Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Po łupkowe zyski

Treść

Rząd przyspiesza prace nad nowymi regulacjami w zakresie eksploatacji złóż gazu łupkowego. Opozycja krytykuje przyjęte rozwiązania.

Powołanie Narodowego Operatora Kopalin Energetycznych to gwarancja dochodów Polski z gazu i ropy czy raczej realna perspektywa utraty przez Polskę własności złóż?

Powołanie narodowego operatora, konkurencyjny dostęp do koncesji i uproszczenie procedur środowiskowych to, zdaniem głównego geologa kraju Piotra Woźniaka, najważniejsze zmiany w przepisach dotyczących wydobywania gazu i ropy z łupków oraz ze złóż konwencjonalnych.

Woźniak zapowiada przyspieszenie prac nad regulacjami dotyczącymi wydobycia gazu łupkowego. Według ministra środowiska Marcina Korolca, rządowy projekt nowelizacji przepisów ma być gotowy do końca czerwca, a cały proces legislacyjny powinien zakończyć się jeszcze w tym roku. Rozwiązania proponowane przez rząd krytykuje opozycja. Chodzi o projekt nowelizacji ustawy Prawo geologiczne oraz ośmiu innych ustaw.

Wprowadzają one zmiany w systemie koncesji na wydobycie węglowodorów zarówno ze złóż konwencjonalnych, jak i niekonwencjonalnych, które z jednej strony mają ułatwić życie inwestorom, a z drugiej – zapewnić państwu profity z tytułu wydobywania bogactw naturalnych.

Konkurencja do koncesji

Ukłonem w stronę inwestorów jest zastąpienie dotychczasowych trzech wymaganych koncesji – osobno na poszukiwanie, rozpoznawanie i eksploatację złoża – jedną koncesją poszukiwawczo-wydobywczą przyznawaną na 10-30 lat.

Inwestorzy krytykują natomiast planowane zniesienie przywileju pierwszeństwa w otrzymaniu koncesji eksploatacyjnej dla firm, które odkryły i udokumentowały dane złoże, choć rząd zapewnia, że odbędzie się to z poszanowaniem praw nabytych.

Koncesje będą przyznawane wyłącznie w drodze przetargów.

– Wprowadzamy konkurencyjny dostęp do koncesji. Będą przyznawane temu, kto daje najlepsze warunki techniczne i finansowe oraz gwarantuje dotrzymanie terminów przewidzianych w harmonogramach – wyjaśnia Woźniak.

Koncesje będą obligowały firmy do wykonania odwiertów rozpoznawczych, udokumentowania złoża i rozpoczęcia eksploatacji w ciągu kilku lat pod rygorem odebrania koncesji. Zmieni się też charakter prawny koncesji: będą imiennie związane z podmiotem, co oznacza, że ich sprzedaż lub przejęcie przez inny podmiot będzie wymagało zgody resortu środowiska.

Akcje u operatora

Przy każdej nowo wydanej koncesji rozpoznawczo-wydobywczej obligatoryjnym udziałowcem mniejszościowym ma być państwowa spółka akcyjna pod nazwą Narodowy Operator Kopalin Energetycznych (NOKE), która będzie uczestniczyć w wąskim zakresie w kosztach eksploatacji kopalin i zyskach.

NOKE będzie zarazem organem odpowiedzialnym za ogłaszanie przetargów na koncesje. – Wzorem są kraje, które wydobywają dużo węglowodorów i mają swoich operatorów narodowych, jak Holandia, Dania i Norwegia. My też będziemy mieli – zapowiada Woźniak.

Część wpływów NOKE, wzorem Norwegii, ma trafiać na tzw. Fundusz Pokoleń, którego zadaniem będzie wspieranie innowacyjności, edukacji, nowych miejsc pracy, systemu emerytalnego i ochrony zdrowia.

Instytucję narodowego operatora ostro krytykuje opozycja.

– Kopaliny należą do Skarbu Państwa. Przekazanie ich NOKE jako państwowej spółce akcyjnej to prosta droga do wyzbycia się przez państwo własności kopalin. Nie ma żadnych gwarancji, że akcje NOKE nie zostaną przez ten lub inny rząd sprzedane, gdy fiskus znajdzie się w kłopotach – ostrzega poseł Mariusz-Orion Jędrysek (PiS), były główny geolog kraju.

