Przejdź do treści
Przejdź do stopki

PiS za cztery lata wróci do władzy?

Treść

Z dr. Bogdanem Więckiewiczem, socjologiem z Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i medialnej w Toruniu, rozmawia Izabela Borańska

Dlaczego, Pana zdaniem, wyborcy odwrócili się od Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin. Te dwie byłe partie koalicyjne dostały najniższe poparcie wśród ugrupowań reprezentowanych w ostatnim parlamencie...
- Przyczyny takiego stanu rzeczy były dwie. Pierwsza związana jest głównie z Samoobroną. Była ona zamieszana w różne afery, zaczynając od seksafery, po różne postępowania karne przeciwko członkom tego ugrupowania. Była także widoczna duża agresja, kiedy PiS chciało te wszystkie afery wyjaśnić i chciało odsunąć Samoobronę od władzy, ponieważ padł cień podejrzeń na niektórych członków tej partii, np. Andrzeja Leppera czy Stanisława Łyżwińskiego. Wtedy nastąpił zmasowany atak na PiS, a wiadomo, że społeczeństwo ocenia i odbiera to źle, kiedy atakuje się tych, którzy chcą walczyć z korupcją, przestępczością, głoszą hasła uczciwości i postępują zdecydowanie. Samoobronie zaszkodziła w ogóle cała późniejsza krytyka samego Prawa i Sprawiedliwości, czyli ugrupowania, z którym współtworzyła rząd i dzięki niemu do tego rządu przecież weszła, to że ta krytyka nastąpiła dopiero wtedy, kiedy PiS odsunął Samoobronę od władzy. To w bardzo złym świetle postawiło partię Andrzeja Leppera, pokazało, iż jest mało wiarygodna i nieszczera. Jeśli chodzi o LPR to zaszkodziło tej partii to, że np. do końca broniła byłego ministra Janusza Kaczmarka i chciała przeforsować jego kandydaturę na premiera, a przecież cała Polska widziała, jak zachowywał się Kaczmarek. Mimo wszystko Roman Giertych bronił go i trwał przy swoim. LPR straciła po prostu całą wiarygodność. Wyborcy wyciągnęli wnioski z tego, co obserwowali przez dłuższy czas i po prostu Samoobronie i Lidze Polskich Rodzin ostatecznie podziękowali.

Jak społeczeństwo odebrało fakt przyspieszonych wyborów? Czy ludzie stwierdzili, że PO będzie tym mniejszym złem, czy może po prostu chcieli odmiany?
- Wyborcy zawsze chcą przede wszystkim szybkich, widocznych efektów działań władzy. Wydaje mi się, że chyba nie do końca społeczeństwo zrozumiało, o co chodzi w tych przyspieszonych wyborach, jaki jest ich cel. Spowodowane było to zmasowanym atakiem na PiS ze strony wszystkich prawie partii politycznych i wszystkich niemal mediów, to sprawiło, że ludzie nie mieli możliwości zobaczyć prawdziwej rzeczywistości. Przecież wskaźniki gospodarcze były bardzo dobre, bezrobocie spadło w ciągu dwóch lat o średnio 7 proc. - co jest fenomenem w skali europejskiej. Szczerze powiem, że nie znam rządu, który dokonałby czegoś takiego w ciągu tak krótkiego czasu. Poza tym powstało 1 mln 200 tys. nowych miejsc pracy, i to wcale nie był efekt tylko tego, że ludzie wyjeżdżali za granicę. Dodatkowo powstawały nowe inwestycje, także Polska była w bardzo dobrej sytuacji gospodarczej wbrew głoszonych przez opozycję haseł. Platforma obiecała wszystko bardzo szybko, a ludzie tego właśnie oczekują - szybkich zmian. Tylko teraz PO będzie musiało albo rzeczywiście tego cudu jakoś dokonać, albo społeczeństwo znowu się rozczaruje. Prawda jest taka, że wszystkie zmiany jakie zachodzą w państwie potrzebują czasu, nie da się ich przeprowadzić tak szybko, jak to obiecuje Donald Tusk.

No właśnie, a co będzie jak teraz społeczeństwo zawiedzie się na Platformie?
- Sądzę, że tak może być rzeczywiście. Zauważmy, Donald Tusk jakoś specjalnie nie pali się do teki premiera, dla niego jest to ryzyko. Z drugiej strony nie ma wyboru, bo wcześniej krzyczał, że będzie premierem. Ale co ważne, dla niego nie jest istotne to, żeby być premierem, ale to, żeby być prezydentem za 3 lata. On ma świadomość, że tego cudu gospodarczego nie będzie, bo niczego nie da się przyspieszyć, ani budowy mieszkań, ani budowy autostrad. To wszystko były tylko puste hasła na potrzeby kampanii. Dlatego myślę, że Platforma przegra za 4 lata w wyborach i PiS wróci do władzy - jeszcze silniejszy. Społeczeństwo zobaczy, że na płaszczyźnie odnowy moralnej teraz w naszym kraju nic się nie zmieni na lepsze, a być może wręcz przeciwnie.

Czyli Donald Tusk zbytnio nie zyska na tej wygranej w wyborach parlamentarnych, bo potem w czasie wyborów prezydenckich może stracić sporo z poparcia społecznego...
- Tak. On teraz będzie premierem, bo nie ma wyjścia. Gdyby się tego nie podjął, to zostałoby to odebrane przez społeczeństwo jako unik i uchylanie się od odpowiedzialności. Ale nie uda mu się zrobić tego wszystkiego, co ludziom obiecał, i dlatego może nie mieć zbyt dużego poparcia w wyborach prezydenckich za 3 lata. On ma tego jasną świadomość.

Kiedy analizuje się wyniki wyborów, widać wyraźnie podział Polski na wschodnią i zachodnią, gdzie na zachodzie przeważała Platforma Obywatelska.
Ten podział jest uwarunkowany historycznie. Wcześniej zachód popierał lewicę, a wschodnia część kraju prawicę. Teraz to jest podział na zwolenników ugrupowań liberalnych, czyli PO, i bardziej konserwatywnych, czyli PiS. Poza tym to jest uwarunkowane także wskaźnikami religijności w Polsce, w części wschodniej są one wyższe, w zachodniej niższe.

Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2007-10-25

Autor: wa