Platforma chce rządzić sama
Treść
Z Eugeniuszem Kłopotkiem, posłem Polskiego Stronnictwa Ludowego, rozmawia  Izabela Borańska-Chmielewska
Czy koalicja PO - PSL  przetrwa?
- Powiem tak, gdyby standardy z 2008 r. i zasady funkcjonowania  tej koalicji były utrzymane w 2009 r., to musiałbym powiedzieć tylko jedno - że  koalicja dobrze funkcjonuje. Natomiast w ostatnich miesiącach coś jednak zaczęło  zgrzytać w koalicji, bo zasady utrzymywane rok temu, w tym roku zostały przez PO  zamrożone. Przynajmniej w jakimś stopniu.
Które zasady Platforma  złamała? Bo politycy PSL rzadko mówili o niespójnościach, zawsze zapewniali, że  w koalicji jest świetnie.
- Chodzi o to, że byliśmy kilka razy  zaskakiwani projektami zgłaszanymi przez PO, zwłaszcza przez premiera Tuska, a  wcześniej z nami wcale nieuzgodnionymi, wówczas musieliśmy trochę świecić  oczami, żeby nie pokazywać zbyt wielkich rozdźwięków. Traktowaliśmy to jako  "niewielkie wypadki przy pracy". Później były dwa wejścia premiera Tuska  przewracające kompromisy nie tylko z PSL, ale również z opozycją, konkretnie z  SLD - dotyczące ograniczenia finansowania partii politycznych, i ostatnie - w  sprawie ustawy medialnej. Takich rzeczy się nie robi, bo później ma to wpływ na  zmniejszanie się wzajemnego zaufania partnerów koalicyjnych. I wreszcie to, co  obserwujemy i o czym mamy sygnały z niektórych resortów. Jeśli w resorcie  zarządzanym przez ministra z PO jest jeden wiceminister z PSL, to nie można go  marginalizować, jak to ma miejsce ostatnio.
Zdajemy sobie sprawę z tego, że  jesteśmy mniejszym partnerem, jeśli chodzi o ilość szabel w parlamencie, ale  trzeba też jasno powiedzieć, iż bez nas PO nie jest w stanie rządzić.  
Może Platforma uważa inaczej? 
- Wydaje mi się, że nie będę  daleki od prawdy, jeśli powiem tak: wszystkie działania PO podporządkowane są  przyszłorocznym wyborom prezydenckim. To jest główny wyznacznik. To, co się  dzieje teraz, i to, co się będzie działo, będzie podporządkowane słupkom  sondażowym, żeby tylko utrzymać popularność PO, zwłaszcza premiera Tuska, bo  wiadomo, że to jest główny kandydat PO na prezydenta. Po drugie, mówiłem to już  pół roku temu, ale wówczas gromy z jasnego nieba na mnie spadały - otóż w  najbliższym otoczeniu premiera są osoby, które chciałyby zaryzykować nowe  rozdanie - rządzenie samej PO. A nuż wyborcy daliby PO glejt na samodzielne  rządzenie. I właśnie tak myślący w PO chcieliby, żeby PSL samo wyszło z  koalicji, żeby odium ewentualnego jej rozjechania nie spadło na PO, tylko na  PSL. To są moje przeczucia i sądzę, że nie mijają się zbytnio z  prawdą.
A gdyby rzeczywiście dojrzała w Platformie taka myśl, żeby  zaryzykować nowe rozdanie?
- To przestrzegam - przejechaliby się,  ponieważ obywatele już nie pozwolą rządzić jednemu. Polska opinia publiczna jest  na tym tle wyczulona. Ponadto jeśli nie nastąpią pewne przemyślenia w PO i nie  wrócimy do tych dobrych zasad z roku 2008, to pojawią się komplikacje innego  typu. Na jesieni będą trudne głosowania w Sejmie związane z budżetem,  prywatyzacją, pewnie też i ustawą medialną, z ustawami okołobudżetowymi, w tym  podatkowymi... I nagle może się okazać (jeśli zgrzyty nadal będą), że w  niektórych głosowaniach pewnie się rozjedziemy. A jak zaczniemy się rozjeżdżać w  głosowaniach, to powiedzmy sobie szczerze - to będzie początek końca tej  koalicji. 
Po wczorajszym posiedzeniu rządu miało dojść do rozmowy  wicepremiera Pawlaka z premierem Tuskiem.
- Nie wiem, czy to była  prawdziwa rozmowa w cztery oczy. Bo jeśli było to zamienionych w przelocie kilka  zdań podczas posiedzenia Rady Ministrów, to jest to żadna rozmowa. A jest ona  bardzo potrzebna. Ja w ciągu kilku ostatnich miesięcy krytykowałem PO, widząc,  co się dzieje. Wiem, co myślą szeregi Stronnictwa o tej współpracy. Bo nie  chodzi tylko o szczebel centralny, gdyż podobnego typu zgrzyty, a nawet  silniejsze, są na szczeblach wojewódzkich, w niektórych sejmikach. I dopóki  mówił to wszystko Eugeniusz Kłopotek, to można było sobie to marginalizować. Ale  jeśli to wszystko powiedział szef partii, i do tego człowiek o wyjątkowo  żelaznych nerwach, anielskiej cierpliwości, jeśli chodzi o koalicjanta, i  niezbyt wylewny w wypowiedziach - to sytuacja jest poważna. Jeżeli to zostanie  przez premiera Tuska zbagatelizowane i przeczekane, nie nastąpi zmiana  funkcjonowania PO w koalicji, to najprawdopodobniej nie dojedziemy razem do  końca kadencji.
Póki co, koalicja się chwieje?
- To byłoby za  mocno powiedziane. Ale napięcie, przynajmniej po naszej stronie, jest. I teraz  wiele jest w rękach Platformy, a zwłaszcza premiera Tuska. 
Dziękuję za  rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-07-29
Autor: wa