Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Plecami do dzieci

Treść

W 1970 r. kobieta rodziła w Niemczech średnio dwoje dzieci, dzisiaj jest to tylko 1,31. Minister do spraw rodzin Ursula von der Leyen - matka siedmiorga dzieci, przez jednych stawiana za wzór, przez innych przeciwnie - przedstawiana jako wyrodna matka, uważa, że Niemcy nie staną się przyjazne dzieciom, jeśli nie pozwoli się młodym kobietom i mężczyznom rozwijać ich talentów w miejscu pracy i mimo to tworzyć szczęśliwe rodziny. Postulat zwiększania liczby żłobków, forsowany przez Leyen, ma tylu samo zwolenników, co przeciwników.

"Ludzie tak czy owak będą mieli dzieci" - to przekonanie byłego kanclerza Niemiec Konrada Adenauera od dawna już przestało dotyczyć jego własnego kraju, w którym największy wpływ na wskaźniki urodzin mają muzułmańscy imigranci. Spośród kobiet niemieckich urodzonych w 1940 r. tylko co dziesiąta nie miała dzieci, spośród tych z rocznika 1965 już co trzecia była bezdzietna. W ciągu tylko jednej generacji potroiła się liczba kobiet, które nie urodziły dziecka. Niemcy, chcąc zapobiec starzeniu się swego społeczeństwa, musiałyby uzyskać wskaźnik przyrostu naturalnego wynoszący 3,8 dzieci przypadających na jedną kobietę - cel ponad wszelką wątpliwość utopijny, gdyż nawet kraje rozwijające się nie mogą wykazać się tak wysokim przyrostem naturalnym.
Sytuacja demograficzna kraju mocno niepokoi władze niemieckie, które próbują zmienić ten stan rzeczy, wprowadzając nowe regulacje prawne. Głównym rysem obecnej polityki rodzinnej Niemiec jest wspieranie rodzin decydujących się na dzieci. W budżecie państwa przeznaczono na ten cel 4 mld euro. Od 2007 r. w miejsce zasiłku wychowawczego wprowadzono zasiłek rodzicielski, który przysługuje jednemu z rodziców (matce lub ojcu) przez 12 miesięcy po urodzeniu dziecka. Zasiłek ten to 67 procent dotychczasowego dochodu netto rodzica, który występuje o przyznanie urlopu na dziecko. Maksymalna wysokość tego świadczenia wynosi 1800 euro. Urlop na dziecko może być przedłużony o kolejne dwa miesiące, pod warunkiem jednak, że wystąpi o niego drugi rodzic. Tak więc zasiłek rodzicielski wypłacany jest przez nie dłużej niż 14 miesięcy, przy czym mogą z niego korzystać obydwoje małżonkowie w czasie uzgodnionym między sobą, nie dłużej jednak niż 12 miesięcy jedno z nich. Rodzicom, którzy na rok przed urodzeniem dziecka byli bezrobotni, przyznawany jest zasiłek w kwocie 300 euro miesięcznie.

Pieniądze to nie wszystko
- Polityka prorodzinna wpływa na decyzje rodziców o posiadaniu potomstwa, jednak należy pamiętać, że nie jest czynnikiem determinującym. Im państwo stwarza atrakcyjniejsze warunki do życia, tym więcej ludzi decyduje się na posiadanie dzieci, jednak ważne jest także, jaki model rodziny promują władze - wskazuje w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Wolfgang Rotzschi, rzecznik niemieckiej organizacji Kirche in Not.
- Obecnie w Niemczech trwają dyskusje nad odpowiednim modelem rodziny. Kiedyś obowiązywał model, w którym kobieta zajmowała się domem i wychowywaniem dzieci, teraz do głosu dochodzą również inne trendy. Należy się jedynie zastanowić, czy są one słuszne i jak głęboko państwo powinno angażować się w ich promocję - dodaje.
Minister do spraw rodzin Ursula von der Leyen - matka siedmiorga dzieci, przez jednych stawiana za wzór, przez innych zaciekle krytykowana, uważa, że Niemcy nie staną się przyjazne dzieciom, jeśli nie pozwoli się młodym kobietom stworzyć warunków ułatwiających podjęcie pracy zawodowej po urodzeniu dziecka. Zdaniem minister Leyen, wiele w tym względzie mają do powiedzenia pracodawcy, których zadaniem jest stworzenie warunków pracy umożliwiających pogodzenie życia zawodowego z życiem rodzinnym.
Przeciwko polityce Leyen protestują m.in. niektórzy katoliccy biskupi, którzy wskazują, że prawdziwa promocja rodziny powinna polegać na ukazywaniu piękna życia domowego, a nie zachęcaniu kobiet do ucieczki z domu.
Dla Niemców wzorem jest Francja, gdzie wskaźnik płodności to ponad dwoje dzieci na jedną kobietę przy zatrudnieniu wynoszącym 80 procent. Francja wraz z Irlandią stanowią najbardziej płodne kraje w UE. Jednocześnie co druga Francuzka wraca do pracy po urodzeniu dziecka. Zdaniem kanclerz Angeli Merkel, minister von der Leyen "wrzuciła do wody kamień i wskazała na problem", któremu rząd niemiecki chce stawić czoła.
Małgorzata Skowrońska, WM
"Nasz Dziennik" 2007-07-28

Autor: wa