Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Pierwszy polski black hawk

Treść

PZL Mielec zaprezentowały pierwszy wyprodukowany tam śmigłowiec typu Black Hawk. W ciągu kilku najbliższych lat firma będzie mogła produkować ok. 20 tych maszyn rocznie. Trafią one na rynki zagraniczne, a niewykluczone, że znajdą się także na wyposażeniu polskiej armii. Black Hawk S70i powstał w Mielcu kilka miesięcy wcześniej, niż pierwotnie zakładano.
W o cenie prezesa Janusza Zakręckiego, fakt wyprodukowania pierwszego egzemplarza czarnego jastrzębia to potwierdzenie, że PZL Mielec są firmą światowej klasy, zdolną tworzyć sprzęt lotniczy najwyższej jakości. Produkcja tych maszyn może być także kołem zamachowym w rozwoju gospodarki całego Podkarpacia. - Mielec robi dziś ogromny krok naprzód, a mieleckie zakłady poprowadzą przemysł lotniczy w Polsce w przyszłość. Możliwe będzie to dzięki helikopterowi, który jest sprawdzony, przygotowany i spełnia polskie wymagania, który może wzmocnić floty śmigłowców wojskowych w Europie - mówił prezes Zakręcki. - Pierwszy śmigłowiec jest gotowy, a dwa kolejne są w trakcie realizacji. W ciągu 2-3 lat chcemy osiągnąć zdolność produkcyjną ok. 20 śmigłowców rocznie - dodał.
Odbiór jakościowy przeprowadzono w PZL Mielec, teraz pierwszy egzemplarz black hawka trafi do Stanów Zjednoczonych, gdzie przejdzie badania kwalifikacyjne. Tam też pierwszy raz wzbije się w powietrze. Kolejne śmigłowce będą testowane już w Mielcu.
Black hawk w polskiej armii?
O zapotrzebowaniu rynku na wielozadaniowe śmigłowce świadczy fakt, że sprzęt ten dociera do 27 odbiorców z całego świata. Choć szczegóły owiane są tajemnicą, to wiadomo, że zainteresowanie wersją czarnego jastrzębia produkowanego w Mielcu jest już bardzo duże. Doskonałą reklamą eksportową dla tego produktu byłoby jednak zainteresowanie się śmigłowcem przez polską armię. - Nie ukrywam, że w momencie, kiedy zostanie ogłoszony przetarg na zakup śmigłowców dla polskiej armii, na pewno do niego przystąpimy - zapowiada Zakręcki.
Przygotowania do produkcji black hawka trwały ponad dwa lata - od czasu, kiedy na początku 2007 roku PZL Mielec stały się częścią amerykańskiej firmy Sikorsky Aircraft Corporation zależnej od koncernu United Technologies Corporation. Nowy właściciel zainwestował w modernizację zakładu miliony dolarów, zbudował nowoczesną infrastrukturę i dostosował moce do produkcji elementów oraz w pełni wyposażonych śmigłowców. Wraz z ulokowaniem produkcji w Mielcu do PZL trafiły też najnowocześniejsze technologie, przeprowadzono ponadto szkolenia pracowników. Dla Amerykanów, którzy dzierżą 35 proc. światowego rynku helikopterów i mają coraz większe ambicje, Mielec staje się centrum przemysłowym i dystrybucyjnym, zapleczem śmigłowców. Ulokowanie produkcji w Polsce pozwala na jej wzrost przy minimalizacji kosztów. To z kolei ma zagwarantować konkurencyjne ceny tych maszyn.
Sukces Podkarpacia, a nie PO
W ocenie podkarpackich parlamentarzystów, produkcja black hawka w Mielcu to historyczny moment w dziejach przemysłu lotniczego na Podkarpaciu, a zarazem ogromna szansa na rozwój gospodarczy regionu. Jak powiedział "Naszemu Dziennikowi" poseł Stanisław Ożóg (PiS), wyprodukowanie pierwszego black hawka to wielki sukces Polski, Podkarpacia i samego Mielca. - To także przykład udanej prywatyzacji PZL Mielec, z którą wszyscy wiążą bardzo duże nadzieje. Przy okazji warto byłoby powiedzieć o trudnych rozmowach prywatyzacyjnych, w których części też uczestniczyłem. Jest to ogromny sukces Mielca i Podkarpacia, a nie osiągnięcie PO, która usiłuje sobie przypisać zasługi - stwierdza poseł Ożóg. Jego zdaniem, produkcja śmigłowca wpisuje się także w "Dolinę Lotniczą", która nie jest pustym hasłem, ale grupą ponad 70 przedsiębiorstw, które wspólnie działają na rzecz rozwoju branży lotniczej. - Jest to także sukces Politechniki Rzeszowskiej, która nie tylko kształci pilotów, lecz także na swoich wydziałach (m.in. mechanicznym) przygotowuje konstruktorów - ludzi, którzy są niezbędni - dodaje poseł. W jego ocenie, warto byłoby połączyć produkcję i sprzedaż black hawków w Mielcu z zamówieniami tego sprzętu dla polskiej armii. Jednak podaje w wątpliwość, aby przy polityce obecnych władz udało się to zrealizować. - Wielokrotnie, także z trybuny sejmowej, zadawałem pytanie, co się dzieje z kontraktami dla PZL Mielec, Huty Stalowa Wola czy dla Zakładów Metalowych Dezamet Nowa Dęba. Odpowiedź, którą otrzymałem, nie zadowala mnie do końca i nie wierzę, że kontrakty ze szkodą dla tych zakładów będą znowelizowane. Jeżeli w tej chwili mówi się o korekcie zapisu ustawowego, który nakłada w związku z wejściem Polski do NATO obowiązek przeznaczania na szeroko pojętą obronę narodową konkretnych kwot wyrażonych w PKB, jeżeli się mówi o zmianie tego wskaźnika na mniejszy, to można zaryzykować stwierdzenie, że z zakupem black hawka dla naszej armii także może być problem - uważa poseł Ożóg. Jego zdaniem, nie może się powtórzyć historia z programem Iryda, który mimo że kosztował polskich podatników ok. miliarda złotych, legł w gruzach, a 17 samolotów wyprodukowanych w Mielcu zamiast na rynek - trafiło na złom.
Oprócz produkcji black hawka PZL Mielec produkują też kabiny do tego typu helikopterów, a także samoloty: M28 Skytruck, M18 Dromader i M28 Bryza. PZL Mielec należą do firm, które oparły się światowemu kryzysowi ekonomicznemu i zatrudniają ponad 1,8 tysiąca osób. W przyszłym roku mielecki zakład planuje produkcję 6-8 śmigłowców, a za 2-3 lata będzie to już ok. 20 sztuk rocznie. Pociągnie to za sobą także wzrost zatrudnienia, które obejmuje zarówno pracowników produkcyjnych, jak i kadrę inżynieryjno-techniczną.
Mariusz Kamieniecki
Nasz Dziennik 2010-03-16

Autor: jc