Po co się uczyć?
Treść
Pamiętam ogromną popularność przeboju zespołu Pink Floyd Another Brick In The Wall. Piosenka stała się „hymnem” wszystkich uciemiężonych nauką w szkole. Kontrola umysłów, produkowanie zunifikowanych obywateli – nie, tak być nie może. Jednak, jak wiele rewolucyjnych koncepcji, ta przedstawiana w piosence sprowadzała się do burzenia tzw. starego porządku nie oferując nic w zamian. Niedawno widziałem film przedstawiający szkołę, czy klasę nowego typu: młodzież, oczywiście zgodnie z zasadami poprawności politycznej, różnych ras, krąży po sali bez ławek, za to pełnej miejsc do siedzenia, leżenia, wiszenia, w dowolnej pozycji, z bieżnią mechaniczną dla uczących się w biegu, poduchami dla wyczerpanych i tym podobnymi udogodnieniami. Nie zauważyłem w tym rozgardiaszu nikogo, kto przypominałby nauczyciela. Tym bardziej dziwne wydało mi się, że większość młodzieży dzierżyła w rękach coś, co wyglądało na książki, a spodziewałem się tabletów, albo komiksów. Pink Floydzi śpiewali o burzeniu, czyli lansowali via negativa, film pokazuje jakiś pomysł na via positiva współczesnej edukacji, ale czy na pewno?
Zamilcz, słuchaj i ucz się. Milczenie, choć często niełatwo, przychodzi samo wobec wielkiego autorytetu. Gdy na salę wchodził profesor prowadzący wykład, wszyscy studenci w auli, włącznie ze mną, przerywali rozmowy i wstawali. Podobnie było w szkole średniej, choć tam był to zwyczaj narzucony. Tak, czy inaczej, uważam, że takie rytuały sprzyjają skupieniu i przygotowaniu się do słuchania. Nie byle jakiego słuchania, tylko skupionego, uważnego. W obydwu wyżej opisanych scenach jest dużo hałasu, zamieszania, braku koncentracji. W obydwu dominuje przekonanie, że tym, co najlepsze jest spontaniczność i wolna wola, a raczej samowola, nazywana wolnością.
Dwie książki o. Anselma Grüna OSB, które zakwalifikowałem do refleksji poświęconej uczeniu się to: Życie w rytmie stworzenia, oraz Chrystus w bracie. Współautorem pierwszej jest o. Alois Seuferling OSB, a drugiej o. Fidelis Ruppert OSB. Żeby się czegoś nauczyć, trzeba posiąść umiejętność słuchania. Słuch jest jednym ze zmysłów człowieka, choć niektórzy są go pozbawieni. Paradoksalnie, nie potrzebujemy tego zmysłu, by usłyszeć to, co istotne. Ludzie głucho-niemi są świetnymi słuchaczami, tak jak ludzie ociemniali są doskonałymi obserwatorami. Dzieje się tak, ponieważ starają się, uczą się, uzupełnić te brakujące zmysły tak, by ich życie nie było bardziej uciążliwe od życia innych ludzi. Ośmielę się postawić tezę, że mowa jest najmniej ważnym zmysłem, a jednak, obok przekazu wizualnego, dominuje w komunikacji i relacjach między ludźmi.
Czym w takim razie są relacje? Czy to jest gadanie, czy to jest słuchanie? Mógłby tak zaśpiewać śp. Marek Grechuta. Prawidłowych relacji trzeba się nie tyle nauczyć, co uczyć ich budowania przez całe życie. Budowania relacji z Bogiem. Budowania relacji z Bogiem w ludziach. Już na początku książki Chrystus w bracie Autorzy przywołują zasadę sformułowaną w 3 rozdziale Reguły św. Benedykta. Opat zwołuje wszystkich braci, by rozważyć ważną sprawę, gdyż Pan często właśnie komuś młodszemu objawia to, co jest lepsze (RB 3,3). Innymi słowy opat słucha i uczy się. Jednak to na nim ostatecznie spoczywa odpowiedzialność za decyzję. To specyficzne połączenie demokracji i jednoosobowej odpowiedzialności we wspólnotach benedyktyńskich zauważył także w swoich opracowaniach na temat świętych Kościoła Katolickiego Walter Nigg, pastor Kościoła Ewangelicko-Reformowanego w szwajcarskim Dällikon i adiunkt historii Kościoła w Zurychu. Myślę, że dla współczesnych polityków ta nauka o demokracji z VI wieku powinna być wskazówką, jak postępować by budować zdrowe relacje na każdym poziomie. Cóż, znakomita większość z nich woli burzyć, albo stawia na całkowitą spontaniczność, sterowaną jedynie emocjami oraz partykularnymi interesami. Uczyć się? Po co?
Wskazania praktyczne, dotyczące wspólnej narady, osobistej rozmowy, relacji z trudnym bliźnim, służby innym, przebaczenia, dziękczynienia, a nawet leczenia relacji, są trzonem książki Chrystus w bracie. Autorzy nie ograniczają się do analizy, podają konkretne zalecenia. Dlaczego to takie trudne? Ponieważ nie są to narzędzia typu młotek, czy śrubokręt. Nie można się tego nauczyć teoretycznie, ale tylko poprzez cierpliwa praktykę, w duchu modlitwy i pogłębiania relacji z Bogiem.
