Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Poczekają na budżet

Treść

W Krakowie, Poznaniu, Lublinie, Białymstoku i Szczecinie kolejarze przeprowadzili wczoraj strajki ostrzegawcze. Ich postulaty nie są nowe czy wygórowane. Rządzący znają je od dawna. Kolejarze ostrzegli, że jeżeli w Sejmie 28 grudnia nie zostaną zapewnione środki m.in. na przewozy regionalne, jeszcze przed Nowym Rokiem mogą przeprowadzić strajk generalny.
Związkowcy domagają się m.in. zapewnienia większych pieniędzy na przewozy regionalne i opracowania jasnej polityki transportowej w krajowych przewozach regionalnych. Nie zgadzają się na regionalizację, a przez to podział na mniejsze spółki PKP Przewozy Regionalne. Przypominają, że mają podpisane porozumienia, które są notorycznie łamane przez rząd i władze PKP. Wśród żądań są również postulaty socjalne. Związkowcy obawiają się, że zmiany, jakie zachodzą i są planowane w PKP, doprowadzą do pogorszenia warunków pracy kolejarzy, a także do likwidacji wielu stanowisk pracy.
Kolejarze deklarują, że strajku generalnego przed świętami nie będzie. - Jutro mamy spotkanie Zespołu Trójstronnego ds. Kolejnictwa. Wówczas omówimy wszystkie nasze postulaty oraz dowiemy się, jakie są dalsze założenia rządu odnośnie do przyszłości transportu kolejowego w Polsce. Zobaczymy, jaki będzie efekt tych rozmów. Poczekamy również na 28 grudnia, gdy w Sejmie będzie głosowana ustawa budżetowa - stwierdziła Barbara Komander, rzecznik Krajowego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego działającego w PKP. - Jeżeli te dwa zdarzenia nie będą pozytywne dla polskiej kolei i w dalszym ciągu nie będzie środków finansowych na utrzymanie infrastruktury, zabezpieczenie przewozów regionalnych i międzywojewódzkich oraz nie będzie jasnej i wyrazistej polityki, jak mają wyglądać przewozy regionalne w Polsce, to podejmiemy drastyczne kroki i zorganizujemy strajk większy i dłuższy niż we wtorek - podkreśliła Komander. - Na regionalizację polegającą na rozdaniu majątku PKP się nie zgadzamy - dodała. Zadeklarowała, że związkowcy nie chcą doprowadzić do tego, aby cała kolej stanęła, bo zdają sobie sprawę, że będzie to utrudnienie dla całego społeczeństwa. Dodała jednak, że jeśli zostaną zmuszeni, to będą walczyć i rozpoczną strajk generalny.
Wśród założeń rządowego programu restrukturyzacji PKP jest m.in. oddłużenie przedsiębiorstwa oraz racjonalizacja wielkości zasobów majątkowych, a także wielkości i struktury zatrudnienia. Jednak bez zwiększenia nakładów finansowych z budżetu państwa na utrzymanie i rozwój infrastruktury kolejowej oraz nowego programu naprawy kolei sytuacja w spółkach Grupy PKP nie ulegnie zmianie.
Robert Popielewicz

