PiS i PO gotowe na wybory
Treść
Premier Jarosław Kaczyński chwali się sukcesami rządów Prawa i Sprawiedliwości i zaznacza, że zbliżające się wybory odpowiedzą na pytanie, czy "kontynuujemy w Polsce system postkomunistyczny, czy też go odrzucamy". Lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk koncentruje się natomiast na ataku na "skompromitowany i szkodliwy rząd PiS, który trzeba odsunąć od władzy". Oba ugrupowania zabrały się w sobotę za zwieranie szyków, dając sygnał, że są gotowe do zapowiadanych wcześniejszych wyborów parlamentarnych.
Najpierw Platforma Obywatelska w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie rozpoczęła swoją Radę Krajową. Później w gdańskiej Hali Olivia zebrali się działacze Prawa i Sprawiedliwości na konwencji partii. Zarówno z jednej, jak i z drugiej strony nie zabrakło wyborczej retoryki. Premier Jarosław Kaczyński starał się przede wszystkim podkreślać sukcesy rządów Prawa i Sprawiedliwości. Lider PO Donald Tusk koncentrował się natomiast na ostrej krytyce politycznych przeciwników.
- Fakty, o których dużo się już dzisiaj mówiło, przemawiają za nami. Jeśli spojrzeć na te dwa lata, na wyniki ekonomiczne, na wyniki społeczne, na przywracanie elementarnej historycznej przyzwoitości - poprzez działania rządu, a może jeszcze bardziej prezydenta Rzeczypospolitej - to to były najlepsze lata Polski od bardzo wielu dziesięcioleci - mówił Jarosław Kaczyński. Wśród sukcesów rządu premier wymieniał m.in. program absorpcji środków z unijnych funduszy czy też przygotowanie reformy finansów publicznych. Ale także m.in. odsunięcie "na wielką odległość od sfer władzy różnego rodzaju oligarchów". - Pisano nawet ostatnio, że miliarderzy zniknęli ze sfery publicznej. Zniknęli - i dobrze - stwierdził premier.
W wywiadzie, jakiego udzielił Telewizji Trwam tuż po zakończeniu konwencji, Jarosław Kaczyński podkreślał, że rozpad koalicji nastąpił ze względu na "przestrzeganie zasad". - My nie mogliśmy blokować śledztw wobec osób, które niestety dopuściły się poważnych nadużyć lub są przynajmniej w kręgu podejrzenia, złamalibyśmy nasze zasady i złamalibyśmy to wszystko, co jest dla nas cenne - powiedział premier.
Szef rządu przyznał, iż PiS już przygotowuje się do wcześniejszych wyborów i do ciężkiej kampanii wyborczej. Kaczyński nie ukrywał także optymizmu przed głosowaniem. - Mamy swoje badania, z których wynika, że jesteśmy w stanie te wybory wygrać - powiedział premier w Telewizji Trwam. - Chcemy pokazać, że IV Rzeczpospolita ma poparcie. Że Polska uczciwa, Polska opierająca się o swoje historyczne korzenie, oczywiście także - czy przede wszystkim - te związane z Kościołem, jest silniejsza od Polski permisywizmu, Polski odrzucenia historii, Polski, która, powiedzmy sobie, często wręcz dystansuje się od samego słowa "Polska", od samej polskości - stwierdził.
Jarosław Kaczyński podkreślał przy tym dobry kierunek zmian w polityce zagranicznej, co jest w niesmak "pewnym siłom zewnętrznym, które przyzwyczaiły się do polskiej miękkości". Wywyższony został również minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, którego działania w celu naprawy polskiego sądownictwa i walki z przestępczością premier nazwał "wielkim dziełem". Tym samym wsparł ministra sprawiedliwości będącego ostatnio pod ostrym ostrzałem opozycji.
Próżno jednak było czekać na przemówienie Ziobry. Pierwszych skrzypiec w czasie konwencji nie grali zresztą, z wyjątkiem premiera Jarosława Kaczyńskiego, politycy PiS, lecz osoby co najwyżej dość luźno związane z samą partią. Konwencję otworzyło przemówienie byłego premiera Jana Olszewskiego, który podkreślał, że obecny rząd próbuje przejąć na siebie cele jego rządu i skuteczniej je realizować. Głos zabierała również minister finansów, wicepremier Zyta Gilowska, koncentrując się na gospodarczych sukcesach rządu, minister zdrowia Zbigniew Religa, prezydent Łodzi Jerzy Kropiwnicki oraz lider PSL-Piast, eurodeputowany Janusz Wojciechowski, który chciałby, żeby jego ugrupowanie stworzyło z PiS koalicję wyborczą. Wśród zgromadzonych w Hali Olivia można było też wypatrzeć m.in. europosła Ryszarda Czarneckiego, wyrzuconego niedawno z Samoobrony.
