Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Pierwsza faza tarczy

Treść

NATO powinno być przygotowane do rozpatrzenia wzajemnych redukcji niestrategicznych sił jądrowych rozmieszczonych w Europie - wezwał na 25. szczycie państw Sojuszu ambasador USA przy NATO Ivo Daalder. Jednak Rosja sygnalizuje rozszerzanie swojego potencjału jądrowego, i to przy granicy NATO. Powód? Oficjalnie uznano gotowość operacyjną komponentów tarczy antyrakietowej

Głowy państw i szefowie rządów dyskutują w Chicago o formach działania i przyszłości Sojuszu. Poniedziałek poświęcono wypracowaniu decyzji dotyczących podnoszenia zdolności bojowych i integracji środków, jakimi dysponują siły zbrojne państw członkowskich. Na dziś zaplanowano dyskusję o Afganistanie oraz spotkania z partnerami NATO m.in. z Bałkanów.
Podczas Rady Północnoatlantyckiej prezydent Bronisław Komorowski zapowiedział, że Polska przystąpi do systemu rozpoznania naziemnego AGS. Wczoraj ministrowie obrony 14 krajów podpisali porozumienie w tej sprawie. W najbliższym czasie ma je przyjąć także Warszawa. Program obejmuje sieć naziemnych i powietrznych środków wywiadowczych, zwiadowczych i rozpoznawczych. Częścią systemu będzie pięć bezzałogowych małych samolotów zwiadowczych (dronów) do wykrywania potencjalnych zagrożeń.
Program AGS wpisuje się w koncepcję inteligentnej obrony (smart defense). To ogólne określenie dla projektów wspólnych inwestycji kilku czy nawet wszystkich państw członkowskich w systemy obronne, których utworzenie przez pojedyncze kraje byłoby zbyt kosztowne. Największym projektem tego typu jest oczywiście tarcza antyrakietowa. W ramach smart defense bierze się pod uwagę podział kompetencji pomiędzy sojuszników, którzy mieliby specjalizować się w określonych rodzajach środków obrony, w razie potrzeby udostępnianych partnerom. Zakłada to oczywiście istnienie bardzo daleko idącego zaufania. Kierownictwo NATO i przedstawiciele państw członkowskich doszli do wniosku, że to jedyne rozwiązanie pozwalające na rozwój nowoczesnych sił zbrojnych w warunkach kryzysu gospodarczego. Jak stwierdził ambasador USA przy NATO Ivo Daalder, wiąże się to z przemyśleniem także obecności sił nuklearnych w Europie. - Zgodziliśmy się, że NATO powinno być przygotowane do rozpatrzenia wzajemnych redukcji niestrategicznych sił jądrowych rozmieszczonych w Europie - powiedział. Wzajemność jest jednak bardzo wątpliwa, gdyż Rosja w ostatnim czasie mówi raczej o rozszerzaniu swojego potencjału jądrowego, i to przy granicy NATO, co ma być odpowiedzią na budowę tarczy antyrakietowej.
Tworzenie mechanizmów smart defense jest jednak zwycięstwem w NATO koncepcji sojuszu skupionego na solidarnej obronie terytorialnej, wbrew tendencjom do czynienia z Sojuszu korpusu interwencyjnego z myślą o operacjach zewnętrznych, takich jak w Libii czy Afganistanie. NATO tworzy zintegrowany system obrony pod nazwą "NATO Forces 2020", który będzie podstawą działań operacyjnych Sojuszu i formą "radzenia sobie z wyzwaniami ekonomicznymi", jak to określił sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen. Jest to zbieżne z oczekiwaniami Warszawy. Wydarzeniem podczas szczytu, chociaż raczej symbolicznym, była inauguracja tarczy antyrakietowej. Uznano oficjalnie gotowość operacyjną dotychczas funkcjonujących komponentów. Chodzi o SM-3 na okrętach wojennych pływających po Morzu Śródziemnym. W kolejnych fazach mają je zastąpić radary i wyrzutnie rakiet w Rumunii i Polsce.
Prezydent USA Barack Obama zdecydował oficjalnie o przekazaniu dowodzenia nad wchodzącymi w skład tarczy jednostkami siłom NATO. Jak powiedział ambasador Daalder, teraz ich dowódcą będzie szef połączonych sił Sojuszu w Europie, admirał Jim Stavridis. Natomiast Hiszpania, Turcja, Rumunia i Polska wyraziły zgodę na działanie instalacji NATO na swoich terytoriach. Koszt już funkcjonujących systemów to miliard dolarów.
Działające od wczoraj oficjalnie składniki taktyczne tarczy są ulokowane na okrętach stacjonujących w portach tureckich i hiszpańskich. - Nazywamy to potencjałem przejściowym. Jest to pierwszy krok w kierunku naszego długoterminowego celu, jakim jest zapewnienie pełnego pokrycia i ochrony dla wszystkich mieszkańców państw NATO w Europie, ich terytoriów i sił zbrojnych. Nasz system będzie łączył możliwości obrony antyrakietowej różnych sojuszników, obejmując satelity, okręty, radary i wyrzutnie pocisków przechwytujących pod dowództwem i kontrolą NATO. Pozwoli to nam bronić się przed zagrożeniami także spoza obszaru euroatlantyckiego - powiedział Rasmussen.
Duński polityk powtórzył, że opór Rosji nie zatrzyma budowy tarczy. - System nie może być blokowany przez Rosję. Jednak nasze zaproszenie, by Rosja współpracowała z nami przy realizacji tego projektu, pozostaje aktualne - oświadczył. Podkreślił, że system, skierowany przeciw zagrożeniom z Iranu, jest "adaptowalny", czyli że można go będzie skorygować, dostosowując do ewentualnych zmian w zagrożeniach, przed którymi ma bronić Europy. Stałoby się tak, gdyby uznano, że zagrożenie ze strony Iranu uległo istotnej redukcji. W grę wówczas wchodzi ewentualne odstąpienie od realizacji czwartej fazy, polegającej na rozmieszczeniu antyrakiet zdolnych do zestrzeliwania pocisków balistycznych dalekiego zasięgu. To ten element tarczy najbardziej nie podoba się Rosji, gdyż mógłby zostać zastosowany przeciwko jej strategicznym siłom rakietowym, co w oczach Moskwy zmniejsza jej tzw. potencjał odstraszania. Na terenie Polski pozostałyby pociski o mniejszej sile rażenia, niemogące zagrozić rosyjskim rakietom międzykontynentalnym.

