Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Po prostu - bądź dobry...

Treść

Radość i oczekiwanie. Te dwa wątki nieustannie powracają w czasie Adwentu. Trzecia niedziela nazywana jest niedzielą gaudete - radości. Radość dominuje też w Liturgii Słowa. "Niech nie słabną twoje ręce! Pan Bóg jest pośród ciebie, Mocarz, który daje zbawienie" - woła prorok. Do radości zachęca również św. Paweł. Autorzy natchnieni wskazują na jej źródło: jest nim bliskość Stwórcy, przekonanie, że człowiek nie jest sam w wędrówce przez życie, a jego koleje losu to nie Boże igrzyska, lecz aktualizowanie się pełnej miłości i harmonii wzajemności, którą można porównać do relacji rodzicielskiej. Dlatego Bóg stał się Człowiekiem - przyszedł do ludzi jako Syn.

Tylko pozornie w kolizję z dwoma tekstami dzisiejszych czytań mszalnych wchodzi fragment Ewangelii opowiadający o misji Jana Chrzciciela. Dla nas jest on symbolem radykalizmu i bezkompromisowości, którą zresztą przypłacił życiem. Bez ogródek nazywał po imieniu zło, piętnował grzech, cwaniactwo i niewierność. Ludzie nie lubią radykałów: albo ich odrzucają, omijają z daleka, albo bezwzględnie tępią, jeśli ci stają się dla nich wyrzutem sumienia. W ich postawie jest jednak coś szczególnego: radykalizm ma niezwykłą moc. Przyciąga udręczone dusze. Daje nadzieję, że można zacząć od nowa, odrzucić złą przeszłość, zanurzyć się w głębinach Bożego miłosierdzia i stać się wreszcie wolnym! Radykalizm ewangeliczny tym się różni od radykalizmu rewolucyjnego, że nie niszczy, nie burzy i nie pali wszystkiego, co spotka na swojej drodze, ale podnosi i uświęca. Czy jednocześnie można być i chrześcijaninem, i radykałem-rewolucjonistą? I niszczyć, w imię Boże, grzech i przy okazji człowieka? Przecież nie o to chodzi. Jezus wyraźnie oddzielił te dwie wartości: człowieka i grzech. "Nikt ciebie nie potępił? (...) Idź, i nie grzesz więcej".
Ani Jezus, ani Jan Chrzciciel nie mieli nic wspólnego z rewolucyjnym podejściem do rzeczywistości. Obaj stanęli pośród zwyczajnych ludzi. Pytają niektórzy: Dlaczego Bóg nie zmienił świata na tyle, aby nie byli w nim już potrzebni żołnierze, żeby raz na zawsze zniknęły z powierzchni ziemi wojny, głód i ludzkie łzy? Dlatego, że na początku Stwórca podarował ludziom wolność i nigdy, w żadnym momencie historii zbawienia, tej wolności mu nie odebrał. Przychodzili do Jana, później do Jezusa żołnierze, celnicy, urzędnicy. "Co mamy czynić?" - pytali. Nie kazał im rzucić broni, stać się pacyfistami, wystąpić przeciwko ciemięzcom. Kazał im być dobrymi, szanować innych... Uczył, że największą siłę w procesie przemiany świata ma ludzkie dobro.
ks. Paweł Siedlanowski
Nasz Dziennik 2009-12-12

Autor: wa