Premier Jarosław Kaczyński nie krył, że koalicja PiS z LPR i Samoobroną była trudna, ale dobra dla Polski. Choć, jak stwierdził, PiS poniosło cenę niezrozumienia tej koalicji przez społeczeństwo. - Musimy skorzystać z odejścia naszych trudnych koalicjantów, by jeszcze raz zwrócić się do polskiej inteligencji. Są wśród niej ludzie, którzy mają dość siły intelektualnej i moralnej, by opisywać rzeczywistość taką, jaka ona jest. Chcę im z tego miejsca podziękować. Wiem, że może być ich więcej i musimy uczynić wszystko, żeby było ich więcej - powiedział premier.
Na konwencji PiS nie zabrakło także wskazania wroga. Tym wrogiem numer 1 stał się były minister spraw wewnętrznych i administracji Janusz Kaczmarek. - To pan, który przyłapany na gorącym uczynku dzisiaj chwyta się wszystkich środków i naprawdę zeznaje jak świadek w procesie stalinowskim. Ale proszę państwa, mogę o tym państwa zapewnić, że zeznaje nieprawdę i to jest tutaj najważniejsze - przekonywał Jarosław Kaczyński. Według szefa rządu, Kaczmarek to osoba ściśle związana z "III RP i oligarchią", która w wyniku "zręcznej i trwającej wiele lat manipulacji" została wprowadzona do szeregów PiS.
To właśnie z powodu treści wyjaśnień Kaczmarka przed sejmową Komisją ds. Służb Specjalnych, w których miały znaleźć się słowa o inwigilacji, zastraszaniu i zakładaniu nielegalnych podsłuchów, lider SLD Wojciech Olejniczak chciałby postawienia Ziobry i Kaczyńskiego przed Trybunałem Stanu, a LPR zaapelowała, by z tego powodu premier natychmiast podał się do dymisji.
Jutro marszałek Sejmu Ludwik Dorn ma kontynować odczytywanie stenogramu z posiedzenia speckomisji z udziałem Kaczmarka.
Wilcze zęby Tuska
Premier podkreślał, że w obliczu zbliżających się wyborów ciągle aktualne pozostaje pytanie sprzed dwóch lat: Polska solidarna czy Polska liberalna? - To jest ciągle to podstawowe zagadnienie, to zadanie postawione Polakom w tych najbliższych wyborach - mówił Jarosław Kaczyński.
To jednak zdradę "ideałów 'Solidarności'" zarzucił Prawu i Sprawiedliwości Donald Tusk. Podczas sobotniej Rady Krajowej PO lider Platformy stwierdził, że PiS zdradziło ideały "S" i marzenia Polaków o lepszej Polsce. - Państwo polskie znalazło się dzisiaj w poważnym kryzysie politycznym, dlatego że władzę wzięli ci, dla których samo sprawowanie władzy, panowanie nad człowiekiem, brutalna eliminacja konkurencji stały się celem samym w sobie - mówił Tusk, który w swoim przemówieniu koncentrował się na ostrej krytyce "nieudolnych i patologicznych" rządów PiS.
Według Jarosława Kaczyńskiego, Donald Tusk należy jednak do tych osób, które pod płaszczykiem wyborczych zapowiedzi zmian w kraju tak naprawdę nie były zdeterminowane do ich przeprowadzenia. - Rok 2005 był rokiem zmiany, ale także wielkiego nadużycia. Oto zwolennicy kosmetycznych zmian albo zgoła przeciwnicy zmian przebrali się za rycerzy IV Rzeczypospolitej i wielu im uwierzyło. Dziś maski opadły. Co prawda pan Donald Tusk próbuje tę maskę znów niezdarnie na swoją twarz wciągać, bo tak to trzeba chyba określić, ale widać wilcze zęby zza tej maski - stwierdził premier.
Wcześniej Donald Tusk również jednak nie przebierał w słowach. - Nikt przyzwoity w Polsce nie może z tymi politykami uprawiać dalej tego procederu, jakiego jesteśmy świadkami i ofiarami od wielu miesięcy. Nie można więcej Polski oszukiwać - grzmiał lider PO. Na te słowa zareagowała wicepremier Zyta Gilowska, która - jak pamiętamy - jako poseł PO zwracała się do Tuska "bracie". - Zdumiewające słowa. Pomyślałam: co cię, człowieku, napadło. Przyzwoitości, uczciwości i rzetelności tyle, ile jest w PiS, długo byłoby szukać gdzie indziej - stwierdziła wicepremier Gilowska, przemawiając na konwencji PiS.
Działacze PO przyjęli uchwałę, że w interesie Polski leży odsunięcie od władzy rządu PiS. Donald Tusk wzbraniał się jednak przed spekulacjami, z kim w przypadku zwycięskich wyborów Platforma mogłaby wejść do koalicji, zaznaczając, że w tej chwili o koalicjach z kimkolwiek nie ma mowy.
Artur Kowalski
"Nasz Dziennik" 2007-08-27
Autor: wa