– Można sprzedać wszystko jednym pociągnięciem pióra, bo NOKE obejmie udziałami wszystkie koncesje na kopaliny energetyczne, a więc akcje wszystkich węglowodorów, złóż węgla kamiennego i brunatnego – tłumaczy.

Zwraca też uwagę, że nie powstała dotąd projektowana przez PiS Polska Służba Geologiczna, której zadaniem miała być m.in. wycena kopalin i określanie udziałów Skarbu Państwa w poszczególnych spółkach powoływanych na koncesjach. Według niego, Państwowa Służba Geologiczna, której rolę pełni Państwowy Instytut Geologiczny, nie wywiązuje się z zadania ochrony interesów państwa, ponieważ jako jednostka naukowa pozostaje w konflikcie interesów.

Pomysł NOKE nie podoba się też inwestorom. Traktowany jest przez nich jak kula u nogi, która zaburza ład korporacyjny, przynosząc niewiele pożytku.

Dzieje się tak głównie z powodu niewielkiej, maksymalnie 5-procentowej partycypacji polskiego operatora w kosztach przedsięwzięć biznesowych (nieprofesjonalnie przeprowadzonej „transformacji” zawdzięczamy, że Polski na większy udział nie stać). Dla porównania, norweski czy holenderski operator narodowy jest w stanie wziąć na siebie nawet do 30 proc. kosztów eksploatacji.

Monitoring nad prawidłowym wykonywaniem koncesji ma sprawować Generalna Inspekcja Ochrony Środowiska.

GIOŚ zabraknie fachowców?

– Upraszczamy procedury środowiskowe, które dla inwestorów, zwłaszcza nieeuropejskich, są trudne do przejścia i długotrwałe – zapowiada Woźniak.

Po wejściu nowych przepisów łatwiej będzie uzyskać decyzję o uwarunkowaniach środowiskowych. Inwestor nie będzie musiał występować o decyzję administracyjną w fazie wierceń poszukiwawczych do 5 tys. m głębokości, ale dopiero na etapie wydobycia.

Nie będzie też występował o decyzję dla całego obszaru objętego koncesją, lecz dla obszaru w promieniu 500 m od odwiertu, osobno dla każdego odwiertu. Projekt ogranicza ponadto krąg organizacji ekologicznych, które mogą zgłaszać zastrzeżenia środowiskowe, do tych, które działają co najmniej rok od rejestracji.

Chodzi o to, aby zapobiec powstawaniu inicjatyw ad hoc celem wyłudzenia pieniędzy od inwestorów. Wydawanie decyzji środowiskowych będzie domeną GIOŚ i inspektoratów regionalnych.

Projekt nowelizacji przewiduje także wzrost opłat dla firm z tytułu eksploatacji kopalin. Wpływy z tego tytułu mają trafiać głównie do gmin, na których terenie trwa wydobycie (60 proc.), ale także do samorządów powiatowych i wojewódzkich (po 15 proc.) oraz Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska (10 proc.). Kwestię podatków od wydobycia węglowodorów ureguluje w osobnej ustawie minister finansów.

– Eksploatacja ropy i gazu z łupków ma to do siebie, że przez pierwsze dwa lata wydobycie jest bardzo wysokie, a potem spada do kilku procent. Dlatego wysokie podatki od kopalin mają ten skutek, że inwestor po kilku latach rezygnuje z dalszego wydobycia, niemal całe złoże pozostawiając pod ziemią – ostrzega Jędrysek.

W ramach poszukiwań gazu łupkowego do połowy maja wykonano w Polsce łącznie 44 odwierty – poinformował Woźniak. W tym roku wykonane zostały trzy wiercenia z zaplanowanych 41, a dalszych pięć jest w toku. Od stycznia do 17 maja 2013 r. wykonano także siedem wierceń za gazem konwencjonalnym i jedno wiercenie za gazem typu „tight”.

Nasz Dziennik Środa, 5 czerwca 2013

Autor: jc