Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Pobity czy chory?

Treść

W białostockim szpitalu MSWiA w ciężkim stanie przebywa polski wicekonsul w Grodnie na Białorusi Ryszard Badoń-Lehr. Doznał on wewnętrznego urazu głowy. Rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Białymstoku Janusz Kordulski poinformował, że ze względu na dodatkowe obrażenia, jakie stwierdzono u ciężko chorego dyplomaty, sprawę bada Prokuratura Okręgowa w Białymstoku. MSZ zastrzegło jednak, że jak dotychczas nie ma żadnych informacji, by konsula pobito.
Wicekonsula Ryszarda Badoń-Lehra ze szpitala w Grodnie, gdzie przebywał od 22 marca, przewieźli członkowie jego rodziny do białostockiego szpitala MSWiA 25 marca. - Konsul ma obrażenia ciała, w tym krwiak śródmózgowy (poszkodowany przeszedł operację) oraz obrażenia zewnętrzne - jedno w postaci oparzenia w okolicy lędźwi; okoliczności jego powstania lekarze jeszcze nie znają. Nie wykluczają, że mógł je spowodować elektryczny paralizator. Ostatecznie jeszcze nie wiemy, w jaki sposób konsul doznał obrażeń, na razie zakładamy różne przyczyny, łącznie z pobiciem. Śledztwo prowadzimy zaledwie od środy, kiedy to o wszystkim powiadomił nas szpital MSWiA w Białymstoku - powiedział nam Janusz Kordulski. Szpital nie powiadomił jednak prokuratury od razu.
Jak zdołaliśmy się dowiedzieć, wicekonsul już w środę był nieprzytomny i znajdował się w stanie krytycznym. Wczoraj stan jego zdrowia się nie poprawił. - Wicekonsul, nasz pacjent w wieku 64 lat, jest nieprzytomny, niewydolny oddechowo i znajduje się na oddziale intensywnej terapii w stanie krytycznym. Doznał on urazu śródczaszkowego, nadtwardówkowego - poinformował na wczorajszej konferencji prasowej w szpitalu jego dyrektor Janusz Rainko.
Dyrektor białostockiej placówki określił uraz głowy konsula Badoń-Lehra jako uraz wewnątrzczaszkowy, którego jednak nie można nazwać udarem mózgu, choć skutki tych urazów są podobne. Dodał, że nie stwierdzono urazu samej czaszki. Dyrektor szpitala powiedział także dziennikarzom, iż z punktu widzenia medycyny konsul ma małe szanse na przeżycie.
Justyna Lewańska z biura rzecznika MSZ oświadczyła jedynie, że jak dotychczas nie ma żadnych informacji, by konsula pobito. Według przekazanego mediom przez nią opisu zdarzeń, wszystko zaczęło się od tego, iż 22 marca wicekonsul nie przyszedł do pracy. Ponieważ poprzedniego dnia nie czuł się najlepiej, jego nieobecność zaniepokoiła innych pracowników konsulatu w Grodnie. Poszli więc oni do prywatnego mieszkania dyplomaty, a tam znaleźli go nieprzytomnego. Wezwali więc pogotowie ratunkowe, próbując też przed przyjazdem karetki reanimować nieprzytomnego konsula. Po przewiezieniu do szpitala z nieznanych przyczyn nie poddano go operacji. Do polskiego szpitala trafił on 25 marca o godzinie 18.56, operacja rozpoczęła się o 22.00. Został przywieziony przez członków swojej rodziny, bez dokumentacji medycznej. Dotarła tam ona dopiero po jakimś czasie. Aktualnie jest tłumaczona na język polski.
Adam Białous, Białystok

"Nasz Dziennik" 2006-03-31

Autor: ab