucznikiem, zaznaczyła, że z każdym trzeba rozmawiać, ale w tym przypadku "trzeba raczej rozmawiać z władzami, które go wyniosły na stanowisko".
Łucznik w latach 90. był jednym z założycieli ZPB i pierwszej szkoły, gdzie wykładany był język polski, w Sopoćkiniach niedaleko Grodna. Ostatnio nie należał do czołówki działaczy. Pojawił się jednak miesiąc temu na posiedzeniu tzw. starej rady naczelnej, która zgodnie z sugestią władz białoruskich zwołała powtórny zjazd ZPB.
KWM, PAP

"Nasz Dziennik" 2005-08-29

Autor: ab