Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Platforma ciska gromy na IPN

Treść

Platforma Obywatelska ostrzy sobie zęby na Instytut Pamięci Narodowej. Od kilku dni zarówno premier Donald Tusk, jak i pozostali czołowi politycy PO zapowiadają modyfikację ustawy o IPN tak, aby pozwalała ona m.in. zmienić Kolegium IPN i szefa Instytutu.

- To kontynuacja zamachu na wolność słowa i próba odcięcia społeczeństwa od wiedzy o tym, co stanowi korzenie teraźniejszości. Obywatele mają prawo do informacji, niezależnie od tego, czy to się Donaldowi Tuskowi i jego kamaryli opłaca, czy też nie - powiedział w sobotę prezes PiS Jarosław Kaczyński. - PO staje się neo-PZPR-em, czyli partią, która ma wyłączność na wiedzę, nieomylność i mądrość. IPN jest instytucją niezależną, która ma olbrzymie zasługi w przedstawianiu najnowszej historii Polski, szczególnie ostatniego stulecia. Skandalem jest, że taki człowiek jak wicepremier Schetyna czy premier Tusk, którzy w tym ruchu brali udział, wyrośli na nim i zbudowali swoją siłę polityczną, dziś tę instytucję atakują - komentuje wicemarszałek Sejmu Krzysztof Putra (PiS).

- Trzeba odpolitycznić IPN, konieczne są takie zmiany ustawowe, które zagwarantują IPN apolityczność i dystans do polityki. Po raz kolejny doszło do dramatycznej nierównowagi. Okazuje się, że twórca polskiej niepodległości (Lech Wałęsa), jej symbol w świecie, jest obiektem niewybrednych ataków. Trwa to już miesiące. Z poczucia przyzwoitości i normalności trzeba z tym skończyć - grzmiał w sobotę wicepremier Grzegorz Schetyna. Nie wiedzieć czemu, politycy PO twierdzą, że Kolegium IPN jest obsadzone politycznymi nominatami, którzy z historią nie mają nic wspólnego. W opinii wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Putry (PiS), zarzut jest niepoważny. - Tam pracują bardzo dobrzy historycy. Rozumiem, że według Platformy, IPN nie byłby upolityczniony, gdyby był wobec niej dyspozycyjny. Proszę zauważyć, że IPN nikogo nie atakuje ze względów politycznych, tylko pokazuje rzeczywistość. W Instytucie Pamięci Narodowej powstały już setki książek, różne wyśmienite opracowania historyczne - mówił w rozmowie z nami Putra. - Moim zdaniem, nie poszło wcale o książkę pana Zyzaka, bo ona nie ma nic wspólnego z Instytutem, a co próbuje wmówić społeczeństwu PO. To jest takie memento dla młodego pokolenia: nie odważcie się pisać, pracować, uczyć, bo ktoś uderzy was po łapach. Ja nie oceniam tej pracy, tylko podkreślam, iż nie może być tak, że jeśli ktoś coś napisze, to zaraz nasyłane będą na niego kontrole ograniczające swobodę i wolność badań naukowych. To jest sytuacja skandaliczna - dodał wicemarszałek Sejmu. O "odpolitycznieniu" Instytutu mówił także przez całą sobotę premier Tusk. - Chciałbym, żeby IPN skutecznie zajął się ściganiem zbrodni komunistycznych. Dzisiaj mamy w Polsce poczucie, że niektórzy ludzie w Instytucie zajmują się ściganiem zupełnie kogoś innego; kogoś, kto był największą ofiarą komunistycznej opresji - twierdził Tusk. Do tych słów odniósł się członek Kolegium IPN prof. Andrzej Chojnowski. - Kategorycznie odrzucam tezę, by Kolegium było ciałem politycznym. Członkowie Kolegium różnią się między sobą, ale nie ma to wpływu na prace merytoryczne tego gremium - powiedział prof. Chojnowski. Jeśli wziąć pod uwagę słowa polityków PO o upolitycznieniu Instytutu i fakt, że chcą oni zmienić skład Kolegium i szefa IPN, warto przypomnieć, że przewodniczącym Kolegium IPN jest prof. Andrzej Paczkowski, kandydat PO. Kolegium wybierane na 7-letnią kadencję, to 11-osobowe ciało doradczo-kontrolne prezesa IPN. Jeśli rzeczywiście, tak jak zapowiada PO, do Sejmu w ciągu kilku tygodni trafi projekt nowelizacji ustawy o IPN, koalicji rządzącej może udać się "przepchnąć go". Tym bardziej że poprze go zapewne Lewica, która domaga się wręcz likwidacji Instytutu. W opinii wicemarszałka Putry, PO wycofa się z pomysłu nowelizacji ustawy. - Nie sadzę, żeby taki projekt wpłynął do Sejmu. Myślę, że PO wycofa się z tego, tak jak z kontroli na UJ - uważa Putra.

