Przejdź do treści
Przejdź do stopki

PGNiG nie odetnie gazu szpitalowi, na razie

Treść

W liście skierowanym do marszałka Sejmu, premiera, ministra zdrowia i prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia podkarpaccy związkowcy żądają natychmiastowego rozwiązania problemu nadwykonań w Szpitalu Wojewódzkim w Przemyślu za ten i miniony rok. Wczoraj zarząd lecznicy negocjował porozumienie z jednym z wierzycieli - PGNiG (Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo). Zobowiązał się do spłaty długu.
Życie ludzkie jest najwyższą wartością. Jeżeli rząd, który odpowiada za służbę zdrowia w Polsce, tego nie rozumie i ogranicza nakłady na ochronę zdrowia Polaków, co prowadzi do zajęcia szpitalnych kont przez komornika, a w konsekwencji do groźby zamknięcia placówki medycznej, nie ma prawa dalej sprawować swej funkcji - uważa Zarząd Regionu "Ziemia Przemyska" NSZZ "Solidarność". To odpowiedź Związku na katastrofalną sytuację Szpitala Wojewódzkiego w Przemyślu, któremu grozi zapaść.
Długi szpitala doprowadziły do wszczęcia postępowania komorniczego. - To, że do tego doszło, to skandal na skalę Polski, Europy i świata. Niedopuszczalne jest, żeby publiczny szpital, który rocznie udziela pomocy ponad 40 tysiącom chorych, nie miał pieniędzy na normalne funkcjonowanie. W głowie się nie mieści, by w cywilizowanym państwie, które jest członkiem Unii Europejskiej, brakowało pieniędzy na ratowanie życia ludzkiego. Co ma powiedzieć pacjentowi lekarz na izbie przyjęć, że nie będzie go ratował, bo nie ma na to pieniędzy? - pyta szef przemyskiej "Solidarności" Andrzej Buczek. Długi szpitala, które przekraczają 60 mln zł, mogą przyczynić się do niewypłacenia pensji dla ponad 1,3 tysiąca pracowników. Związkowcy nie godzą się na propozycję dyrekcji, by szukać oszczędności wśród pracowników i ograniczyć czas pracy poprzez kilkudniowe bezpłatne urlopy. - To zły pomysł, który nie ma szans na powodzenie - powiedziała nam Zofia Ożga, przewodnicząca NSZZ "S" w Szpitalu Wojewódzkim w Przemyślu. - Wszyscy rozumiemy trudną sytuację placówki, ale kto nas zrozumie? Nasze pensje nie są zbyt wygórowane, na utrzymaniu mamy rodziny - dodaje. Jej zdaniem, interweniować należy w NFZ i u władz centralnych, bo jeżeli brakuje pieniędzy na wynagrodzenia, najlepsi pracownicy odejdą ze szpitala i będą szukać pracy poza Przemyślem. Może też dojść do tego, że z powodu braku specjalistów konieczne będzie zamykanie poszczególnych oddziałów. - Już mamy kłopoty m.in. na kardiologii, gdzie jest mało specjalistów. Póki co Konstytucja gwarantuje wszystkim Polakom darmowe leczenie i przyjęcie do szpitala w sytuacji zagrożenia zdrowia lub życia. Nie może być zatem tak, że szpital odmówi przyjęcia pacjenta. Tymczasem NFZ nie chce za te usługi zapłacić. Czy ta instytucja, podobnie jak resort zdrowia, są ponad Konstytucją? - pyta Zofia Ożga.
Ruszy lawina roszczeń
Swoje zdanie mają też pacjenci, bo to oni w przypadku zaprzestania działalności placówki będą najbardziej poszkodowani. Nie mają wątpliwości, że sytuacja jest nienormalna, a winą za taki stan rzeczy obarczają nie tyle dyrekcję placówki czy lekarzy, co rząd i resort zdrowia. Niezależnie od krytyki rządu i NFZ "S" wystąpiła do kierownictwa Karpackiego Oddziału Obrotu Gazem w Tarnowie o cofnięcie wniosku egzekucyjnego i zawarcie ugody ze Szpitalem Wojewódzkim w Przemyślu, co pozwoliłoby na spłatę zobowiązań lecznicy w taki sposób i w takim terminie, który nie zagrażałby funkcjonowaniu placówki i bezpieczeństwu chorych. - Argumentem za polubownym rozwiązaniem problemu jest fakt, że zaległości finansowe nie wynikają ze złej woli dyrekcji szpitala, lecz braku pieniędzy z NFZ za świadczone usługi medyczne w latach 2008-2009 - uważa