Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Piątek z Chestertonem (285)

Treść

Ostatnimi czasy często krytykowałem ciekawe przepowiednie pana H.G. Wellsa, który informował nas, dokąd zmierza świat. Z tym większą przyjemnością muszę teraz pochwalić go za doskonałą analizę demokracji, czy raczej czegoś, co pan Wells nazywa demokracją, a ja nazywam demokracją parlamentarną.

(...) Pan Wells doszedł do wniosku, że lud nie popiera rządu, wybranego przez ten sam lud w wolnych wyborach, uznawanych przecież za głos ludu. (...) Odnotował też, że bardzo wielu wyborców nie chce w ogóle brać udziału w wyborach.
(...) Kiedy pan Wells i jego zwolennicy zadają pytanie, dlaczego całe rzesze ludzi nie korzystają z ogromnej machiny politycznej, specjalnie dla nich stworzonej, my w naszym piśmie możemy udzielić konkretnej odpowiedzi. (...) Otóż, przeciętny człowiek wcale nie chce rządzić państwem, tak się bowiem składa, że przeciętny człowiek jest bardzo daleki od rządzenia czymkolwiek. Najważniejszy przejaw naszych czasów, i największy ich fenomen, polega na tym, że świat, który stworzyliśmy, jest światem służących. Przeważająca większość społeczeństwa pozostaje w takim czy innym stosunku służebnym, wykonując cudze polecenia, czy zajmując się pracą na rzecz bogatszych ludzi. (...) Na tym bazuje nasz system ekonomiczny, zaś system polityczny, oparty na całkiem przeciwnych założeniach, to dla systemu ekonomicznego żaden zgoła partner do dyskusji.
Pierwsza teoria demokracji została naszkicowana przez ludzi, którzy wyobrażali sobie, że naczelnicy wiosek, niezależni posiadacze ziemscy i mężczyźni stanowiący głowy rodzin będą spotykać się na wspólnym forum i debatować nad losem republiki. Ta dawna republika też oczywiście miała swoje wady - wolni obywatele utrzymywali niewolników, którzy nie mogli ani posiadać prywatnej własności, ani brać udziału w publicznych debatach. Dawna republika grzeszyła przeciw zasadzie ludzkiego braterstwa, lecz nie przeciw zasadzie, że obywatele powinni rządzić - co stanowi zasadę demokracji. (...) Obywatele dzierżyli władzę, gdyż dzierżyli własność. Głos, którym każdy z nich dysponował, stanowił tylko zewnętrzną oznakę władzy i odpowiedzialności, którą każdy sprawował w granicach swojego domu, sklepu, warsztatu czy kawałka pola. Mentalność takich ludzi ma swoje typowe wady, ale przynajmniej nie trzeba ich nigdy namawiać ani przymuszać, by sami decydowali o własnym losie. (...) Ktoś, kto niepodzielnie panuje na własnej ziemi, nie ma oporów, by przybyć na zjazd królów. Jego wyobrażenia o ludzkiej godności nie są przytłoczone przez świadomość, że on sam stanowi tylko mały trybik w wielkiej machinie masowej produkcji. Taki człowiek nie czuje stale, że jest całkowicie zależny od przerastających go okoliczności, o których decydują bogatsi od niego ludzie.
Tłumaczenie - Jaga Rydzewska

Gilbert Keith Chesterton - fragment eseju "Away from Democracy", który ukazał się w "G.K.'s Weekly" 2.04.1927.
"Nasz Dziennik" 2007-06-15

Autor: wa