Pierwsze decyzje rządzącej armii
Treść
Egipska Najwyższa Rada Wojskowa, która przejęła władzę w kraju po piątkowym ustąpieniu prezydenta Hosniego Mubaraka, zapowiedziała zawieszenie konstytucji, rozwiązanie obu izb parlamentu i utworzenie komisji, która opracuje nową ustawę zasadniczą. Z kolei przedstawiciele rządu powołanego jeszcze przez byłego prezydenta zapowiedzieli, że w obrębie rady ministrów nie będzie dochodziło do większych zmian i pozostanie ona w takim składzie, by nadzorować transformację polityczną w nadchodzących miesiącach.
Przekazane przez państwową telewizję oświadczenie Rady Wojskowej głosi, że będzie ona sprawować władzę przez sześć miesięcy lub do czasu wyborów. Do rozwiązania parlamentu doszło ze względu na fakt, iż był on niemal całkowicie zdominowany przez zwolenników byłego prezydenta.
Przemiany ustrojowe chce nadzorować rząd powołany jeszcze przez samego Mubaraka. - Rząd pozostanie w obecnym kształcie, dopóki proces transformacji nie zostanie zakończony za kilka miesięcy, wtedy w oparciu o demokratyczne zasady powstanie nowy rząd - oświadczył jego rzecznik. - Głównym zadaniem rządu jest przywrócenie bezpieczeństwa i porządku oraz działania gospodarki i zajęcie się sprawami życia codziennego - zapewnił.
Demonstranci, którzy po 18 dniach protestów zmusili w piątek Mubaraka do ustąpienia, domagają się, by armia, która przejęła władzę, przedstawiła jasny harmonogram okresu przejściowego. Dowódcy wojskowi obiecali przekazać władzę pokojowo cywilnemu rządowi wybranemu w demokratycznych wyborach. Mimo ustąpienia Mubaraka, które było głównym żądaniem demonstrujących ludzi, wielu z nich zapowiedziało, że zamierza zostać na placu Tahrir, dopóki armia nie spełni swoich obietnic.
Przedstawiciele armii oświadczyli, że szanują żądanie demonstrantów, jednak wezwali ich, by wrócili do domów i normalnego życia. Na placu, który stał się centralnym punktem masowych protestów, które doprowadziły do obalenia rządzącego w Egipcie od 30 lat prezydenta Hosniego Mubaraka, wczoraj przywrócono normalny ruch.
ŁS, PAP, Reuters
Nasz Dziennik 2011-02-14
Autor: jc