Pawlak: Mieliśmy mało pieniędzy
Treść
Z entuzjazmem powitano w sztabie wyborczym Polskiego Stronnictwa Ludowego wstępne wyniki sondażowe, z których wynikało, że to ugrupowanie będzie kontynuować dotychczasowe rządy koalicyjne z Platformą Obywatelską. Wicepremier Waldemar Pawlak, szef partii, w swoim krótkim przemówieniu wskazał, że czwarta pozycja, na jakiej uplasowali się w rankingach ludowcy, i tak jest wielkim sukcesem, zważywszy na skromne środki finansowe, jakimi dysponowali na prowadzenie kampanii.
Oklaski i wyrazy radości towarzyszyły ogłoszeniu wstępnych sondaży wyborczych w sztabie PSL. 8,2-procentowy wynik, pozwalający na otrzymanie 27 miejsc w Sejmie, nieco uspokoił członków tej partii co do możliwości kontynuowania rządów koalicyjnych. Nie dało się jednak ukryć przykrej niespodzianki, że ludowcom wyrósł potężny konkurent do sprawowania władzy w Polsce w postaci Ruchu Palikota, który we wstępnych rankingach zajął trzecią pozycję. Jeszcze przed godziną 21.00 szef PSL wyraził przypuszczenie, że "będzie musiała być trzyczłonowa koalicja". - Więc musimy się naprawdę spokojnie zastanowić. Nie ma teraz pośpiechu, poczekajmy na oficjalne wyniki - powiedział dziennikarzom w sztabie wyborczym mieszczącym się w warszawskim hotelu Gromada.
Przed ogłoszeniem sondaży wyborczych ludowcy nie ukrywali, że liczą na wzrost swojej reprezentacji w Sejmie. - Oczekujemy po tych wyborach, że wyborcy poprzez głosowanie wskażą na silną pozycję PSL w parlamencie - mówił Eugeniusz Grzeszczak, minister w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Pojawienie się prognoz wyborczych po godzinie 21.00 wywołało burzliwe oklaski działaczy i sympatyków PSL zebranych w sztabie. Pawlak w swoim oficjalnym wystąpieniu podziękował wszystkim zgromadzonym za zaangażowanie w kampanię. - Chcę powiedzieć, że teraz już mamy trochę "mniej na plecach", ponieważ tuż przed wyborami mieliśmy dramatyczną sytuację, jeżeli chodzi o sprawy finansowe. Ponieważ byliśmy tak "przydepnięci", że trzeba było robić dobrą minę i uciekać do przodu. Chcę podziękować wszystkim, którzy się zaangażowali w tę kampanię, bo to było z punktu widzenia emocji i odporności nerwowej bardzo ważne, że daliśmy radę - oznajmił Pawlak. Zaznaczył jednocześnie, że trzeba spokojnie poczekać do ostatecznych wyników, które ogłosi Państwowa Komisja Wyborcza.
Jednocześnie wicepremier zasugerował, że o wyniku wyborów zadecydowały tak naprawdę pieniądze, jakie poszczególne komitety wydały na kampanię, co PSL stawiało w gorszej pozycji. - Chwilę temu były jeszcze inne prognozy, teraz widzimy coś zupełnie innego. Widać wyraźnie, że kasa rządzi światem - stwierdził z przekąsem Pawlak, odnosząc się najwyraźniej do wysokiego wyniku wyborczego Ruchu Palikota. - Kolejność jest według tego, jakie pieniądze zostały wydane na kampanię - podsumował Pawlak, co spotkało się z gromkimi brawami ludowców. Dodał, że PSL i tak ma "wielkiego farta", gdyż posiada "tak bardzo zaangażowanych i świadomych wyborców".
Wicepremier przyznał jednak, że nadchodzi w polityce "teraz kolejny niełatwy etap - poukładania tego po wyborach". - Mam nadzieję, że będzie to można zrobić solidnie i w sposób bardziej odpowiedzialny. Jeżeli potwierdziłyby się te przypuszczenia i prognozy, to by oznaczało, że nie tylko po raz pierwszy w ostatnich 20 latach, ale w całym okresie wolnej Polski, a także powojennym, nie było takiej sytuacji, żeby koalicja rządząca nie tylko przez 4 lata utrzymała się w takim sensownym, mądrym działaniu, ale też mogła powtórnie utworzyć koalicję po wyborach. Więc byłby to niewątpliwie bardzo ważny znak na pewną kontynuację - podkreślił. Jego zdaniem, należy jednak wziąć pod uwagę, że "to, co się rysuje na horyzoncie, to nie są wcale spokojne czasy". - Więc tym bardziej będzie to wymagało od nas wszystkich dużej odpowiedzialności - konkludował Pawlak.
Jacek Dytkowski
Nasz Dziennik Poniedziałek, 10 października 2011, Nr 236 (4167)
Autor: jc