Andrzej Buczek. Tymczasem sytuacja placówki, która leczy pacjentów, mimo iż nie otrzymuje za to pieniędzy z NFZ, staje się coraz bardziej dramatyczna. - Mimo że nie otrzymaliśmy pieniędzy za nadwykonania za ubiegły rok, nikogo z chorych nie wyrzucamy za drzwi, ale leczymy. To sprawia, że kredytujemy działalność w ochronie zdrowia. Dodatkowo, oprócz miliona długu wobec PGNiG, placówka jest zmuszona pokryć koszty egzekucji komorniczej w kwocie blisko 80 tys. złotych. Tymczasem za te pieniądze moglibyśmy kupić np. nowoczesny sprzęt lub uregulować inne zobowiązania - wyjaśnia Janusz Hamryszczak, dyrektor Szpitala Wojewódzkiego w Przemyślu. Dyrekcja się obawia, że egzekucja komornicza może spowodować lawinę roszczeń innych wierzycieli, którym szpital zalega m.in. za leki czy materiały medyczne.
PGNiG, któremu przemyski szpital zalega ponad milion złotych z tytułu nieuregulowania zapłaty za dostawy gazu, wszczęło właśnie postępowanie egzekucyjne, a komornik zajął już konto szpitala. Tytuł komorniczy jest wystawiony na przelew pieniędzy na leczenie z NFZ, a to oznacza, że każde środki, jakie Fundusz przeleje na konto lecznicy, zajmie komornik. Dodatkowo egzekucja komornicza kosztować będzie szpital 80 tysięcy złotych. Jak powiedziała nam Joanna Zakrzewska, rzecznik prasowy PGNiG, mając na względzie dobro pacjentów PGNiG nie wykorzystało wszystkich swoich możliwości, a więc np. odcięcia dostaw gazu. - Chcę podkreślić, że sprawa zadłużenia przemyskiego szpitala nie jest kwestią ostatnich miesięcy, ale ciągnie się od kilku lat. Zapewniam, że po naszej stronie jest dobra wola, ale jako spółka giełdowa też musimy dbać o dobro firmy i regulację swoich zobowiązań, chociażby za kupowany gaz - powiedziała nam Joanna Zakrzewska.
Kulminacja kryzysu jesienią
Sytuację szpitala poprawiłoby odzyskanie pieniędzy za nadwykonania z NFZ, który winny jest szpitalowi ponad siedem milionów złotych. Póki co na znaczące zwiększenie pieniędzy z Funduszu przemyski szpital nie może za bardzo liczyć. Jak powiedziała nam Barbara Kuźniar-Jabłczyńska, dyrektor podkarpackiego oddziału NFZ w Rzeszowie, wprawdzie oddział otrzymał właśnie pieniądze z centrali Funduszu, ale nie jest to kwota, która zabezpieczyłaby w całości potrzeby szpitala w Przemyślu czy innych placówek. - W ramach podwyższenia planu finansowego na rok 2009 podkarpacki NFZ otrzymał nieco ponad 94 mln zł z przeznaczeniem m.in. na oddziały szpitalne. Pieniądze te zostaną wykorzystane na urealnienie kontraktów w bieżącym roku. Oczywiście nie wystarczy nam na wszystko, ale chcemy zrobić jak najszybciej aneksy tam, gdzie są nadwykonania. Nie będzie to jednak 10 milionów jak chciałby szpital, ale myślę, że granica prawie 3 milionów jest tu jak najbardziej realna. To wszystko, co możemy w tej sytuacji zrobić - przekonuje dyrektor Barbara Kuźniar-Jabłczyńska.
Tymczasem, w ocenie dyrektorów poszczególnych placówek medycznych, kryzys w podkarpackich szpitalach może przybrać na sile jesienią, kiedy dojdą koszty za ogrzewanie i miesięczne zobowiązania wobec gazowni gwałtownie wzrosną. Tylko w ubiegłym roku Szpital Wojewódzki w Przemyślu przyjął przeszło 40 tysięcy pacjentów. O jego potencjale świadczy fakt, że jako jeden z nielicznych na Podkarpaciu świadczy usługi m.in. w zakresie hemodynamiki, ponadto jako jedyny w dawnym woj. przemyskim prowadzi leczenie chemioterapią. Najwyższy stopień referencyjności mają także inne oddziały, jak neonatologiczny, ginekologiczny czy chirurgiczny. W przypadku załamania się finansowego placówki, co nie jest wcale wykluczone, pacjenci musieliby korzystać z usług szpitali w Rzeszowie, które także borykają się z problemami finansowymi.
Mariusz Kamieniecki
"Nasz Dziennik" 2009-08-06

Autor: wa