Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Po budżecie Afganistan

Treść

Dopiero w piątek dojdzie do podpisania umowy pomiędzy ugrupowaniami koalicyjnymi dotyczącej blokowania list wyborczych w zbliżających się wyborach samorządowych. Samoobrona już zapowiada, że nawet jeśli znajdzie się w gronie sygnatariuszy porozumienia, to i tak nie będzie ono obowiązywało na terenie całego kraju. Wczoraj utarczki wewnątrzkoalicyjne zastąpiła prawdziwa "wojna o Afganistan". Samoobrona zapowiedziała złożenie w Sejmie uchwał: krytycznie oceniającej działania ministra Radosława Sikorskiego i o wycofaniu polskiego wojska z Iraku.

Zapowiadane w niedzielę przez wicepremiera Romana Giertycha, lidera LPR, podpisanie pomiędzy ugrupowaniami koalicyjnymi umowy dotyczącej blokowania list wyborczych, o ile w ogóle będzie miało miejsce, nastąpi dopiero w piątek.
- A kto z kim będzie blokował? Jeszcze nic nie jest postanowione, widać przecież, jaka jest sytuacja w Sejmie i wszystko może jeszcze się wydarzyć - powiedział nam wczoraj Krzysztof Filipek, pełniący obowiązki przewodniczący klubu parlamentarnego Samoobrony
Owo "wszystko" to zarówno rozpad koalicji, jak i osłabienie Samoobrony, którą zamierza opuścić grupa posłów. W ubiegłym tygodniu, jak się dowiedzieliśmy, odbyło się spotkanie "dyscyplinujące". Tym posłom, których władze klubu podejrzewają o rozłamowe zamiary, przypominano o grożących za opuszczenie partii sankcjach, łącznie ze spłatą weksli. Sęk w tym, że w myśl obowiązującego prawa takie weksle nie mają żadnej wartości i z tego faktu zdają sobie sprawę sami działacze partii Andrzeja Leppera, którzy przyznają, że układ na scenie politycznej jeszcze może się zmienić.
- Nawet jeśli grupa działaczy odejdzie, to nie sądzę, żeby PiS ich przygarnął - mówi jeden z polityków Samoobrony.
Secesjonistami z Samoobrony zainteresowane jest jednak przede wszystkim Narodowe Koło Parlamentarne, które widzi w tym szanse przekształcenia się w klub. A w przypadku rozłamu w ugrupowaniu Samoobrona stałaby się znacznie mniej atrakcyjnym partnerem dla PiS. Dlatego też jej liderzy szukają nowego partnera, choć przyznają, że to "tak na wszelki wypadek".
- Andrzej Lepper rozmawiał z Donaldem Tuskiem, ale nie robiłbym z tego jakiejś wielkiej sensacji. Media, które to nagłośniły, mocno przesadziły. Rozmowa była kurtuazyjna, rozmawia się z każdym, ale nie wiązała się z jakimiś konkretami wyborczymi - powiedział nam Filipek. Zaznaczył również, że ewentualna deklaracja, z kim jego partia zablokuje listy, może zapaść dopiero na 25 dni przed wyborami samorządowymi. Taki termin bowiem zapewnia zmieniona ustawa o ordynacji wyborczej.
- Jeżeli podpiszemy w tym tygodniu takie porozumienie z PiS czy z LPR, to i tak nie będzie ono obowiązywało na terenie całego kraju - twierdzi Filipek.
Chociaż fakt spotkania i rozmowy wicepremiera Andrzeja Leppera z Donaldem Tuskiem, do której miało dojść w miniony piątek w Poznaniu, potwierdzają zarówno Janusz Maksymiuk, jak i Krzysztof Filipek, wczoraj szef Samoobrony zaprzeczył tym informacjom. - Byłem w piątek w Poznaniu, ale żadnego spotkania z panem Tuskiem, żadnej rozmowy nie było - przekonywał Lepper.

To nie wotum nieufności
Kwestia zwiększenia polskiego kontyngentu wojskowego w Afganistanie zastąpiła dotychczas używany przez polityków Samoobrony i LPR argument "budżetowy" wykorzystywany w sporach wewnątrzkoalicyjnych. Jak zapowiedział wiceszef Samoobrony Janusz Maksymiuk, dzisiaj jego ugrupowanie złoży do marszałka Sejmu projekty uchwał w sprawie udziału polskiego kontyngentu wojskowego w misji w Afganistanie oraz wycofania polskich wojsk z Iraku. Wcześniej Lepper deklarował, że takie projekty trafią do marszałka już w poniedziałek. Ale nie trafiły. - Umowa koalicyjna zobowiązuje nas, żeby na własnych ministrów nie składać wniosków nieufności, więc nie należy tego tak traktować - zapewnia Maksymiuk.
Dla polityków PiS ewentualne złożenie przez partię Leppera podobnego projektu uchwały będzie jednak jednoznacznie traktowane jako atak na rząd.
- Raptem trzy miesiące temu rozmawialiśmy o tym na posiedzeniu sejmowej komisji obrony, omawiał to pan generał Koziej i wówczas ze strony Samoobrony nie podniósł się ani jeden głos sprzeciwu. Krytyka wobec ministra Sikorskiego jest głęboko niesprawiedliwa, bo to decyzja całego rządu - powiedział nam poseł Michał Jach (PiS), członek sejmowej Komisji Obrony Narodowej.
Również marszałek Sejmu Marek Jurek projekt uchwały przygotowanej przez Samoobronę określił jako "dziwny", który należy traktować jako "wotum nieufności dla ministra, ze strony wicepremiera wbrew stanowisku premiera". Jurek zapewnił, że projekty uchwał przedstawi premierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu z prośbą o przygotowanie opinii na ten temat.
- Bieg projektowi uchwały w sprawie wysłania polskich wojsk do Afganistanu nadam wówczas, kiedy będę mógł prezydium Sejmu przedstawić opinię premiera - mówił wczoraj Marek Jurek w TVP.
Jarosław Kaczyński zapewnił wczoraj, że nie widzi potrzeby sejmowej debaty na temat wyjazdu wojsk polskich do Afganistanu. Według niego, nie ma sensu debatować nad tym, co zostało dawno postanowione. - A decyzja o wysłaniu wojsk do Afganistanu zapadła jeszcze za poprzednich rządów - stwierdził. - Podjął ją rząd Belki albo Millera - dodał. Według premiera, debata postawiłaby państwo polskie w sytuacji "niepowagi i nierzetelności sojuszniczej". Pytany o powrót Zyty Gilowskiej do rządu, Jarosław Kaczyński stwierdził, że podtrzymuje złożoną wcześniej przez siebie deklarację. - Liczę, że propozycję tę przyjmie - powiedział. Jego zdaniem, cała sprawa rozbija się o to, że nie ma w tej chwili w kraju prezydenta i nie ma na dziś konstytucyjnych możliwości powołania wicepremiera. Jarosław Kaczyński zapewnił też, że PiS nie szykuje wniosku o samorozwiązanie Sejmu. Według niego, jest to gra polityczna Andrzeja Leppera. - Ta gra jest niedobra, bo destabilizuje sytuację polityczną w kraju - uznał premier.
Wojciech Wybranowski

"Nasz Dziennik" 2006-09-19

Autor: wa