Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Piątek z Chestertonem (307)

Treść

My, katolicy, powinniśmy w końcu podjąć walkę z pewnym wytartym i dobrze znanym frazesem. (...) Jako że prasa niestrudzenie to powtarza, przyciągając w ten sposób ludzką uwagę, a nuż i my zdołalibyśmy przyciągnąć uwagę naszym niestrudzonym zaprzeczaniem. Kiedy więc dziennikarz po raz tysięczny zaintonuje: "żywa religia nie polega na nudnych i suchych dogmatach..." - musimy przerwać mu wpół zdania i krzyknąć: "Stop! Mylisz się już na wstępie!". Gdyby dziennikarz zniżył się łaskawie i zapytał, na czym polega dogmat, dowiedziałby się, że to właśnie dogmaty tętnią życiem, inspirują i intrygują ludzki rozum. Gorliwość religijna, miłość chrześcijańska czy oleje święte są godne podziwu jako owoce lub kwiaty, lecz ktoś, kto chce odkryć żywą zasadę wiary, musi zainteresować się glebą i korzeniami. Inaczej mówiąc, trzeba nieco inteligencji i ciekawości, by poznać tezy, od których wszystko się zaczęło, choćbyśmy nawet chcieli je zanegować. Jeśli nasz przeciwnik nie może zgodzić się z katolikiem, może jednak dociec, jaka koncepcja kosmosu czyni z niego katolika. (...) A nigdy tego nie zrozumie, jeśli będzie tylko przeciwstawiał swoje sentymenty katolickiemu sentymentalizmowi lub dostojnie pouczał katolickich dostojników. Jeśli chce ujrzeć sens, musi w ideologii dostrzec idee; a jeśli to uczyni, dowie się, że najciekawsze ze wszystkich idei to te, które prasa piętnuje jako dogmaty. Na przykład, doktryna o podwójnej naturze Chrystusa jest autentycznie intrygująca. Powinna być intrygująca dla każdego, kto zdoła ją pojąć, na długo jeszcze nim zdoła w nią uwierzyć. Ma w sobie coś, co z całym szacunkiem można nazwać stereoskopią, niczym posiadanie dwojga oczu, dające głębię, albo znajomość dwóch kątów w trójkącie, determinujących trzeci kąt. Dawna sekta monofizytów twierdziła, że Chrystus miał jedną tylko naturę boską. Nowa sekta monofizytów twierdzi, że Chrystus miał jedną tylko naturę ludzką. (...) Szanuję ich szacunek, podziwiam ich podziw, wiem, że ich opinia o ludzkiej wielkości czy geniuszu religijnym jest sama w sobie zgodna z prawdą; ich myśl sunie jednak jedną tylko ścieżką i nie potrafi przekonać z taką siłą, z jaką religia potrafi nawracać. (...) Owszem, w wielu pogańskich mitach zawiera się niejasne przeczucie tajemnic chrześcijaństwa, lecz jest to przeczucie ulotne i zwodnicze. Zakładając nawet, że istnieje jakieś podobieństwo, i tak musimy stwierdzić, że mitologia nigdy nie wzniosła się na wyżyny teologii. (...) Krótko mówiąc, w całym tym prostackim ujednolicaniu tradycji, nieważne, prawdziwych czy fałszywych, tkwi coś, co łatwo streścić jednym słowem: monotonia. Ale dogmaty nie są monotonne. Nawet najsubtelniejsze doktrynalne rozróżnienia nie są nudne. Można je porównać do precyzyjnych operacji chirurgicznych; separują nerw od nerwu, lecz ratują życie. Nic prostszego, jak wyrównać całą okolicę przy pomocy dynamitu, jeśli jedynym naszym celem jest niesienie śmierci; lecz tak jak fizjolog ma do czynienia z żywymi tkankami, tak i teolog pracuje na żywych ideach. (...) Teologia wprowadza nas w strukturę idei, podczas gdy jedyne, co robi teologiczny synkretyzm, to zmywa wszystkie barwy z kolorowych mitów ludzkości. tłumaczenie Jaga Rydzewska Gilbert Keith Chesterton - fragment rozdziału "Co my sobie myślimy" z książki "Dla Sprawy". "Nasz Dziennik" 2008-06-13

Autor: wa