Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Phenian straszy wojną totalną

Treść

Półwysep Koreański przeżywa "najgorszy kryzys", który przez "najmniejszy incydent" może doprowadzić do "totalnej wojny" - grzmiała wczoraj oficjalna północnokoreańska agencja KCNA nawiązująca do wspólnych manewrów wojskowych swojego południowego sąsiada i USA.
Po rozpoczęciu wczoraj rano wspólnych manewrów wojskowych Korei Południowej i USA prowadzonych pod nazwą "Freedom Guardian" (ang. strażnik wolności) "Półwysep Koreański stanął przed najgorszym kryzysem w swej historii. Wojna totalna może zostać sprowokowana przez najmniejszy incydent" - pisze agencja KCNA na swoich stronach internetowych. Według dziennika partii komunistycznej Korei Północnej "Rodong Sinmun", tegoroczne manewry zostały zorganizowane po to, by przygotować atak na instalacje nuklearne i zakłady zbrojeniowe produkujące rakiety. Phenian ostrzega jednocześnie, że nie pozostanie obojętny na te zaczepki. "Nasza armia i nasz lud nie pozostaną bezczynni w obliczu masowej mobilizacji żołnierzy przez amerykańskich imperialistów, którzy zagrażają naszej suwerenności" - napisał dziennik rządowy. W myśl tych zapewnień północnokoreańskie władze wzmocniły też nadzór nad granicą z Chinami, instalując tam m.in. kamery i wzmacniając zasieki z drutu kolczastego. Jak podkreśla południowokoreańska agencja informacyjna Yonhap, środki te wprowadzono na rozkaz przywódcy komunistycznej KRLD Kim Dzong Ila w rejonie miast Sinyidzu, Hjesan oraz w kilku innych miejscach. Yonhap zauważa przy okazji, że Sinyidzu i inne przygraniczne rejony służą jako główne szlaki, którymi obywatele Korei Północnej uciekają do Chin, a stamtąd często do Korei Południowej, gdzie obecnie mieszka ich około 21 tysięcy. Tą samą drogą trafiają do mieszkańców Korei Północnej m.in. telefony z Chin, za pomocą których obywatele komunikują się ze światem i rozprzestrzeniają informacje o sytuacji w kraju.
Wspólne, koreańsko-amerykańskie manewry potrwają 10 dni. Wezmą w nich udział dziesiątki tysięcy żołnierzy obydwu armii.
MBZ, PAP
Nasz Dziennik 2011-08-17

Autor: jc