Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Piłkarska Liga Mistrzów

Treść

Starciem dwóch wielkich zespołów i trenerskich indywidualności będzie dzisiejsze spotkanie Chelsea Londyn z Liverpoolem w półfinale piłkarskiej Ligi Mistrzów. Czy boiskowe wydarzenia zdominuje taktyka, czy też piłkarze pozwolą sobie na polot i finezję?

Na postawione pytanie trudno odpowiedzieć, aczkolwiek większość obserwatorów spodziewa się raczej partii piłkarskich szachów. Zarówno prowadzący Chelsea José Mourinho, jak i Rafael Benitez z Liverpoolu wymagają od swych graczy żelaznej konsekwencji w realizowaniu przedmeczowych zadań, na plan dalszy spychając piękno i polot. Od razu dodajmy - obaj szkoleniowcy są genialnymi strategami, potrafiącymi trafnymi decyzjami przechylić szalę na swoją korzyść. Obaj - co ciekawe - nie przepadają za sobą. Poróżniły ich wydarzenia w półfinale LM sprzed dwóch lat. Liverpool wyeliminował wówczas Chelsea dzięki kontrowersyjnej bramce Hiszpana Luisa Garcii. Mourinho do dziś nosi zadrę w sercu, powtarzając przy każdej nadarzającej się okazji, że gola wówczas nie było (i chyba... ma rację). A że język ma niewybredny, ostro wbija szpile odwiecznemu rywalowi. - Przez to w ogóle nie rozmawiamy ze sobą, a kiedyś byliśmy przyjaciółmi - nie owija w bawełną Benitez.
Mourinho lubi zaskakiwać i nie inaczej postąpił i teraz. Oto bowiem obwieścił, iż faworytem półfinału jest Liverpool. - Ma tylko jeden cel do zdobycia - powiedział, dodając, że jego podopieczni oprócz Pucharu Europy walczą o mistrzostwo i Puchar Anglii. Portugalczyk wie jednak, co robi - stara się z całych sił zdjąć presję ze swych graczy, których w najbliższym czasie czeka cała seria pojedynków "o wszystko". - Znamy się znakomicie, więc o sukcesie zadecydują niuanse - zapowiada Benitez. Ma rację. Oby tylko piłkarze postarali się o bramki, wszak w meczach Liverpoolu z Chelsea padają one bardzo rzadko.
Pisk
"Nasz Dziennik" 2007-04-25

Autor: wa