Płachta na wraku
Treść
Dopiero po pół roku od katastrofy polskiego Tu-154M pod Smoleńskiem rosyjskie władze zdecydowały się zbudować prowizoryczny namiot do ochrony wraku rządowej maszyny. Wczoraj w godzinach rannych gubernator obwodu smoleńskiego Siergiej Antufjew z dumą poinformował, że zaledwie po trzech dniach prac udało się zabezpieczyć szczątki samolotu.
Sposób, a także w pierwszym rzędzie czas, w jakim dokonano tego zabezpieczenia, dokładnie wpisuje się w całą politykę Rosji wobec tej tragedii. Mimo że prośba o odpowiednią ochronę wraku polskiego Tu-154 znalazła się już w jednym z pierwszych wniosków polskiej prokuratury do strony rosyjskiej o pomoc prawną, to została niemal zupełnie zlekceważona. Przypomina to bliźniaczo sytuację z apelami naszego MSZ o zabezpieczenie samego miejsca katastrofy. Dziś doskonale wiemy, że w miejscu rozbicia się rządowej maszyny dochodziło do kardynalnych zaniedbań. Jeszcze długo po 10 kwietnia w podsmoleńskim lesie znajdowano elementy samolotu, a także szczątki ofiar. Rosja jednak do dziś nie poczuwa się do odpowiedzialności.
Wydaje się, że rosyjskich władz nie obchodziło także to, iż wrak tupolewa spoczywał pod gołym niebem niemal pół roku. Dopiero wczoraj władze Smoleńska poinformowały, że zniszczony Tu-154M, leżący na płycie lotniska Siewiernyj w Smoleńsku, został ogrodzony wysokim na trzy metry metalowym płotem i przykryty brezentem. Zgodnie z zapowiedzią gubernatora obwodu smoleńskiego Siergieja Antufjewa, prace nad zabezpieczeniem szczątków tupolewa trwały niespełna trzy dni. Brezentowa plandeka, którą przykryto wrak, ma powierzchnię 2,5 tys. metrów kwadratowych. Dostarczyły ją miejscowe zakłady lotnicze. Według rzecznika gubernatora Andrieja Jewsiejenkowa, konstrukcja zadaszenia umożliwi dostęp do szczątków samolotu w każdej chwili.
Polska prokuratura już wcześniej wielokrotnie występowała o przekazanie naszemu krajowi wraku maszyny, w tym także czarnych skrzynek. Jednakże jeśli serio brać słowa szefowej Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) gen. Tatiany Anodiny, która stwierdziła, że wszystko, co było do przekazania stronie polskiej, zostało już przekazane, można mieć wątpliwości, iż Moskwa zwróci nam naszą przecież własność. Ponadto - jak podkreślają już od miesięcy liczni eksperci - tak długi czas pozostawania wraku maszyny pod gołym niebem i wystawienie jej na zmienne warunki atmosferyczne niemal całkowicie pozbawiły go przydatności pod kątem badania przyczyn katastrofy. Przykrycie go naprędce plandeką niczego w tej kwestii nie zmieni.
Łukasz Sianożęcki
Nasz Dziennik 2010-10-07
Autor: jc