Phenian grozi świętą wojną
Treść
Korea Północna zagroziła Stanom Zjednoczonym i Korei Południowej rozpętaniem świętej wojny w związku z rozpoczętymi wczoraj przez oba kraje wspólnymi manewrami wojskowymi. Jak podkreślają Waszyngton i Seul, czterodniowe ćwiczenia odbywające się u zachodnich wybrzeży Półwyspu Koreańskiego stanowią odpowiedź na zatopienie w marcu południowokoreańskiego okrętu "Cheonan", o co obwiniany jest Phenian.
Wspólne manewry mają "dać jasny sygnał dla Korei Płn., że musi skończyć z agresywnym zachowaniem" - podkreślili w zeszłotygodniowym wspólnym oświadczeniu ministrowie obrony USA, Robert Gates i Korei Płd., Kim Tae-Young. Odnosząc się do tych zapowiedzi, Phenian ogłosił w sobotę, że "lekkomyślne" manewry amerykańsko-południowokoreańskie mogą doprowadzić do wybuchu wojny. Północnokoreański reżim zaznaczył, że wojna może się rozpocząć "w dowolnym czasie" i przy użyciu broni jądrowej. Tymczasem agencja AP przypomina, że choć Korea Płn. "rutynowo" grozi atakiem w momencie, gdy USA i Korea Płd. przeprowadzają wspólne ćwiczenia wojskowe, to jednak tym razem groźby Północy mają większy ciężar gatunkowy ze względu na niedawne zatopienie okrętu "Cheonan", co Waszyngton i Seul uznają za najpoważniejszy atak militarny ze strony Korei Płn. od czasu wojny koreańskiej z lat 1950-1953.
Jednak pomimo gróźb następnego dnia, czyli w wyznaczonym wcześniej terminie, Stany Zjednoczone i Korea Płd. rozpoczęły pierwszy etap ćwiczeń marynarki, który zakończy się 28 lipca. Jak poinformował Pentagon, uczestniczy w nich łącznie 8 tys. żołnierzy z obu krajów, ok. 20 okrętów wojennych i łodzi podwodnych, ważący 97 tys. ton superlotniskowiec USS "George Washington", oraz ok. 200 samolotów włącznie z amerykańskimi myśliwcami F-22. Jak twierdzi agencja AP, na pokładzie samego tylko lotniskowca znajduje się kilkadziesiąt samolotów bojowych, zaś cała jego załoga liczy kilka tysięcy marynarzy. Ta sama agencja informuje także, że lotniskowiec "George Washington" nie weźmie jednak udziału w kolejnej fazie ćwiczeń, które odbędą się na Morzu Żółtym, co jest interpretowane jako gest pod adresem Pekinu. Będące sojusznikiem Phenianu Chiny wyraziły niedawno niepokój, że manewry spowodują eskalację napięć na Półwyspie Koreańskim. Prasa tajwańska spekulowała również, że pojawienie się superlotniskowca u wybrzeży Chin odbierane jest przez tamtejsze władze wojskowe jako potencjalne zagrożenie. Tajwański dziennik "The China Post" 16 lipca podał nawet, że Chiny podnoszą stopień gotowości bojowej na wypadek konfliktu na Półwyspie Koreańskim.
Obie Koree formalnie nadal pozostają w stanie wojny, gdyż konflikt koreański (1950-1953) zakończył się jedynie zawarciem rozejmu, a nie traktatem pokojowym. Stany Zjednoczone utrzymują też w Korei Południowej 28,5 tys. swoich żołnierzy. Kolejne 50 tys. żołnierzy USA stacjonuje w Japonii.
Marta Ziarnik, Reuters
Nasz Dziennik 2010-07-26
Autor: jc