Groźby odwetowe
Prezydent Komorowski potwierdził polskie zaangażowanie w budowę tarczy. - Polska, przypomnę, już zaangażowała się w popieranie projektu tarczy antyrakietowej, spotkały nas z tego powodu różnego rodzaju trudne sytuacje. Dzisiaj jesteśmy zaangażowani w zbudowanie ogólnonatowskiego programu obrony przeciwrakietowej - powiedział, nawiązując do projektu tarczy antyrakietowej administracji prezydenta USA George´a W. Busha, obejmującego radar w Czechach i wyrzutnię rakiet w Polsce. I tamten, i obecnie rozwijany szerszy projekt naraża Polskę na groźby i działania odwetowe ze strony Rosji. Prezydent wyraził przekonanie, że Polska nie tylko będzie popierała projekt sojuszniczej tarczy antyrakietowej, ale że "zdobędzie się również na własny plan narodowego zasobu pozwalającego na skuteczne zwalczanie zagrożeń".
Prezydent Barack Obama, otwierając sesję z udziałem Karzaja, stwierdził, że uczestników szczytu czeka podjęcie decyzji co do kolejnego kroku operacji wycofania. - Postawimy sobie za cel, aby w 2013 roku już w całym kraju operacjami wojskowymi kierowali Afgańczycy, a ISAF wziął na siebie jedynie rolę wspierającą. Będzie to ostatni krok na drodze do całkowitego usamodzielnienia się afgańskich sił zbrojnych w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa w kraju przed uzgodnioną datą zakończenia misji ISAF w 2014 roku - powiedział Obama. Zaznaczył, że w ostatnim czasie dokonał się znaczny postęp i obecnie już 75 proc. obywateli Afganistanu mieszka na terenach, na których za bezpieczeństwo odpowiadają siły miejscowe. Prezydent USA podkreślił, że dzięki wspólnym, afgańskim i międzynarodowym, wysiłkom "impet sił talibów został zatrzymany".
Zaskoczeniem dla obserwatorów była wypowiedź prezydent Litwy Dalii Grybauskaite, że niektórzy polscy politycy postanowili rozwijać kontakty z Rosją kosztem relacji z Litwą. Wcześniej litewska polityk nie przyjęła od Komorowskiego zaproszenia na konsultacje państw regionu przed szczytem NATO w Warszawie, w których wzięli udział prezydenci Łotwy i Estonii. Wypowiedź Grybauskaite pada też w czasie, gdy polskie samoloty pełnią czteromiesięczny dyżur, broniąc przestrzeni powietrznej państw bałtyckich. Do tego nawiązał, komentując litewski głos, prezydent. - Miałem dziś tę satysfakcję, aby na posiedzeniu szczytu NATO mówić o polskim zaangażowaniu także w bezpieczeństwo krajów bałtyckich w ramach misji air policing. Można by wskazać jeszcze parę podobnych działań. Uważam, że tak się powinno myśleć o sąsiadach, będących w tym samym sojuszu i w Unii Europejskiej - skomentował Bronisław Komorowski.

