Platforma odpuszcza, Piecha zostaje
Treść
Pod zarzutem obrażania marszałka Sejmu i przewodniczącego klubu PO, a także złego prowadzenia prac Komisji Zdrowia posłowie Platformy chcieli odwołać przewodniczącego komisji - posła Bolesława Piechę (PiS). Ale tak naprawdę PO była zła, że komisja za wolno pracuje nad projektami ustaw zdrowotnych. - To zamach na niezależność komisji - komentowali posłowie PiS. Przeciwna odwołaniu Piechy była również Lewica. PO wniosek ostatecznie wycofała, ale jej posłanka przejęła prowadzenie obrad komisji. Jednak nawet to nie spowodowało przyspieszenia prac nad ustawami. Od wtorku atmosfera na posiedzeniach Komisji Zdrowia była bardzo gorąca z racji tego, iż posłowie pracowali nad licznymi poprawkami do kontrowersyjnych ustaw zdrowotnych autorstwa PO (o zakładach opieki zdrowotnej, o ochronie praw pacjenta, o rzeczniku praw pacjenta, o akredytacji w ochronie zdrowia, o konsultantach krajowych i wojewódzkich w ochronie zdrowia oraz o pracownikach zakładów opieki zdrowotnej). Koalicja miała w planie przeprowadzić trzecie czytanie projektów ustaw jeszcze na ostatnim posiedzeniu Sejmu, dwa dni po drugim czytaniu. Posłowie mieli więc tylko 48 godzin na opracowanie bardzo licznych, bo około dwustu poprawek, w większości autorstwa rządu, podpisanych przez posłów Platformy. W opinii PiS, dowodzi to, iż projekty ustaw pisane były "na kolanie" i w ostatniej chwili Platforma robi wszystko, żeby przeszły przez głosowania w Sejmie i nie zostały zawetowane przez prezydenta. Przewodniczący komisji Bolesław Piecha podkreślał, iż ustawy zdrowotne PO są skażone błędem niezgodności z Konstytucją i na pewno są niezgodne z prawem europejskim. Podczas obrad komisji z ust posłów PO wielokrotnie usłyszeć można było słowa niezadowolenia i gniewu z powodu - ich zdaniem - zbyt powolnego procedowania poprawek i licznych utrudnień w pracy komisji. PO uważa, że z tych powodów posłowie komisji nie zdążyli się uporać z poprawkami i nie doszło do trzeciego czytania. Dlatego Platforma chciała odwołania przewodniczącego komisji. Oficjalne powody, dla których Platforma chciała odwołania Bolesława Piechy, to "utrudnianie prowadzenie obrad i niedopuszczanie do głosu tych, którzy mają odmienne zdanie, a także niezapraszanie na posiedzenia komisji przedstawicieli wszystkich zainteresowanych stron, np. przedstawicieli samorządów". - Nigdy nikomu nie odmówiłem udziału w posiedzeniu komisji. Ponadto kuriozalnym jest zarzut, że dwa miesiące temu nie zauważyłem jednego z posłów Platformy, który się zgłaszał przez pięć minut. Nie zauważyłem, moja wina, ale to się może zdarzyć. Jeżeli ktoś myśli, że to jest umyślne, no to ja dziękuję - odpierał zarzuty Piecha. W obronie klubowego kolegi stanęli posłowie PiS. Jolanta Szczypińska uznała próbę odwołania go jako swoisty zamach na niezależność komisji. - Składam protest wobec tego, co się dzieje na Komisji Zdrowia. Odwołaliście już jednego wiceprzewodniczącego - pana Balickiego, który był przeciwny reformom. Teraz chcecie pozbyć się przewodniczącego, który nie podziela waszych poglądów - mówiła do posłów PO. - To arogancja i pycha, posłom PO wydaje się chyba, że w tej chwili wszystko im wolno - dodawał Tomasz Latos. - Być może kierownictwo i posłowie Platformy nie mogą przeboleć faktu, że nie zdołali doprowadzić do trzeciego czytania jeszcze na tym samym posiedzeniu Sejmu, jak mieli w planach - podkreślił Latos. Ostatecznie PO wycofała wniosek o odwołanie Piechy. Wcześniej jednak przewodniczący przekazał w ramach kompromisu prowadzenie obrad komisji wiceprzewodniczącej Beacie Małeckiej-Liberze (PO). Ale jak zauważył poseł Latos, wbrew nadziejom PO nie spowodowało to przyspieszenia prac komisji, bo okazało się, że poprawki PO były mało precyzyjne i wymagały zmiany. Izabela Borańska "Nasz Dziennik" 2008-10-18
Autor: wa