Kraków
Około 200 kolejarzy uczestniczyło wczoraj w Krakowie w ostrzegawczym strajku. Na godzinę wstrzymali oni ruch pociągów na stacji Kraków Główny w celu zamanifestowania determinacji w sprawach dotyczących kolei, a w szczególności przewozów pasażerskich regionalnych. - Przez wiele miesięcy prowadzony jest dialog społeczny ze stroną rządową, 2 grudnia przeprowadziliśmy pikietę pod Sejmem, to nie przyniosło żadnych rozwiązań. Dlatego podjęliśmy protest w formie strajku ostrzegawczego. Chcieliśmy, aby był on jak najmniej uciążliwy dla podróżnych, dlatego został zorganizowany w czasie, kiedy odjazdy i przyjazdy pociągów do stacji Kraków Główny są najmniejsze - zaznaczył Henryk Sikora, przewodniczący Okręgowej Sekcji Kolejarzy NSZZ "Solidarność" w Krakowie.
- Minimum 13 milionów złotych brakuje, aby wszystkie pociągi, które są uruchamiane od 12 grudnia, mogły w dalszym ciągu kursować w roku przyszłym - podkreślił Sikora. Kolejarze protestują przeciwko odwoływaniu pociągów i zwolnieniom z pracy. - Wyrażamy swój protest także przeciwko regionalizacji przewozów regionalnych, tzn. przeciwko utworzeniu spółek samorządowych. Domagamy się zwiększonych dotacji z budżetu państwa na modernizację i utrzymanie infrastruktury kolejowej. Stan torów jest coraz gorszy, co wpływa na bezpieczeństwo - podkreślił Henryk Sikora.
Kolejarze mają nadzieję, że ich postulaty zostaną potraktowane poważnie podczas planowanego na dzisiaj w Warszawie posiedzenia zespołu do spraw kolejnictwa.
Małgorzata Bochenek

Poznań
Godzinę trwał wczoraj w Poznaniu ostrzegawczy strajk pracowników PKP. Wczesnym rankiem działacze trzech związków zawodowych zablokowali tory kolejowe na trasach z Poznania do Warszawy, Szczecina i Katowic. Protestowali w ten sposób przeciwko pomysłowi utworzenia przez samorząd województwa wielkopolskiego spółki "Koleje Wielkopolskie", sprzeciwiali się też systemowemu niszczeniu polskich kolei przez obecny rząd.
Zdecydowana większość podróżnych, która musiała spędzić godzinę czasu na poznańskim dworcu lub w wagonach pociągów, nie okazywała rozdrażnienia, wręcz przeciwnie, niektórzy z nich otwarcie deklarowali sympatię dla protestujących kolejarzy. - Rząd Millera rozpoczął niszczenie polskiej gospodarki, a ekipa Belki to kontynuuje. PKP jest tego dobrym przykładem: zamyka się połączenia regionalne jako rzekomo niedochodowe, tymczasem okazuje się, że przejęciem ich jest zainteresowana już kolej niemiecka, która widzi w tym doskonały interes - powiedział "Naszemu Dziennikowi" mężczyzna, któremu strajk przerwał podróż z Berlina do Warszawy.
- Samorząd nie gwarantuje zabezpieczenia 100 procent środków pieniężnych na kursujące w województwie wielkopolskim pociągi, a brak tych środków spowoduje likwidację pociągów i redukcję zatrudnienia. Odbije się to na społeczeństwie, gdyż brak komunikacji kolejowej uniemożliwi dojazdy do pracy i szkół. To już się dzieje w miejscowościach, które pozbawione zostały połączeń regionalnych - powiedziała nam Katarzyna Wieczorek, przewodnicząca Węzłowego Komitetu Strajkowo-Protestacyjnego w Poznaniu.
Wojciech Wybranowski

Białystok
Kilkudziesięciu podlaskich kolejarzy pikietowało przed siedzibą sejmiku wojewódzkiego w Białymstoku, gdzie odbywała się właśnie dyskusja nad przyszłorocznym budżetem. Związkowcy ostrzegali władze województwa, że jeżeli nie dofinansują większą kwotą przewozów regionalnych, to zastosują oni bardziej radykalne formy protestu. Wspomnieli nawet o blokowaniu torów. Projekt budżetu województwa na 2005 r. przewiduje dofinansowanie PKP kwotą 9 mln zł, czyli o 2 mln zł mniejszą niż w roku bieżącym. Kolejarze boją się, że w związku z uboższym dofinansowaniem przewozów regionalnych niektórzy z nich w przyszłym roku mogą stracić pracę. Marszałek Podlasia Janusz Krzyżewski wyjaśniał pikietującym, że ograniczył o 2 mln zł kwotę na kursy lokalne, ponieważ kolej nie przedstawiła mu kosztorysu wydatków na 2005 r. i nie może on mieć żadnej pewności, jakie w rzeczywistości one będą.
Adam Białous

"Nasz Dziennik" 204-12-22

Autor: kl