Poczet kandydatów na prezydenta
Treść
Od pewnego czasu było to już pewne, a wczoraj stało się faktem: Włodzimierz Cimoszewicz uzupełnił poczet kandydatów do urzędu prezydenta RP. Wiele wskazuje na to, że na czele jego komitetu wyborczego stanie niedoszły kandydat - Jolanta Kwaśniewska. Choć po raz pierwszy w III RP kandydaci za swoją najwyższą cechę zdają się uznawać apolityczność, brzmi to śmiesznie w ustach ludzi zmierzających do zdobycia władzy.
Cimoszewicz ma chyba tych samych doradców co premier Marek Belka. Wpisał się w modę ogłaszania decyzji czysto politycznych w miejscach od polityki się odcinających. Słowa: "Tak, będę kandydował", marszałek Sejmu wypowiedział w ogrodach Uniwersytetu Warszawskiego. Natychmiast dodał, że nie reprezentuje w tej kampanii żadnej partii oraz że nie będzie zabiegał o interesy żadnego ugrupowania politycznego. W te zdawałoby się piękne słowa ubrał całkiem zrozumiałą postawę, bo reprezentować mógłby interesy tylko SLD, a to w dzisiejszej sytuacji politycznej jest z góry dyskwalifikujące. Nie będzie też zabiegał o interesy SLD, bo to również kiepska inwestycja, nawet po zmianach pokoleniowych polegających na zmianie starego "Ole" (Józefa Oleksego) na młode (Wojciecha Olejniczaka). Cimoszewicz ma jednak reprezentować interesy szeroko rozumianego środowiska lewicy, stając się jednym z ośrodków realizowania "wizji Kwaśniewskiego", czyli tworzenia (który to już raz?) nowoczesnej lewicy, i z postkomunistów, i z "Solidarności".
Na jakich wyborców może liczyć Cimoszewicz? Który z kandydatów najwięcej straci na tej decyzji? Na pewno Donald Tusk, reprezentujący Platformę Obywatelską, bo jego wyborcy to najczęściej zwolennicy integracji europejskiej. Pamiętajmy, że jeszcze niedawno Cimoszewicz był szefem dyplomacji, podpisywał traktat akcesyjny, a obecnie popiera traktat konstytucyjny. Straci też Marek Borowski, który długo się łudził, że jego kontrkandydatem na lewicy będzie Jerzy Szmajdziński. Wówczas wygrałby z nim, przesądzając o dominacji Socjaldemokracji Polskiej nad SLD. Bardzo prawdopodobny wydaje się jednak scenariusz, w którym Borowski będzie kandydatem do wyborów parlamentarnych, a następnie - bez względu na wynik SdPl - zachęci do poparcia Cimoszewicza.
Do walki o najwyższy urząd w państwie zgłosili już swój udział Lech Kaczyński (Prawo i Sprawiedliwość), Donald Tusk (Platforma Obywatelska), Jarosław Kalinowski (Polskie Stronnictwo Ludowe), Marek Borowski (SDPl), Maciej Giertych (Liga Polskich Rodzin), Andrzej Lepper (Samoobrona RP), Włodzimierz Cimoszewicz i Zbigniew Religa (Partia Centrum). Poza nimi są jeszcze tacy kandydaci, jak: Zbigniew Roliński, Jan Pyszko, Stanisław Tymiński czy Leszek Bubel - walczący chyba jednak bardziej o przekroczenie bariery 1 proc. poparcia w wyborach niż na wygraną. Jest też Henryka Bochniarz, kandydatka Partii Demokratycznej - demokraci.pl, ale skoro najwybitniejsi politycy tej formacji głośno mówili, że najlepszy jest Cimoszewicz, to trudno się spodziewać "wybitnego" wyniku tej bizneswoman.
Można zaryzykować stwierdzenie, że żaden z kandydatów nie ma szans na wygraną w I rundzie. W drugiej turze, jeśli wierzyć sondażom przedwyborczym, największe byłyby szanse na starcie Kaczyński - Religa czy Kaczyński - Cimoszewicz. To jednak w tej chwili wróżenie z fusów. Do wyborów zostało blisko 15 tygodni. Wiele się może w tym czasie zdarzyć, a bez wątpienia duży wpływ na wynik będzie miał przebieg i wynik wyborów parlamentarnych.
Mikołaj Wójcik
"Dziennik Polski" 2005-06-29
Autor: ab