Po ziemię jak po grudzie
Treść
W Wilnie zwrócono Polakom zaledwie 15 proc. należnej im ziemi, na Wileńszczyźnie - 50 proc., w Kownie - jakieś 40 procent. Tam, gdzie mieszka najwięcej Polaków, jest najniższy procent zwróconej ziemi, gdyż są to najbardziej wartościowe grunty. Z jednej strony stosunek rządu litewskiego do sprawy polskich restytucji uległ zmianie na lepsze, z drugiej - w konkretnych przypadkach urzędnicy blokują odzyskiwanie własności przez Polaków. Według naszych rodaków z Litwy, w kwestii zwrotu ziemi działają zasady rynku, także czarnego - czasem na wpół mafijne grupy mające dojście do urzędów i do sądów poprzez podkupywanie urzędników nie dopuszczają do oddania ziemi jej pierwotnym właścicielom.
Największy problem ze zwrotem ziemi jest w rejonie Wilna i w samym mieście. W innych rejonach Litwy Polakom udało się odzyskać 100 proc. należącej do nich pierwotnie ziemi.
- W samym Wilnie jest około 7 tys. podań o zwrot ziemi, łącznie zaś w rejonie wileńskim - ok. 35 tys., ale nie wiadomo, ile w tym ostatnim przypadku jest podań o przeniesienie ziemi - informuje Tadeusz Andrzejewski. - Nawet jeżeli na obecnym etapie można dostrzec dobrą wolę rządu litewskiego, ponieważ stworzono więcej komisji, więcej też jest narad, można odnieść wrażenie, że to wszystko wymknęło się spod kontroli - ocenia w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" przewodniczący Akcji Wyborczej Polaków na Litwie (AWPL) Waldemar Tomaszewski. - Do niedawna stosunek litewskiego rządu do Polaków i podejmowanych przez nich prób odzyskania własności nie napawał optymizmem. - Przez ostatnie dziesięć lat nie było tu dobrej woli - stwierdza Tomaszewski. - Nie uznawano polskich dokumentów. Obecnie wprawdzie zdarzają się problemy na poziomie urzędniczym, ale przynajmniej najważniejsze osoby w państwie głośno deklarują chęć pozytywnego załatwienia tej sprawy. Niemniej sytuacja nie uległa zbyt wielkiej poprawie - konstatuje. Ziemia, o której odzyskanie starają się Polacy, posiada zbyt wielką wartość, aby władze litewskie bezproblemowo zwracały ją prawowitym właścicielom.
- Obecne władze wcale nie są chętne do jej oddania, szczególnie w miastach. Przeszkodą też jest chęć wzbogacenia się kosztem właścicieli oraz ustawa restytucyjna, która przewiduje tzw. przeniesienie ziemi, czyli umożliwiająca przekazanie za ziemię w centralnej części Litwy nawet większej ilości gruntów na Wileńszczyźnie. Brany jest przy tym pod uwagę nie system rynkowy, ale żyzność ziemi. W wyniku tych działań często brakuje gruntów dla prawowitych właścicieli - stwierdza Tomaszewski. Sytuacja powoli wymyka się spod kontroli rządu.
- Działają zasady rynku. Czasami jakieś na wpół mafijne grupy mające dojście do urzędów i do sądów poprzez podkupywanie urzędników nie dopuszczają do oddania ziemi jej pierwotnym właścicielom - wylicza Waldemar Tomaszewski. Nagminne są też fakty przydzielania sobie działek ziemi przez nieuczciwych urzędników, oczywiście kosztem prawowitych właścicieli.
Dociekający swoich praw często są poniżani, a nawet jeżeli uda im się przebrnąć przez mur biurokracji, wielokrotnie okazuje się, że niewielki fragment ziemi wyrwanej systemowi ma trzydziestu, a nawet więcej właścicieli. Wszystko wskazuje na to, że mimo pozytywnego stosunku władz Litwy sytuacja wymknęła się spod kontroli.
Nasi rodacy mieszkający na Litwie podkreślają, że w porównaniu z poprzednimi latami są pozytywne zmiany w temacie zwrotu ziemi, tyle że niewielkie - problem jak był, tak pozostał.
Zdaniem Tadeusza Andrzejewskiego, grupy robocze ds. zwrotu ziemi osiągnęły niewiele. - Ale uzyskaliśmy tyle, że władze miasta Wilna oficjalnie przysłały informację, ile tej wolnej ziemi mogłyby zwrócić. Do tej pory takiej informacji w ogóle nie można było uzyskać. Uważamy, że to nie koniec, że musi być kontynuowane poszukiwanie kolejnych wolnych hektarów, bo poprzednia władza zupełnie nie była zainteresowana zwracaniem ziemi i ukrywała istnienie wolnych połaci, żeby nie zostały oddane właścicielom - wskazuje Andrzejewski.
Problem pojawia się również w przypadku gruntów zwróconych pierwotnym właścicielom. - Jeżeli po długich latach starań i poniżania otrzymają ziemię, to dostają kawałek ziemi poszatkowany na 30 czy więcej współwłaścicieli, co utrudnia korzystanie z tej własności. W samym Wilnie taki problem istnieje - stwierdza Tomaszewski.
Anna Wiejak
"Nasz Dziennik" 2007-11-20
Autor: wa