Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Plan wykonany

Treść

Pokonując Egipt, polscy siatkarze uczynili kolejny krok w stronę olimpijskiej kwalifikacji. Biało-Czerwoni pozostali liderami rozgrywanego w Japonii Pucharu Świata, ale teraz czekają ich trzy arcytrudne pojedynki, w których nie będą mogli pozwolić sobie na najdrobniejszą chwilę słabości i dekoncentracji.

Nasi reprezentanci byli zdecydowanymi faworytami wczorajszego starcia i na każdym kroku obiecywali, że dużo niżej notowanego rywala nie zlekceważą. Czym kończy się takie podejście, przekonali się boleśnie przy okazji przegranego meczu z Iranem. Jedyne, czego się obawiali, to nietypowa pora. Pojedynek rozpoczynał się bowiem o godzinie 11.00 (3.00 nad ranem naszego czasu), a tak wcześnie pojedynku w wielkim turnieju Polacy jeszcze nie grali. Między wierszami zwracali też uwagę na znakomitego rozgrywającego (Abdalla Ahmed) i atakującego (Ahmed Abdelhay - prowadzący w tej klasyfikacji w całym PŚ) Egipcjan, jednocześnie nie dopuszczając innego scenariusza niż pewne zwycięstwo w trzech setach. I wygrali, tyle że po ciężkim meczu, w którym przeciwnicy napsuli im nieco krwi. Nasi rozpoczęli świetnie, od prowadzenia 3:0, jednak potem długo nie potrafili znaleźć sposobu na Abdelhaya. Egipcjanin trafiał regularnie i jego ekipa zaskakująco szybko odrobiła straty, a potem wygrywała (8:6, 16:12, 21:18). Końcówka należała już zdecydowanie do Polaków, którzy nie pozwolili rywalom zdobyć nawet punktu. Także w drugiej odsłonie trwała walka punkt za punkt, co oznaczało, że nasi nie umieli udokumentować przewagi wynikającej z wyższych umiejętności. Te same nie grają, a że Polacy popełniali błędy, rywale prowadzili 18:14. Znów jednak ostatnie słowo należało do bardziej doświadczonych Biało-Czerwonych. Trzeci set wreszcie przebiegł bez niepotrzebnych nerwów. Pierwszoplanową postacią był w nim Piotr Nowakowski, którego bloki skutecznie odbierały wiarę Egipcjanom. Nasi zatem pewnie wygrali, nie stracili seta, choć ich postawę można skwitować wymownie: zwycięzców się nie sądzi. - Nie mieliśmy zbyt wiele czasu na regenerację po wyczerpującym pojedynku z USA. Na szczęście mamy zawodników, którzy w kluczowych momentach biorą na siebie ciężar gry - powiedział Zbigniew Bartman, najskuteczniejszy wśród naszych reprezentantów.
Polacy po ośmiu kolejkach prowadzą w Pucharze Świata, ale wciąż nie są pewni miejsca w czołowej trójce gwarantującej start w igrzyskach. Przed nimi arcytrudne mecze z potęgami: Włochami, Brazylią i Rosją. Z drugiej strony wczorajsza sensacyjna wygrana Serbii z Brazylią sprawiła, że nasi są już o krok od celu. Tak naprawdę wystarczy im zwycięstwo nad Włochami 3:0 lub 3:1.

Piotr Skrobisz

Nasz Dziennik Środa, 30 listopada 2011, Nr 278 (4209)

Autor: au