PiS studzi lustracyjny zapał
Treść
Ustawa dekomunizacyjna przygotowana przez senatora Piotra Andrzejewskiego (PiS) może w ogóle nie trafić do laski marszałkowskiej. Wygląda na to, że deklarowany przez PiS w kampanii wyborczej zapał do przeprowadzenia szerokiej lustracji i dekomunizacji skutecznie studzi obawa przed "spustoszeniem", jakie mogą poczynić obie ustawy w szeregach własnej partii. W sobotę szef klubu PiS Marek Kuchciński telefonował do parlamentarzystów, przekonując, by głosowali za odwołaniem z funkcji sekretarza klubu Zbigniewa Girzyńskiego, współautora ustawy o udostępnianiu informacji organów bezpieczeństwa państwa komunistycznego.
- Widząc to, co się dzieje wokół ustawy lustracyjnej - jak zależy niektórym środowiskom na tym, żeby prawda nie wyszła na jaw, tylko żeby dalej była sterowana przez byłych funkcjonariuszy SB, mam wątpliwości, czy ustawa dekomunizacyjna ma szansę być przyjęta przez Sejm. Panuje olbrzymi strach przed ujawnianiem przeszłości, pokazywaniem tego, co było naprawdę - mówi senator Piotr Andrzejewski (PiS).
Choć liderzy PiS i PO wielokrotnie rywalizowali w zapewnieniach o konieczności ujawnienia byłych funkcjonariuszy i współpracowników SB czy przeprowadzenia skutecznej dekomunizacji, w chwili gdy ustawa ujawniająca materiały dawnej SB jest o włos od przyjęcia, zaś ustawa dekomunizacyjna praktycznie na ukończeniu, zaczynają się dystansować od obu projektów. A to oznacza, że w najważniejszym momencie - w trakcie sejmowych głosowań nad przyjęciem np. ustawy dekomunizacyjnej, jeżeli w ogóle trafi ona pod obrady - może zabraknąć, jak miało to miejsce w czasie rządów AWS - UW, kilku głosów.
- Doświadczenie bycia już kilka kadencji w parlamencie uczy mnie, że nawet najlepsze rozwiązania legislacyjne, niepoparte wolą polityczną większości decyzyjnej, w Sejmie i Senacie nie przechodzą. Nie jestem jednak w tej chwili zorientowany, jak dalece "faluje" wola polityczna, natomiast na pewno zakres zagrożenia wielkiej liczby środowisk w Polsce, dotąd nienaruszalnych, tym, że ujawni się materiały SB, jest spory i budzi opór tych środowisk - uważa Andrzejewski.
Ryzykowne zachowania
- To nie chodzi tylko o Gilowską. "Układ" wygrywa, bo trzeba chronić "starych, sprawdzonych działaczy" - uważa jeden z polityków PiS. Prosi o niepublikowanie nazwiska, bo - jak mówi - otwarte poparcie dla lustracji w tym ugrupowaniu nagle zaczęło być zachowaniem ryzykownym.
Nowa ustawa lustracyjna stawiałaby w niekorzystnym świetle nie tylko wicepremier Gilowską, ale również mogłaby spowodować negatywne konsekwencje dla innego polityka PiS: ministra Wojciecha Jasińskiego, który - czego zresztą on sam nigdy nie ukrywał - w II połowie lat 70. był członkiem PZPR, był też szefem Wydziału Spraw Wewnętrznych w Urzędzie Miasta w Płocku. Zdaniem dr. Antoniego Dudka, historyka IPN, wydziały te pełniły funkcje usługowe wobec MSW. A to oznacza, że nie można wykluczyć sytuacji, w której minister Jasiński otrzymałby z IPN zaświadczenie wskazujące, że w dokumentach SB figuruje jako OZI.
PiS opóźnia przyjęcie ustawy o udostępnianiu informacji organów bezpieczeństwa państwa komunistycznego, mimo że przypomina ona aż do złudzenia funkcjonującą od dawna w Niemczech ustawę lustracyjną zwaną "ustawą Gaucka" czy czeską ustawę lustracyjną. W obu tych krajach dokument doprowadził do oczyszczenia życia publicznego z agentury komunistycznej. Nieprzypadkowa jest też próba wyciągnięcia sankcji dyscyplinarnych wobec jednego z twórców ustawy lustracyjnej - Zbigniewa Girzyńskiego, który już w miniony piątek miał zostać pozbawiony funkcji sekretarza klubu. W sobotę szef klubu PiS poseł Marek Kuchciński telefonował do parlamentarzystów, agitując, by głosowali za odwołaniem Girzyńskiego. - Kuchciński powołuje się na Kaczyńskiego. Mówi, że to polecenie premiera - mówi jeden z polityków PiS.
Problemy mają też zwolennicy szerokiej lustracji w Platformie Obywatelskiej. Donald Tusk, który negatywnie ocenia projekt ustawy, ma jednak problem z rysującymi się coraz wyraźniej w PO podziałami na "platformiarską prawicę", skupioną wokół Jana Rokity i Marka Biernackiego, oraz "frakcję lewicową", kojarzoną z Tuskiem i Grzegorzem Schetyną. Dlatego też nie może pozwolić sobie na bezpośrednią krytykę współautora ustawy lustracyjnej - posła Sebastiana Karpiniuka. Jak się jednak nieoficjalnie dowiedzieliśmy, nie szczędzi mu szykan i drobnych złośliwości. Zdaniem jednego z parlamentarzystów, "są to niby żartobliwe, a jednak obraźliwe określenia".
Dekomunizacja nie przejdzie?
O przygotowywanym przez senatora Piotra Andrzejewskiego projekcie ustawy dekomunizacyjnej, wzorowanej na podobnym projekcie z początku lat 90. i zakładającej, że wysocy funkcjonariusze PZPR oraz pracownicy i współpracownicy peerelowskiej bezpieki nie będą mogli pełnić kierowniczych funkcji w administracji państwowej i samorządach, informowaliśmy jako pierwsi - przed ponad dwoma tygodniami. Prace nad kształtem ustawy niemal dobiegły końca, nie wiadomo wszak, czy trafi ona pod obrady.
- Już sobie wyobrażam ten straszliwy tumult, jaki spowoduje samo wniesienie ustawy dekomunizacyjnej. Ale czy zostanie wniesiona? Więcej zależy od woli politycznej niż woli poszczególnego senatora - powiedział nam Piotr Andrzejewski.
A tej woli może po prostu zabraknąć w samym PiS. I choć jeszcze kilkanaście miesięcy temu dekomunizacja była sztandarowym hasłem wyborczym PiS, dziś już niektórzy politycy tego ugrupowania wydają się o tym nie pamiętać.
PiS nie podjęło decyzji, czy przygotuje projekt ustawy dekomunizacyjnej. W związku z tym senator Piotr Andrzejewski został poproszony o przygotowanie założeń i propozycji ewentualnych regulacji. Czekamy na nie. Czy w ogóle będziemy nad tym pracować, zobaczymy - powiedział Marek Kuchciński, szef klubu PiS, w rozmowie z PAP.
Wojciech Wybranowski
"Nasz Dziennik" 2006-09-11
Autor: wa