Planują zatrucie Bałtyku
Treść
Hamburski tygodnik "Der Spiegel" ostrzega przed katastrofą ekologiczną na Bałtyku. Niemieckie media alarmują, że konsorcjum Nord Stream, budujące gazociąg po dnie Bałtyku, zamierza - wlewając ponad dwa miliardy litrów płynu z trucizną do morza - zatruć ten akwen. Rzecznik prasowy rosyjsko-niemieckiego koncernu w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" co prawda zaprzecza, jakoby miał zamiar zatruć Bałtyk, jednak przyznaje, że do oczyszczenia rur stosuje się substancje chemiczne.
Jak dowiedział się "Der Spiegel", firma Nord Stream, która buduje gazociąg po dnie Bałtyku, omijający wszystkie inne kraje i łączący bezpośrednio Rosję z Niemcami, musi po zakończeniu budowy jeszcze przed pierwszym wpuszczeniem gazu chemicznie oczyścić 1200 kilometrów położonych pod wodą rur. Gazociąg będzie przepłukany aldehydem, który następnie zostanie po prostu wpuszczony do Bałtyku. Koncern użyje do tego celu preparatu zwalczającego bakterie i drobnoustroje - glutaraldehydu. Preparat ten w wodzie jest bardzo toksyczny i zabójczy zarówno dla fauny, jak i flory, a w takiej ilości, w jakiej ma być zastosowany przez Nord Stream, czyli w sumie 2,3 mld litrów płynu z rozpuszczonym preparatem, spowoduje prawdziwą katastrofę ekologiczną.
Co zrobią Szwedzi?
Hamburski dziennik "Bild Zeitung", pisząc o możliwej katastrofie ekologicznej, twierdzi, że zamiar oczyszczenia glutaraldehydem położonych na dnie rur i następnie wyrzucenie go do wody jest znany szwedzkiemu rządowi, który zapoznał się z tymi informacjami, czytając kontrakt budowy gazociągu z 21 grudnia 2007 roku. Teraz rząd szwedzki zastanawia się, jakie przyjąć stanowisko w tej kwestii. Jest to o tyle istotne dla władz szwedzkich, że duża część podwodnego gazociągu znajdzie się w pobliżu szwedzkiej wyspy Gotland, a ponadto w tej okolicy zostanie postawiona platforma serwisowa rosyjsko-niemieckiego gazociągu.
W wypowiedzi dla hamburskiego dziennika specjalistka toksykologii i ekologii ze szwedzkiego urzędu ochrony środowiska Anneli Rydstroem przyznała, że zastosowanie preparatu glutaraldehyd może spowodować katastrofę ekologiczną bałtyckiego systemu. Taka ilość preparatu wpuszczona do wody zabije w obszarze wielu kilometrów kwadratowych algi, kraby, a także miliony ryb - stwierdziła szwedzka specjalistka od ochrony środowiska.
Niemcy także wiedzą o zamiarze zatrucia Bałtyku i... nic
Okazało się - pisze "Der Spiegel" - że również niemieckiemu rządowi są znane plany wypompowania do Bałtyku 2,3 mld chemicznej trucizny. Deputowana do Bundestagu z partii Zielonych Sylwia Kotting-Killer w interpelacji poselskiej zażądała odpowiedzi na pytanie, jak zastosowanie przez Nord Stream omawianego preparatu wpłynie na bałtycki ekosystem. W odpowiedzi federalne ministerstwo ochrony środowiska przyznało, że wykorzystanie preparatu glutaraldehyd będzie szkodliwe dla bałtyckiego ekosystemu, który i tak jest bardzo zniszczony i zanieczyszczony. Lecz opinia ta nie pociągnęła za sobą żadnych konsekwencji w stosunku do dalszych planów budowy gazociągu. Również deputowana Kotting-Killer nie żąda wstrzymania tej inwestycji. Oczekuje jedynie od niemieckiego rządu, że ten zabroni zastosowania glutaraldehydu.
Nord Stream zaprzecza, że będzie truł
W rozmowie z "Naszym Dziennikiem" rzecznik prasowy koncernu Nord Stream Jens Mueller zdecydowanie zaprzeczył, jakoby jego firma miała zamiar zatruć Bałtyk. - To nie alarm przed zatruciem, lecz raczej robienie niepotrzebnej paniki - powiedział nam Mueller, zapewniając, że koncern, przedkładając w grudniu szwedzkiemu rządowi dane o ewentualnym zamiarze użycia preparatu chemicznego, podawał tak zwane maksymalne normy, czyli wysokie stężenia, które w rzeczywistości mogą być niższe. Ponadto poinformował, iż prowadzone są ciągle badania laboratoryjne. Pokażą one, czy w ogóle i ewentualnie ile należy użyć środków chemicznych. Mueller w rozmowie z nami potwierdził, że po przeprowadzeniu rutynowej kontroli ciśnieniowej przy pomocy wody musi być zastosowany chemiczny środek zapobiegający powstawaniu rdzy oraz niszczący bakterie i drobnoustroje, ale w bardzo niskim stężeniu.
- Takie metody stosuje się w każdym gazociągu - powiedział nam Mueller i dodał, że podobne metody sprawdzania szczelności i późniejszego oczyszczania rur prowadzić się będzie w budowanym gazociągu pomiędzy Danią i Polską.
Jens Mueller zapewnił nas, iż żadna decyzja nie zostanie podjęta bez odpowiednich zezwoleń wydawanych przez kraje, przez które przebiegać będzie gazociąg. - Jeżeli Nord Stream będzie przeprowadzał czyszczenie gazociągu, to na pewno nie bez wiedzy i kontroli odpowiednich urzędów - zapewnił rzecznik prasowy rosyjsko-niemieckiego koncernu.
To nie ekonomia, lecz polityka
Jeżeli przytoczymy opinie wielu ekspertów, według których budowa Gazociągu Północnego po dnie Bałtyku to bardziej polityczna niż gospodarcza decyzja - co potwierdziła w niedawnej rozmowie z "Naszym Dziennikiem" profesor dr Claudia Kemfert, szefowa działu zajmującego się energią i ochroną środowiska w Niemieckim Instytucie Badań Rynkowych (DIW) i jednocześnie wykładowca ekonomii środowiska na Uniwersytecie im. Humboldta w Berlinie - to wtedy przestanie być dziwne, że niemiecki rząd nie wstrzymuje takiej groźnej dla ekologii inwestycji.
Rosja także wielokrotnie udowodniła całemu światu, że gaz to dla niej doskonały instrument polityczny do skutecznego zmiękczania przeciwników.
Waldemar Maszewski, Hamburg
"Nasz Dziennik" 2008-02-27
Autor: wa