PiS: Odwołać minister Kudrycką

Rzekomy powód ataku PO na Instytut Pamięci Narodowej, czyli książka Pawła Zyzaka, skłonił minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbarę Kudrycką do zadecydowania o kontroli akredytacyjnej "w trybie nadzwyczajnym w związku z nieprawidłowościami metodologicznymi w procedurze przygotowania, zrecenzowania i obrony pracy magisterskiej Pawła Zyzaka na Wydziale Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego". - To niebywale skandaliczne. Decyzja ta stanowi zagrożenie dla wolności nauki - ocenił prezes PiS Jarosław Kaczyński. - To mi przypomina czasy PRL, wtedy zbierał się nieomylny Komitet Centralny PZPR, który dokonywał osądu organizacji, tak samo dziś zachowuje się PO. Ale jestem pewny, że IPN się wybroni, a nawet wyjdzie z tej sytuacji wzmocniony. Tak jak UJ, który został zaatakowany przez minister nauki Barbarę Kudrycką, która chyba zbyt była uległa poleceniom, bo nie wierzę, że sama wymyśliła tę kontrolę - powiedział nam z kolei wicemarszałek Putra. PiS domaga się odwołania Kudryckiej. - Ministrem nie może być osoba, która nie rozumie wolności nauki, nie rozumie tego pojęcia, i która nie zna Konstytucji. Po prostu to jest zbyt niski poziom jak na to stanowisko. Oczekujemy odwołania pani Kudryckiej, po tego rodzaju niebywałym w państwie demokratycznym wyczynie - powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński. W sobotę Kudrycka, chyba po głębszym zastanowieniu, zdecydowała się wycofać ze swoich planów kontrolnych na UJ, a premier Tusk starał się złagodzić wydźwięk tej sytuacji, mówiąc, że polski rząd nie będzie nadzorował prac magisterskich.

Suchej nitki na politykach atakujących IPN nie pozostawiają nauczyciele zrzeszeni w oświatowym związku zawodowym "Solidarność". - Hańbą koalicji PO - PSL, wspomaganej czynnie głosami Lewicy, jest podejmowanie działań zmierzających do likwidacji Instytutu Pamięci Narodowej. Odbieramy te działania jako kolejny i zaplanowany atak na odkrywanie prawdy o najnowszej historii Polski. Odczytujemy to jako próbę jej zakłamywania. Wielkie zdziwienie budzi fakt pomijania przez obecną koalicję rządzącą osiągnięć Instytutu Pamięci Narodowej w prawnym i moralnym rozliczaniu zbrodni z okresu PRL, a koncentrowanie się rządzących wyłącznie na obronie byłych prezydentów RP oraz innych prominentnych polityków. Hańbą jest czynny udział w tych atakach premiera rządu, marszałka Sejmu, ministra szkolnictwa wyższego i nauki oraz mediów komunistyczno-liberalnych - podkreśla Stefan Kubowicz, przewodniczący Prezydium Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność".

Izabela Borańska

"Nasz Dziennik" 2009-04-06

Autor: wa