Platforma wypala żelazem
Treść
Platforma Obywatelska chce się pozbyć z hazardowej komisji śledczej  reprezentantów Prawa i Sprawiedliwości: Zbigniewa Wassermanna i Beaty Kempy.  Przewodniczący komisji Mirosław Sekuła powiedział, że daje posłom PiS czas, by  sami zrezygnowali z uczestniczenia w pracach komisji. 
Nie lada  wydarzenie w Sejmie. Po dwóch miesiącach absencji do prac w ławach poselskich  wrócił bohater spotkania na cmentarzu z lobbystą branży hazardowej, poseł, który  "sam chodził i wstrzymywał ustawę hazardową" w interesie branży hazardowej -  Zbigniew Chlebowski. "Zbycho" może czuć się pewnie, bo hazardowa komisja śledcza  perfekcyjnie wywiązuje się z zapowiadanego przez premiera Donalda Tuska  "wypalenia afery hazardowej żelazem" i nawet na milimetr nie posunęła się w  swoich pracach. A nawet gdyby się trochę posunęła, to swoich kandydatów na  winnych już znalazła. Do Przemysława Gosiewskiego, który decyzją komisji z  zeszłego tygodnia zostanie wezwany na świadka, dołączy prezes Prawa i  Sprawiedliwości - Jarosław Kaczyński, którego wezwanie komisja przegłosowała  wczoraj. Aby niczego nie zaniedbać, mając w pamięci zapewnienie premiera o  "wypalaniu żelazem", posłowie Platformy chcą posunąć się dalej. Niewystarczające  okazuje się niedopuszczenie Zbigniewa Wassermanna (PiS) do prezydium komisji  śledczej. Chcą, by posłowie opozycji, którzy mają jakiekolwiek przygotowanie do  prowadzenia działań śledczych i mogą być zbyt dociekliwi: była wiceminister  sprawiedliwości Beata Kempa i prokurator Zbigniew Wassermann, opuścili szeregi  komisji. W tej sytuacji wyraźnie zlekceważony może czuć się trzeci reprezentant  opozycji Bartosz Arłukowicz (SLD). Jednak pewnie dlatego, że nie jest  prokuratorem, a lekarzem. A może dlatego, że Arłukowicza, tak jak posłów PO,  bardziej interesuje przygotowywanie ustawy hazardowej za czasów rządów Jarosława  Kaczyńskiego niż rządu Donalda Tuska.
Jarosław Urbaniak (PO) chciał, by Kempę  i Wassermanna wezwać przed komisję jako świadków. Swój wniosek - przynajmniej  tymczasowo - wycofał, bo chce, aby najpierw komisja zwróciła się do Biura Analiz  Sejmowych o opinię, czy posłowie PiS jako członkowie komisji mogą stanąć przed  nią w charakterze świadków.
Przewodniczący komisji Mirosław Sekuła mówił, iż  daje czas posłom PiS na samodzielne podjęcie decyzji o opuszczeniu komisji.  Urbaniak argumentował, że według opinii Biura Analiz Sejmowych nie ma  wątpliwości, że zarówno Kempa, jak i Wassermann brali udział w pracach nad  ustawą hazardową. Wassermann przedstawił dwie opinie prawne stwierdzające, że  nie ma przesłanek, aby odwoływać posłów z komisji. 
Oboje, jako członkowie  rządu: Kempa - jako wiceminister sprawiedliwości, a Wassermann, jako minister  koordynator ds. służb specjalnych, musieli rutynowo zgłosić swoje uwagi do  ustawy. Według Wassermanna, jego uwagi miały na celu jedynie zabezpieczenie  interesu państwa. - Chodziło o to, aby nadzór nad hazardem sprawowały nadal dwa  resorty: skarbu i finansów. Podstawą wyłączenia członka komisji może być  wątpliwość co do jego bezstronności, inaczej mówiąc, "ja jestem stronniczy w tej  komisji". Dlaczego jestem stronniczy? Dlatego że w swojej opinii powiedziałem:  zabezpieczmy lepiej majątek Skarbu Państwa? Trzeba mnie wyrzucić z prezydium,  trzeba mnie wyrzucić z komisji i zostawić trzech członków, mam powiedzieć, z  jakiej partii? - mówił Wassermann. Na posiedzeniu komisji poinformował, że od  marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego otrzymał dwa pisma, w których wzywany  jest do złożenia immunitetu w związku z tym, że chce go oskarżyć były szef WSI  generał Marek Dukaczewski oraz Piotr Niemczyk, były pracownik służb specjalnych.  - Czy to jest przypadek, czy to może ma jakieś znaczenie - pytał Wassermann.  
Komisja zdecydowała wczoraj o wezwaniu następnych świadków. Oprócz Jarosława  Kaczyńskiego mają zeznawać m.in. byli ministrowie finansów: Zyta Gilowska i  Stanisław Kluza, byli ministrowie sportu: Tomasz Lipiec i Elzbieta Jakubiak  (posłanka PiS), a także były premier Leszek Miller. Bartosz Arłukowicz (SLD)  dociekał, czy zgłoszenie do tej pory kilkudziesięciu świadków do przesłuchania  może być traktowane jako chęć zablokowania prac komisji. Biorąc pod uwagę, że do  końca lutego komisja musi przedstawić raport ze swoich prac, to przesłuchanie  wszystkich zgłoszonych świadków jest praktycznie niemożliwe. Pytania jednak  trafiały w próżnię, bo komisja wciąż pracuje bez jakichkolwiek niezależnych  ekspertów czy nawet asysty sejmowych prawników.
Do komisji śledczej trafiła  analiza Centralnego Biura Antykorupcyjnego z czerwca 2007 roku w sprawie ustawy  hazardowej, którą do Ministerstwa Finansów w 2006 roku przekazał ówczesny  wicepremier Przemysław Gosiewski. CBA ostrzega w niej, że projekt przygotowały  osoby związane z Totalizatorem Sportowym, i ma on na celu wyłącznie uzasadnienie  zorganizowania przetargu na zakup sprzętu do wideoloterii. W ciągu 5 lat na  zakup urządzeń do wideoloterii planowano wydać 1,8 mld zł, a skorzystać na tym  miała firma Gtech, która miała dostarczyć odpowiednie  oprogramowanie.
Artur Kowalski
Nasz Dziennik 2009-12-02
Autor: wa
Tagi: komisja hazardowa