Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Pięściarz z Gilowic ponownie mistrzem świata

Treść

Tomasz Adamek po porywającej, pełnej dramaturgii i emocji walce pokonał wczoraj na punkty Amerykanina Steve'a Cunninghama i zdobył mistrzowski pas organizacji IBF w wadze junior ciężkiej. Było to 36. zwycięstwo polskiego pięściarza, być może najcenniejsze w całej dotychczasowej karierze. Faworytem starcia, które odbywało się w Newark w stanie New Jersey, wydawał się broniący tytułu Cunningham. Adamek nie przejmował się jednak opiniami i prognozami, tylko robił swoje. By jak najlepiej przygotować się do tego starcia - i co za tym idzie - dalszej kariery, podjął zdecydowane kroki, przeprowadził się wraz z rodziną do USA - i jak się okazało, ryzyko się opłaciło. Przed walką Polak przekonywał, iż wypracowane podczas treningów z Andrzejem Gmitrukiem szybkość i błyskotliwość oraz taktyka pozwolą mu zniwelować największe atuty rywala. Tak też się stało, chociaż niezwykle silny, dysponujący większym zasięgiem ramion obrońca tytułu bił mocno, Adamka nie złamał. Nasz pięściarz znakomicie rozpoczął, od pierwszych chwil był bardzo aktywny, odpowiadał na akcje przeciwnika. Znakomicie przygotowany pod względem fizycznym i mentalnym zaskoczył pewnego siebie Cunninghama. Pod koniec drugiej rundy trafił go prawym sierpowym i po chwili sędzia przystąpił do liczenia. Pierwszego, ale nie ostatniego. Przełomowa dla losów walki okazała się czwarta runda. Amerykanin przystąpił w niej do zmasowanych ataków, w pewnym momencie zadał aż 21 (!) celnych ciosów, wydawało się, że Polak nie wytrzyma, że musi paść na deski, tymczasem wydarzyło się coś niesamowitego. Adamek heroicznie przetrwał chwilę słabości, by samemu przejść do kontrataku. I to jak! Znów wyprowadził potężne prawe uderzenie i zszokowany Cunningham padł. To było niesamowite, wspaniałe, nasz pięściarz kapitalnie odwrócił losy przegranej rundy, a może i całej walki. - Myślałem, że lada chwila znokautuję Adamka, a tymczasem to on mnie posadził. Taki już jest boks - przyznał później Amerykanin. Od tego momentu Polak nie dał już sobie narzucić warunków przeciwnika i choć do samego końca trwała wyrównana, dramatyczna walka, był widocznie lepszy (m.in. w ósmej odsłonie ponownie pokonał Cunninghama). Gdy po zakończeniu dwunastej rundy swój werdykt mieli ogłosić sędziowie, było niemal jasne, iż muszą być jednogłośni. Tymczasem po decyzji pierwszego z nich wśród licznych polskich kibiców zawrzało. Ów pan, Clark Sammartino, uznał, iż to Amerykanin wygrał (punktował 114:112) i zrobiło się nerwowo. Na szczęście pozostali dwaj arbitrzy postanowili być sprawiedliwi i nie mieli wątpliwości - 116:110 oraz 115:112 dla Adamka i w ten sposób Polak po raz drugi w karierze został mistrzem świata. Poprzednio dzierżył pas organizacji WBA w kategorii półciężkiej. - Cunningham był nieustępliwym rywalem, ale nie poradził sobie z moim stylem boksowania. Okazał się dla niego po prostu za trudny - powiedział nasz pięściarz. Co dalej? Krótki i zasłużony wypoczynek i oczekiwanie na propozycje. Adamek ma nadzieję, iż efektowna wygrana i mistrzowski tytuł stworzą mu nowe możliwości. Piotr Skrobisz "Nasz Dziennik" 2008-12-13

Autor: wa