Kosztowny powrót z Afganistanu
Na dziś politycy i wojskowi zaplanowali zajęcie się przede wszystkim Afganistanem. Już dzień wcześniej prezydent tego kraju Hamid Karzaj spotkał się z Barackiem Obamą. Jak poinformował dowódca sił międzynarodowych w Afganistanie gen. John Allen, proces przekazywania siłom afgańskim odpowiedzialności za bezpieczeństwo w kraju postępuje. W ostatnim czasie podpisano dwa nowe protokoły w tej sprawie, w tym jeden dotyczący działania sił specjalnych. Odtąd nawet te prowadzone przez siły innych państw będą podlegały prawu miejscowemu. - To tworzy warunki do negocjacji w sprawie zawarcia w stosunkowo krótkim czasie dwustronnego porozumienia, które ostatecznie ureguluje udział USA w obronie bezpieczeństwa Afganistanu - dodał generał. Zapewnił, że siły sojusznicze posiadają wystarczające środki, by zapowiadane przez nowego prezydenta Francji opuszczenie Afganistanu przez armię francuską nie skutkowało obniżeniem poziomu bezpieczeństwa.
Z punktu widzenia Polski najistotniejsze jest to, jak i kiedy nasze wojska wrócą z Azji Środkowej i co będzie potem. Co do terminu, to wygląda na to, że koniec 2014 roku jako ostateczna data wyjścia nie będzie kwestionowany. - Wydaje się, że panuje dosyć powszechne przekonanie - na czym mnie osobiście bardzo zależało i zależy - aby rozumieć decyzje podjęte w Lizbonie w sposób jednoznaczny, jako wyznaczenie nie do zmiany terminu końca roku 2014 jako momentu zakończenia misji - stwierdził Bronisław Komorowski. Dodał, że potwierdzenie daty zakończenia misji wiąże się z koniecznością "działań na rzecz stworzenia dogodnych dróg transportu, tak aby nasi żołnierze, sprzęt mogli wrócić do Polski w jak najlepszej kondycji, w odpowiednim momencie wyznaczonym kalendarzem NATO". Pewne znaczenie ma tu niedawna zgoda Rosji na otwarcie tzw. północnego korytarza transportu lotniczego nad swoim terytorium.
Jednak już teraz padają pytania o koszty utrzymania sił bezpieczeństwa Afganistanu po 2014 roku. NATO będzie też utrzymywać niewielki personel zajmujący się nadzorem nad działaniem służb afgańskich i ich szkoleniem. Łącznie koszty wyniosą około 4 mld USD rocznie, z czego jeden miliard musi zostać pokryty ze środków zewnętrznych. Mówi się o przynajmniej dziesięciu latach, zanim Afgańczycy pod tym względem całkowicie się usamodzielnią. Choć Rasmussen zastrzegł, że jest za wcześnie, by mówić o kwotach, to nieoficjalnie wiadomo, że USA proponują Polsce udział w wysokości 20 mln USD rocznie, podczas gdy na przykład Rosji i Chinom po 10 mln USD. Warszawie oczywiście trudno pogodzić się z takimi warunkami. Nasze stanowisko zakłada zaproponowanie większego wkładu państwom, które nie ponosiły ciężaru misji wojskowej, a ze względów geograficznych są bardziej zainteresowane stabilnością w Afganistanie. Poza Rosją i Chinami mówi się też o Indiach.
Obradom na szczycie towarzyszą protesty grup antyglobalistów oraz inne, zupełnie niezwiązane z NATO ani polityką międzynarodową, a dotyczące jedynie kwestii socjalnych w USA. Największy marsz liczył 4 tys. uczestników. Początkowo miał pokojowy przebieg. Do konfrontacji z policją doszło, gdy kolumna próbowała sforsować blokady ulic wokół miejsca obrad, centrum konferencyjno-wystawowego McCormick Place. Aresztowano kilkanaście osób. Organizatorzy marszu informują o rannych. Policja i FBI aresztowały także kilka osób podejrzanych o planowanie zamachów.

Piotr Falkowski, Chicago

Nasz Dziennik Wtorek, 22 maja 2012, Nr 118 (4353)

Autor: au