Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Platforma spadku bezroboci

Treść

Adam Kruczek



Od stycznia br. na synekurę pełnomocnika prezydenta Lublina załapał się Wojciech Wilk, były poseł PO, niegdyś prawa ręka sądzonego właśnie za korupcję burmistrza Kraśnika. A od lutego w jeszcze korzystniejszy finansowo układ wszedł Michał Krawczyk, młody radny PO obecnej kadencji. Specjalnie dla niego kolega partyjny wymyślił niespotykane w żadnym innym mieście stanowisko pełnomocnika ds. promocji komunikacji miejskiej z pensją w granicach 7 tys. zł miesięcznie. - A co będzie młodemu z kredytami na karku żałował - mówią z wisielczym humorem lublinianie. - I tak zapłacą pasażerowie, bo nie mają wyboru - dodają.
Krawczyk pracę w MPK rozpoczął z początkiem lutego. Dostał roczny kontrakt na reklamowanie komunikacji miejskiej. Jego przyszłe zarobki owiane są mgłą tajemnicy, ale jak sam przyznał, będą porównywalne z zarobkami na stanowisku zastępcy dyrektora kancelarii prezydenta, które piastował w czasach urzędowania poprzedniego prezydenta Adama Wasilewskiego z PO. A to niebagatelna kwota około 7 tys. zł miesięcznie.
Tylko po co Miejskiemu Przedsiębiorstwu Komunikacyjnemu pobierający dyrektorską pensję specjalista od promocji? - zastanawiają się lublinianie. Przecież miasto zdążyło już praktycznie wykończyć jedynego konkurenta - komunikację prywatną, a od połowy roku w całym śródmieściu ma obowiązywać strefa płatnego parkowania, skutecznie, bo finansowo, ograniczająca wjazd do miasta samochodów osobowych.
W tej sytuacji mieszkańcom pozostanie MPK jako praktycznie jedyny - nie licząc taksówkarzy - miejski przewoźnik. Na dodatek od lipca br. w śródmieściu mają obowiązywać zniżkowe bilety w cenie złotówki. Nietrudno się domyślić, że tak jak mieszkańcy Lublina są skazani na korzystanie z usług MPK, tak skazany na sukces będzie specjalista od promocji tej komunikacji. Z nudów pozostanie mu jedynie chyba zohydzać ludziom jazdę na rowerach i spacery, bo na taksówki i tak niewielu może sobie pozwolić.
Jak sprawdzili lokalni dziennikarze, na podobną rozrzutność nie stać przedsiębiorstw komunikacyjnych z wielu dużych i znacznie zresztą bogatszych niż Lublin miast Polski, które z powodzeniem obywają się bez zatrudniania osobnych specjalistów od promocji. Jako pierwszy zdecydował się na to innowacyjne posunięcie Tomasz Fulara, prezes MPK Lublin, który w sierpniu ub.r. jako jeden z 14 kandydatów wygrał konkurs na stanowisko prezesa zarządu MPK. Wiele się wtedy mówiło, że zaważyła przynależność Fulary do Platformy Obywatelskiej, co ten stanowczo dementował. Podobnie Krawczyk, który również jest członkiem PO, odrzuca polityczne kulisy nominacji, wskazując na swoje sukcesy w marketingu miasta, gdy pracował w kancelarii prezydenckiej. Rzeczywiście kosztem ogromnych nakładów pieniężnych zorganizował szereg spektakularnych kampanii promocyjnych wysoko ocenionych przez branżowe środowisko. Tyle że zupełnie nie przełożyły się one na pobudzenie koniunktury w mieście, co zresztą skłoniło poprzedniego prezydenta Wasilewskiego do wycofania się ze starań o reelekcję.
Dwaj radni z klubu PiS, Sylwester Tułajew i Mariusz Banach, zwrócili się do prezydenta Lublina Krzysztofa Żuka (PO) z interpelacją w sprawie zatrudnienia Kowalczyka w MPK. "Tego typu praktyki są niezdrowe, nieracjonalne i aspołeczne. Nie możemy zgodzić się na przyrost administracji kosztem obciążania mieszkańców kolejnymi podwyżkami cen komunikacji miejskiej" - napisali radni. Oczekują odpowiedzi na najbliższej sesji rady miasta.

Nasz Dziennik Środa, 8 lutego 2012, Nr 32 (4267)

Autor: au