Platforma steruje prokuraturą
Treść
"Projekt zarzutów" dla Mariusza Kamińskiego, o którego szczegóły w czerwcu  br. dopytywał w rzeszowskiej prokuraturze poseł Sebastian Karpiniuk, sugeruje,  że między śledczymi a politykami Platformy Obywatelskiej mogła istnieć nić  porozumienia. Powstaje tu także pytanie o jakość działań prokuratury, bo skoro w  czerwcu politycy wiedzieli już o "projekcie", to dlaczego decyzja o postawieniu  zarzutów podjęta została dopiero we wrześniu? W ocenie posła Zbigniewa  Wassermanna (PiS), cała sprawa, która ujrzała światło dzienne po publikacji  "Naszego Dziennika", rodzi wiele pytań, na które można by znaleźć odpowiedzi  podczas śledztwa. Poseł nie wykluczył, że przygotuje stosowne  zawiadomienie.
24 czerwca br. poseł Sebastian Karpiniuk wystąpił do  rzeszowskiej prokuratury - pozornie jako przewodniczący sejmowej komisji ds.  nacisków - dopytując o szczegóły "projektu zarzutów" dla Mariusza Kamińskiego,  ówczesnego szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego. W tym czasie, w ocenie  prokuratury, śledztwo dotyczące afery gruntowej toczyło się "w sprawie" i  rozważane były różne scenariusze zakończenia tego postępowania.
W ocenie  posła Zbigniewa Wassermanna (PiS), jeśli Sebastian Karpiniuk, występując do  prokuratury, działał jako przewodniczący komisji ds. nacisków i z jej  upoważnienia, to jego działanie można zrozumieć, bo sejmowa komisja ma możliwość  kontroli pracy prokuratury w zakresie prawidłowości podejmowanych przezeń  działań. W tym przypadku jednak sama prokuratura zauważyła, że forma działania  Karpiniuka nie była jasna, i odmówiła posłowi informacji. Tu jednak zastanawia  forma "projekt zarzutów", jakiej poseł-prawnik użył w swoim piśmie do  prokuratury. - Nie ma w kodeksie postępowania karnego instytucji projektu  postanowienia o postawieniu zarzutów, albo jest takie postanowienie, albo go nie  ma. Nie ma czegoś takiego jak projekt zarzutu do wersji śledztwa. Przez 30 lat  byłem prokuratorem i z czymś takim się nie spotkałem - ocenił Wassermann. Jak  zaznaczył, jeżeli dowody zebrane w sprawie uzasadniają przedstawienie zarzutów,  to należy takie postanowienie sporządzić i niezwłocznie ogłosić. - Słowo  "niezwłocznie" jest bardzo ważne. Tymczasem mityczny "projekt zarzutów" miał  funkcjonować już w maju br., a decyzja o postawieniu zarzutów Mariuszowi  Kamińskiemu została podjęta we wrześniu. Pan premier dał nam wykładnię terminu  "niezwłocznie", dając panu prezydentowi trzy dni na wydanie opinii w sprawie  odwołania Mariusza Kamińskiego. Tu mamy do czynienia z czterema miesiącami. To  jest wbrew pozorom poważny problem prokuratury, bo miała ona prawny obowiązek  niezwłocznego przedstawienia zarzutów - podkreślił Wassermann. Zatem jeśli już w  maju br. funkcjonował termin "projekt zarzutów", to sugeruje to, że albo już  wtedy zarzuty dla Kamińskiego mogły być opracowane i prokuratura nie dopełniła  obowiązku, opóźniając ich postawienie, albo prokuratura mogła wziąć udział w  grze politycznej i dać politykom argument, którym można byłoby wpływać na  decyzje Kamińskiego. - Tak czy inaczej jest to zdarzenie kompromitujące  prokuraturę, bo wygląda na to, że dała się wciągnąć w grę, której później  scenariusz pisał pan premier - dodał poseł. Warto tu pamiętać, że argumentem do  odwołania Kamińskiego był właśnie fakt postawienia mu zarzutów - ustawa o CBA  mówi tu o konieczności prawomocnego potwierdzenia tych zarzutów, jednak w całej  procedurze premier umiejętnie przeszedł od zarzutów do nieskazitelności szefa  CBA, a w następstwie do jego odwołania i wszczęcia procedury pozbawienia go  dostępu do informacji niejawnych.
Sprawa rodzi wiele pytań. Dlaczego poseł  Karpiniuk działał na własną rękę? Gdzie powstała konstrukcja "projekt zarzutów"  i skąd poseł mógł wiedzieć, że taka formuła w ogóle funkcjonowała, skoro nie  jest ona przewidziana prawem? Skąd poseł dowiedział się o zarzutach dla  Kamińskiego, skoro - jak deklaruje poseł Marzena Wróbel (PiS) - informacji na  ich temat nie było w materiałach komisji ds. nacisków? Informacji nie przekazała  także prokuratura. - Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie nie dysponuje  informacjami, z których wynika, kiedy, w jakich okolicznościach i od kogo pan  poseł Sebastian Karpiniuk dowiedział się o sporządzeniu projektu postanowienia o  przedstawieniu zarzutów Mariuszowi Kamińskiemu. Na pewno takiej informacji nie  udzieliła tutejsza prokuratura - zadeklarowała Mariola Zarzyka-Rzucidło,  rzecznik prasowy rzeszowskiej prokuratury.
W ocenie Zbigniewa Wassermanna,  sprawa powinna zostać wyjaśniona w ramach śledztwa. Poseł przyznał, że coraz  mocniej skłania się ku temu, by takie zawiadomienie przygotować. Wyjaśnień  dotyczących listów Karpiniuka ma domagać się też komisja ds. nacisków, która na  razie z powodu zawirowań wokół możliwości uczestniczenia w jej pracach Andrzeja  Czumy (PO) nie może się zebrać.
Wczoraj ponownie próbowaliśmy porozmawiać o  sprawie z posłem Karpiniukiem - bezskutecznie. Parlamentarzysta w swoich  wcześniejszych wypowiedziach medialnych podkreślał jednak, że nie miał obowiązku  informować posłów z komisji o pismach, które kierował do prokuratury, a  wszystko, co zrobił, odbywało się zgodnie z prawem. Poseł przyznawał też, że  choć formalnie "projekt zarzutów" nie funkcjonuje, to w trybie roboczym - jeśli  wskazuje na to zebrany materiał dowodowy - prokuratorzy przygotowują swego  rodzaju techniczny projekt zarzutów.
Marcin Austyn
"Nasz Dziennik" 2009-11-25
Autor: wa