Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Pod brezentem wrak dalej koroduje

Treść

Okrycie brezentem szczątków samolotu Tu-154M pół roku po katastrofie jest tylko symbolicznym gestem i próbą uspokojenia opinii publicznej. Z punktu widzenia powodzenia eksperckich badań wraku takie zabezpieczenie znaczy niewiele, bo istotne dla wyjaśnienia przyczyn katastrofy ślady uszkodzeń już zostały zatarte. Jednak nawet gdyby owa plandeka znalazła się na wraku pół roku temu, to i tak nie uchroniłaby od korozji niektórych elementów samolotu, które tuż po katastrofie nie tylko powinny zostać przeniesione pod zadaszenie, ale także powinny być przechowywane w temperaturze pokojowej.
- Elementy urządzenia, które uległo zniszczeniu czy to w katastrofie, czy to z powodów złej konstrukcji, czy też wskutek działania przypadkowego lub nie, muszą być natychmiast zabezpieczone. Te uszkodzone miejsca (powstałe np. na skutek wady materiałowej) są szczególnie narażone na działania korozyjne - ocenił prof. dr hab. inż. Ryszard H. Kozłowski z Instytutu Inżynierii Materiałowej Politechniki Krakowskiej. Jak zauważył, materiał, który ma być przedmiotem badań eksperckich, musi być zabezpieczony tak, by nikt i nic nie miało wpływu na jego zmianę czy usunięcie pewnych śladów katastroficznych. - Każdy obiekt, który uległ katastroficznemu zdarzeniu, musi być sfotografowany i dokładnie udokumentowany przez specjalistów, powinna powstać mapa położenia części składowych elementów samolotu. To bezpośrednio rzutuje na określenie przyczyn katastrofy - dodał. Fragmenty wraku - po udokumentowaniu - powinny być przechowywane pod zadaszeniem, tak by zabezpieczyć je przed działaniem czynników atmosferycznych. Ponadto eksperci winni mieć dostęp do szczątków, a elementy przez nich wskazane powinny być zabrane i przechowywane - jeśli jest taka potrzeba - nawet w temperaturze pokojowej. - Jest niezrozumiałe, że szczątki samolotu przez pół roku były bez przykrycia. One natychmiast powinny być poddane badaniom. Przecież gdybyśmy mieli do czynienia z wybuchem czy to wewnątrz samolotu, czy na zewnątrz, to jest to do sprawdzenia, ale musi to nastąpić w miarę szybko po awarii czy katastrofie. Wielomiesięczne składowanie wraku, który ma być przedmiotem ekspertyz, jest bezcelowe. Tu nasuwa się wniosek, że komuś zależy na tym, by ten materiał poddany badaniom nie mógł wskazać żadnych śladów przyczynowych - ocenił. Jak zauważył prof. Kozłowski, po "półrocznym beztroskim składowaniu" szczątki nie przedstawiają takiej wartości dowodowej jak bezpośrednio po katastrofie. Powodem jest postępująca korozja, która w przypadku powłok malowanych czy powierzchniowo zabezpieczonych szczególnie uwydatnia się właśnie na pęknięciach. Z tak zniszczonego materiału trudno wyciągać wnioski. Nie bez znaczenia jest też działanie ekip robotników, którzy przy przenoszeniu wraku niszczyli go. - W normalnych warunkach jest to nie do przyjęcia. Także okrycie wraku jest mocno spóźnione i tym samym symboliczne, potrzebne do tego, by uspokoić społeczeństwo polskie - dodał.
Marcin Austyn
Nasz Dziennik 2010-10-112

Autor: jc