Po co wzywali Maraszka?
Treść
Z Andrzejem Derą, posłem PiS, członkiem Krajowej Rady Sądownictwa, rozmawia Mateusz Dąbrowski
Komisja hazardowa obraduje już ponad dwa miesiące, a rezultatów jej pracy nie widać. Czy ten czas nie został zmarnowany?
- Oczywiście, że został zmarnowany, bo komisja zamiast zajmować się aferą hazardową, próbowała opóźnić prace poprzez absurdalne wykluczenie posła Zbigniewa Wassermanna i poseł Beaty Kempy oraz próbę pokazania ich związków z tą sprawą. To działanie miało na celu wyeliminowanie z komisji posłów Prawa i Sprawiedliwości, a nie wyjaśnienie sprawy.
Na wczorajszym posiedzeniu komisji przesłuchano kolejnych świadków, wśród nich m.in. Ryszarda Maraszka, który - jak się okazało - nie miał nic wspólnego z tworzeniem ustawy o grach i zakładach wzajemnych i po kilku minutach opuścił posiedzenie...
- Komisja hazardowa jest prowadzona w sposób skandaliczny. Wniosek o przesłuchanie Ryszarda Maraszka zgłosili posłowie Platformy Obywatelskiej bez wskazania na jego okoliczność. Z tego, co wiem, to nie było do niego żadnych pytań. Także wzywanie wszystkich świadków na jedną godzinę, którzy siedzą po kilka godzin i czekają na przesłuchanie, jest czymś absurdalnym.
Sądzi Pan, że komisja wyjaśni tę sprawę do końca lutego?
- Myślę, że komisja wyjaśni wiele rzeczy, ale na pewno nie do końca lutego. Uważam, że trzeba będzie wydłużyć jej prace do końca czerwca, i wtedy pokaże ona aspekt polityczno-prawny tej sprawy.
Dziękuję za rozmowę.
Nasz Dziennik 2010-01-15 nr 12
Autor: jc