Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Po prostu żal

Treść

Szkoda siatkarzy, szkoda piłkarzy ręcznych. Marzyli o olimpijskim medalu, byli o krok. Nie udało się. Pozostał żal, smutek, po niewykorzystanej szansie. Na kolejną będą musieli czekać długie cztery lata, wielu już jej nie otrzyma. Pekińskie igrzyska miały być zwieńczeniem pracy Raula Lozano i Bogdana Wenty. Obaj trenerzy doprowadzili polskich (odpowiednio) siatkarzy i szczypiornistów na światowe salony, obaj zdobyli z nimi wicemistrzostwo globu, obaj powtarzali, iż najważniejsze i tak są igrzyska. Marzyli o medalu, który miał być klamrą wspaniale spinającą dotychczasowe osiągnięcia. Kiedy w świetnym stylu przebrnęli zmagania grupowe, gdy siatkarze rozbili Rosję, a piłkarze Chorwację, wzbudzili aplauz i dodatkowo rozbudzili i tak wielkie oczekiwania. Ćwierćfinałowi rywale wydawali się być w zasięgu. Powoli rozmyślaliśmy, co może być dalej, czy zawodnicy Lozano sprostają Brazylii, na kogo trafią podopieczni Wenty. Okazało się, że "dalej" nie będzie, a przynajmniej nie takie, jakie sobie wymarzyliśmy. Obie drużyny poległy. Ale nie zawiodły. Walczyły, dały z siebie wszystko, zostawiły na boisku serce i zdrowie. Każdy z zawodników, który pojawił się na parkiecie, grał najlepiej, jak w danym momencie potrafił. A że nie wyszło? Taki jest urok sportu, w którym są wygrani i pokonani, jest miejsce na łzy radości i rozpaczy. Żal jest jednak tym większy, iż dla sporej grupy siatkarzy i piłkarzy to była ostatnia szansa na wywalczenie olimpijskiego medalu. Powoli będą kończyć reprezentacyjną karierę, do Londynu na pewno nie pojadą. Z Polską żegna się Raul Lozano, który zostawia wspaniale wykonane dzieło i nie zmienia tego nawet porażka w Pekinie. Pewna historia dobiega kresu, za nią jest nadzieja, ale i niepewność, bo przecież nie wiemy, co przyniesie jutro. Podopieczni Argentyńczyka i Wenty na pewno na podium igrzysk zasłużyli. Żal, że na nim nie stanęli. Pisk "Nasz Dziennik" 2008-08-21

Autor: wa