Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Poczuli się jak zwycięzcy

Treść

Do Polski wrócili smutni i rozczarowani, ale po fantastycznym powitaniu przez kibiców żal ustąpił miejsca radości. Nasi piłkarze ręczni, którzy w zakończonych w niedzielę w Wiedniu mistrzostwach Europy zajęli czwarte miejsce, przyznali, że taka postawa fanów dodaje im skrzydeł i zachęca do jeszcze cięższej i bardziej owocnej pracy. - Dzięki nim poczuliśmy się jak zwycięzcy - przyznał kapitan drużyny i zarazem najlepszy bramkarz turnieju Sławomir Szmal.
W weekend byli załamani. Po ciosach, jakie otrzymali od chorwackich rywali i norweskich sędziów, długo nie mogli się podnieść, w efekcie zawalili pierwszą połowę niedzielnego meczu o brąz z Islandią. Nawet fantastyczna, heroiczna pogoń nie pomogła im odwrócić losów pojedynku. Na podium stanęli przeciwnicy, naszym pozostało miejsce czwarte. Jak zgodnie przyznali - najgorsze dla sportowca. Gdy wczoraj wracali do kraju, nie sądzili, że na warszawskim Okęciu czekać ich będzie gorące powitanie. Czuli się przegrani, a jak doświadczenie uczy, przegrani nie mają co liczyć na honory. Na szczęście kibice sądzili inaczej. Docenili trud, jaki Polacy włożyli w mistrzostwa, docenili wyniki, jakie osiągnęli. Na lotnisku czekał tłum, który zgotował swoim bohaterom prawdziwą owację. - Jestem w szoku, że tylu was tu przyszło. Zajęliśmy czwarte miejsce, przyjechaliśmy podłamani, a teraz możemy poczuć się jak zwycięzcy - powiedział Szmal. Wtórowali mu koledzy, wtórował trener Bogdan Wenta. - W austriackich halach polski hymn zawsze brzmiał najgłośniej. Czuliśmy wsparcie kibiców i było ono dla nas niezwykle ważne. W sporcie zwykle liczą się zwycięzcy, medaliści. Doceniane są miejsca pierwsze, drugie, trzecie, a czwarte zostawia największy niedosyt. Teraz wiemy i cieszymy się, że wszyscy w kraju docenili walkę i charakter moich zawodników. Jestem z nich dumny i wierzę, że razem osiągniemy jeszcze wiele sukcesów - przyznał szkoleniowiec.
Postawa kibiców pomogła zapomnieć o ostatnich dwóch dniach mistrzostw, które Biało-Czerwoni przeżyli bardzo boleśnie. Wszystko zaczęło się w sobotę, od pełnego kontrowersji półfinału z Chorwacją, wypaczonego przez arbitrów. Stąd wzięło się zdecydowane, bezprecedensowe oświadczenie Wenty, który doliczył się dziesięciu decyzji ewidentnie krzywdzących Polaków. Jedną rywali. Trener ogłosił je po meczu z Islandią i wczoraj przyznał, że tego nie żałuje. - Chciałem zwrócić uwagę na sytuacje, które nie powinny mieć miejsca. W kuluarach dużo mówi się o pracy sędziów, dyskutują o nich trenerzy, działacze, obserwatorzy. Wszyscy mówią, że problem faktycznie jest, ale nikt nie ma odwagi cywilnej, by powiedzieć to głośno. Ja uważam, że pewne rzeczy trzeba nazwać wprost, po imieniu, stąd mój krok. W piłce powinien decydować sport, umiejętności, a nie coś, ktoś inny - powiedział nasz szkoleniowiec. Szmal dodał: - Mecz z Chorwacją był kluczowy. Nie ma co wracać do sędziowania, ale też wtedy siadło morale, załamaliśmy się. Trudno było się podnieść następnego dnia.
Czwarte miejsce, przypomnijmy, to i tak najlepszy wynik w historii występów Polaków w mistrzostwach Europy. Teraz przed nimi nowe cele i wyzwania. - Bardzo chcieliśmy wrócić z Austrii z medalem, nie udało się, ale nie znaczy to, że coś tąpnęło w naszym zespole. Przeciwnie, porażki też potrafią wzmocnić - powiedział Bartosz Jurecki.
Znakomite występy Biało-Czerwonych, ich sukcesy i olbrzymi odzew oraz sympatia kibiców spowodowały, że pojawił się temat organizacji mistrzostw Europy w naszym kraju. Na razie entuzjazm ostudził Andrzej Kraśnicki, prezes Związku Piłki Ręcznej w Polsce. - Nie mamy odpowiedniej infrastruktury. Dziś posiadamy jedną halę, która spełnia wszystkie wymogi światowej federacji, w Łodzi. Dwie, w Gdańsku i Katowicach, są blisko - przyznał. Dodał jednak, że ZPRP o wielkiej imprezie myśli poważnie i z takich planów nie ma zamiaru rezygnować. - Wszyscy chcemy, by mistrzostwa odbyły się w Polsce, a nasza drużyna odniosła w nich sukces. Własnymi środkami takiego turnieju nie przeprowadzimy, ale przy wsparciu z zewnątrz może nam się udać.
A Orły Wenty niedługo zaczną się zastanawiać, jak osiągnąć cel kolejny - medal przyszłorocznych mistrzostw świata w Szwecji.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2010-02-02

Autor: jc