Człowiek powinien być twórczy. By być twórczym, trzeba mieć talent, boży dar, ale także wymaga to intensywnej pracy nad sobą. Malcolm Gladwell, kanadyjski pisarz, w jednej ze swoich książek wskazuje, że potrzeba przynajmniej 10000 godzin by doskonale opanować jakąś umiejętność. Składa się na to nauka, ćwiczenie i praktyka. Po prostu nie da się tego pominąć. Według św. Benedykta „rzemieślnik klasztorny” jest przede wszystkim artystą. Chińczycy chwaliliby kung fu (Gõngfu), czyli wysoki poziom umiejętności w danej dziedzinie. Jednak w ujęciu św. Benedykta nie może to być tylko sztuka dla sztuki, perfekcjonizm, albo działanie w celu osiągania jakiś korzyści. Dlatego też dzieła, jakie powstają, nie powinny być sprzedawane po maksymalnej cenie, ale nieco taniej niż wskazywałaby na to ich rzeczywista wartość. Wartość materialna nie może przesłonić wartości, jaką jest nie tyle samo dzieło, co cały proces jego tworzenia. Nieustannie się módlcie (1 Tes 5,17), także swoją pracą – jak wycenić modlitwę? To wezwanie jest skierowane do wszystkich chrześcijan, nie tylko do mnichów. Kryterium opłacalności nie ma tu znaczenia.
W książce Życie w rytmie stworzenia mocno zaakcentowane jest wyczucie i przestrzeganie właściwej miary. Temu tematowi poświęcony jest jeden rozdział, ale ja wskazałbym ten właśnie aspekt jako motyw przewodni całej książki. Jak odkryć, co jest tą właściwą miarą? Mamy skłonność do popadania w przesadę. Widać to najwyraźniej we wszelkiego rodzaju dyskusjach na tematy polityczne. Umiejętność prowadzenia sporów, sztuka retoryki, dawno zanikły. Język stał się szorstki, a nawet pełen wulgaryzmów i wyzwisk, wzajemnych oskarżeń i pomówień oraz tzw. personalnych wycieczek. To dobry przykład totalnego nieumiarkowania. Bez właściwej miary w sposobie prowadzenia sporu nie ma mowy o dojściu do porozumienia. Skąd więc ta żarliwość i potok słów? Właściwa miara służy budowaniu relacji, także w sytuacjach codziennych, jak na przykład przy wydawaniu posiłków. W Regule św. Benedykt zapisał to w taki sposób: Należy wydawać dwa posiłki gotowane, biorąc pod uwagę niedomagania różnych braci (RB 39,1). To proste i – zdawałoby się – oczywiste stwierdzenie ukazuje nie tyle elastyczność Reguły, ale stosowaną w niej zasadę właściwej miary. Jest ona odzwierciedleniem zasady przypisywanej św. Augustynowi: in necessariis unitas, in dubiis libertas, in omnibus caritas (w tym, co konieczne – jedność, w sprawach wątpliwych – wolność, we wszystkim – miłość).
By tą właściwą miarę, dla każdej osoby inną, ustalić i zachować, konieczne są czujność i uwaga. Dzięki nim można żyć w zdrowych relacjach z Bogiem, ze sobą oraz z innymi ludźmi. Odwracając sentencję św. Augustyna: nie można we wszystkim trwać w miłości bez zachowania właściwej miary i rozeznania, co ważne, a co mniej istotne, czy też wątpliwe. Bóg sprawia, że słońce wschodzi nad dobrymi, i nad złymi, dlaczego tak wiele wysiłku jest marnowane na ciągłe próby gaszenia Bożego Światła? W kontekście przeczytanych i opisanych tu książek o. Anselma stwierdzam, że tak wiele muszę się jeszcze nauczyć, by zrozumieć i zrealizować polecenie naszego pana, Jezusa Chrystusa:
Wy jesteście światłością świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapala się też lampy i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciła wszystkim, którzy są w domu. Tak niech wasze światło jaśnieje przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie. (Mt 5,14-16)
O. Anselm Grün OSB zmusza do myślenia, nie dając gotowych recept. Bycie twórczym oznacza opanowanie umiejętności uważnego słuchania w milczeniu oraz uczenia się w pokorze i modlitwie, nieustannie doskonaląc i wykorzystując swoje talenty, na chwałę Boga i pożytek dla bliźnich.
Henryk Metz – kierownik projektów i programów w branży IT oraz ekspert/trener metod ciągłego doskonalenia. Ikonopisarz, członek Senatu Śląskiej Szkoły Ikonograficznej, reprezentuje Wydział Światło i Zbawienie ŚSI. Wraz z żoną Zofią pomaga zainteresowanym poznawać i doskonalić się w sztuce pisania ikon we wspólnocie Ikonopisarzy Wszystkich Świętych przy parafii pw. Wszystkich Świętych w Gliwicach.
Źródło: ps-po.pl,
Autor: mj