Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Po pierwszy w historii medal

Treść

Meczem z Niemcami w Innsbrucku polscy piłkarze ręczni zainaugurują dziś zmagania w rozgrywanych w Austrii mistrzostwach Europy. Podopieczni Bogdana Wenty nie chcieli wypowiadać się na temat konkretnych szans, nadziei i celów, ale nie jest tajemnicą, że wszyscy po cichu liczą na medal, pierwszy w historii tej imprezy. Bo choć Biało-Czerwoni byli już drugą i trzecią drużyną świata, na podium ME jeszcze nie stali. Aby do niego dojść, będą musieli pokonać osiem przeszkód, z czego już trzy pierwsze w fazie grupowej mogą przyprawić o ból głowy.

Niemcy, Szwecja i Słowenia - to rywale naszych szczypiornistów w grupie C, zgodnie określonej mianem "grupy śmierci". Wszystko w niej bowiem zdarzyć się może, niczego nie da się przewidzieć ze stuprocentową pewnością. Wiadomo, że Niemcy i Szwedzi do ścisłej europejskiej czołówki należą od lat, zawsze grają o najwyższe cele i mają arcyambitne plany. Teoretycznie najniżej notowani Słoweńcy od pewnego czasu notują gigantyczne postępy i już są w stanie przynajmniej jak równi walczyć z najlepszymi. Na ich trenerskiej ławce zasiada Noka Serdarusic, przez lata prowadzący THW Kiel, jedną z najmocniejszych klubowych drużyn Europy. Słynny szkoleniowiec chciałby podobne sukcesy osiągnąć z reprezentacją, jest na początku drogi, ale już widać efekty pracy. Cała trójka przyjechała do Austrii, by walczyć, i to skutecznie. Niemcy mierzą w tytuł, jak zawsze, Szwedzi myślą o podium, a konkretnie - powrocie na szczyt. Ostatnio troszkę spuścili z tonu, a przecież w historii ME osiągali wyjątkowe sukcesy: aż trzykrotnie cieszyli się z pierwszego miejsca, co czyni ich najbardziej utytułowanym zespołem w stawce. - Grupa jest niezwykle trudna. Mistrzostwa Europy są większym wyzwaniem od mistrzostw świata, bo nie grają w nich drużyny przypadkowe, słabe, które można pokonać, nawet poczynając sobie na pół gwizdka. Tutaj każdy mecz jest niczym finał, trzeba wygrywać, bo tylko w ten sposób można zrealizować swoje plany. O grupowych rywalach wiemy wszystko, oni wszystko wiedzą o nas. Wyników nie sposób przewidzieć, bo każdy może wygrać z każdym - mówi Wenta. Polacy przed podróżą do Austrii nie chcieli wypowiadać się na temat swoich szans. Temat "medal" umiejętnie omijali, skupiając się na pierwszym spotkaniu - z Niemcami. To przeciwnik wyjątkowy, z którym Biało-Czerwoni zawsze toczyli twarde, fascynujące potyczki. Do dziś wszyscy sympatycy szczypiorniaka pamiętają finał mundialu w 2007 roku, w którym Niemcy okazali się minimalnie lepsi. Teraz obie drużyny zmierzą się wcześniej, w początkowej fazie turnieju, ale mecz będzie miał ogromne znaczenie. - Niezależnie od klasy rywala w każdym spotkaniu zagramy na 100 procent i będziemy walczyli do samego końca. To nasz plan na mistrzostwa, jeśli uda się go zrealizować, to powinniśmy być zadowoleni - przyznaje Karol Bielecki, jeden z liderów naszej kadry.
Polacy przygotowywali się do mistrzostw niezwykle starannie. Na treningach aż trzeszczały kości, nikt nie odpuszczał, bo wiedział, o jaką stawkę toczy się gra. Nasi w ostatnich latach dwukrotnie stali na podium mistrzostw świata, zdobyli serca kibiców. - Jakie mamy cele? Marzę, by po powrocie z Austrii na Okęciu znów nas witały tłumy fanów. Chcemy zagrać dla nich, bo na każdym kroku odczuwamy ich wsparcie - mówi Marcin Lijewski. W kadrze ponownie znalazł się Mariusz Jurasik. Doświadczony zawodnik, jeden z najlepszych w historii tej dyscypliny, obiecał Wencie, że wróci do reprezentacji, gdy trener uzna, że jest taka konieczność. Była, ponieważ zespół dopadła mała plaga kontuzji. Już od dawna uraz leczy Grzegorz Tkaczyk, teraz problemy wyeliminowały Damiana Wleklaka i Pawła Piwko. Na domiar złego zabieg usunięcia migdałków przeszedł starszy z braci Lijewskich, przez co przygotowania rozpoczął trochę później od kolegów. Polacy się jednak nie skarżyli. - Budujemy zespół od czterech, pięciu lat, wiele razem przeżyliśmy. Wypadło kilku ważnych graczy, ale na ich miejsce przyszli młodzi, choćby Bartek Jaszka i Tomek Rosiński. Wierzę, że wypełnią lukę - opowiada Artur Siódmiak, bohater ostatniego mundialu.
Mistrzostwa będą ciężkie psychicznie i fizycznie, do czołowej czwórki dotrą tylko najmocniejsi. Marząc o medalu, Polacy będą musieli rozegrać osiem spotkań, każde wyczerpujące, z przeciwnikiem prezentującym podobne umiejętności. Tytułu zdobytego dwa lata temu bronią Duńczycy, nasi uplasowali się wówczas na najwyższym w historii - siódmym miejscu. Teraz za faworytów numer jeden do złota uchodzą Francuzi, wśród kandydatów do medalu, obok naszych, znajdują się Chorwaci, Niemcy, Szwedzi, Duńczycy, Rosjanie...
Dziś Polacy zmierzą się z Niemcami (18.30), jutro ze Szwedami (20.30), w piątek ze Słoweńcami (20.15). Do kolejnej rundy awansują po trzy najlepsze drużyny z każdej grupy, ekipy z grupy C zmierzą się w Innsbrucku z zespołami występującymi w grupie D (Francja, Hiszpania, Węgry, Czechy). Runda finałowa toczyć się będzie w Wiedniu, półfinały zaplanowano na 30 stycznia, finał oraz mecz o trzecie miejsce dzień później.
Piotr Skrobisz



Kadra Polski:
bramkarze: Sławomir Szmal (Rhein-Neckar Loewen), Piotr Wyszomirski (Azoty Puławy); rozgrywający: Karol Bielecki (Rhein-Neckar), Bartłomiej Jaszka (Fuesche Berlin), Michał Jurecki (TuS N-Luebbecke), Mariusz Jurkiewicz (Reyno de Navarra San Antonio), Krzysztof Lijewski, Marcin Lijewski (obaj HSV Hamburg), Tomasz Rosiński (Vive Targi Kielce); skrzydłowi: Mateusz Jachlewski, Mariusz Jurasik, Patryk Kuchczyński (wszyscy Vive), Tomasz Tłuczyński (TuS N-Luebbecke, Niemcy); obrotowi: Bartosz Jurecki (S.C. Magdeburg), Artur Siódmiak (TuS N-Luebbecke), Daniel Żółtak (Vive).

Nasz Dziennik 2010-01-19 nr 15

Autor: jc