Pitera się kompromituje
Treść
Z dr. Zbigniewem Girzyńskim, toruńskim posłem PiS, rozmawia Wojciech Wybranowski
Minister w rządzie Donalda Tuska, pani Julia Pitera, udostępnia dziennikarzom dokumenty samorządowe, najpierw przechowywane w jej aucie, które w końcu spłonęło...
- Trudno to nawet skomentować. Przez wiele lat politycy Platformy podkreślali, że zbyt wiele jest przecieków w prokuraturze i zbyt często dokumenty, które dotyczą ważnych spraw, wyciekają do mediów, zamiast stać się przedmiotem szczegółowej kontroli w ramach stosownej instytucji. A teraz się okazuje, że pani minister Pitera sama zaczyna przekazywać dokumenty dziennikarzom tych gazet, które są z nią zaprzyjaźnione. I to jest bardzo zaskakujące. Rzecz niebywała, by minister powołany do tego, by walczyć z wszelkimi przejawami nieprawidłowości w funkcjonowaniu osób publicznych, w taki sposób postępował z ważnymi dokumentami. To pierwsza rzecz. Druga - jeśli chodzi o nonszalancję i bałaganiarstwo pani minister, to każdy człowiek ma świadomość, że nie należy zostawiać niczego ważnego w samochodzie, bo to zawsze kusi złodzieja. Sytuacja, w której minister zostawia ważne urzędowe dokumenty w samochodzie, rodzi pytanie: dlaczego tak postępuje, bo przypomnę, że nie było to pozostawienie teczki z dokumentami na chwilę, ale na całą noc.
Pani Pitera tłumaczy, że były to jawne, ogólnie dostępne dokumenty, jakie każdy może dostać w Urzędzie Miasta Torunia.
- Jeżeli są to kopie, które każdy może mieć, to cała afera z próbą "spalenia ważnych dokumentów" jest wymysłem funta kłaków niewartym. Jeżeli teraz pani Pitera tłumaczy się, że to tylko kopie dokumentów jawnych, to sądzę, że w ten sposób próbuje kamuflować swoją niekompetencję i brak profesjonalizmu, bo tak należy określić fakt pozostawienia rzekomo sensacyjnych dokumentów na noc w samochodzie. Coś z panią minister jest nie tak. Skoro z jednej strony przekonuje, że owe - jak zapewniały media - "superważne dokumenty" to jawne papiery urzędowe, a z drugiej - na bazie tych właśnie dokumentów posłużyły do wykreowania przez dziennikarzy rzekomo supersensacyjnego artykułu, z podpaleniem w tle, to pani minister najzwyczajniej w świecie kłamie, albo kompletnie nie wie, o czym mówi. A znając panią minister, nie podejrzewałbym, że kłamie myślę, że w grę wchodzi jedynie brak profesjonalizmu, brak wiedzy i umiejętności niezbędnych do pełnienia stanowiska, na jakim się znajduje, co zaczyna porażać coraz bardziej.
Minister już orzekła arbitralnie o "nieprawidłowościach" przy dzierżawie.
- Jeżeli pani minister dzisiaj w taki, a nie inny sposób się wypowiada, to sama sobie wydaje świadectwo. Ale my, jako PiS, wielokrotnie podkreślaliśmy, że Julia Pitera nie ma kompetencji do walki z korupcją, że jest w dużej mierze sztucznie wykreowaną medialną "pisanką", zaś jej głównym, jeżeli nie jedynym, zadaniem będzie walka - na łamach mediów, poprzez formułowanie nieprawdziwych, oszczerczych tez - z opozycją i osobami czy ośrodkami niezależnymi od Platformy Obywatelskiej, takimi jak ojciec Tadeusz Rydzyk i Radio Maryja. Zresztą jej wypowiedzi wpisują się w cały ciąg takich działań zapoczątkowanych niemającymi pokrycia w faktach medialnymi insynuacjami wysuwanymi przez minister Kudrycką pod adresem Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej i późniejszymi atakami Platformy.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2007-12-17
Autor: wa