Patronka na trudne czasy
Treść
Radni gminy Sulęczyno - położonej w sercu Szwajcarii Kaszubskiej - nie mieli wątpliwości: sanitariuszka 5. Wileńskiej Brygady AK mjr. Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki", zamordowana po wojnie z wyroku komunistycznego sądu wojskowego w Gdańsku, będzie godną patronką Szkoły Podstawowej w Podjazach. Uchwałę powzięli jednogłośnie!
Podjazy to niewielka miejscowość położona w jednej z najpiękniejszych gmin kaszubskich, otoczonej lasami i charakterystycznymi dla Pojezierza Kaszubskiego wzgórzami morenowymi, przypominającymi "wzgórza malowane zbożem rozmaitem" na Wileńszczyźnie, skąd pochodzili żołnierze 5. Wileńskiej Brygady AK. Szkoła w Podjazach jest niewielka - w zerówce oraz w klasach I-VI uczy się ponad 50 dzieci. Jednak dzięki młodym nauczycielom i dyrektor Emilii Dyszer, która pochodzi z tej właśnie wsi i z kaszubskiej rodziny, mała szkoła pełni ważną rolę w życiu miejscowej społeczności. Daje też poczucie bezpieczeństwa młodszym dzieciom, które nie muszą wyjeżdżać codziennie szkolnym autobusem do Sulęczyna, lecz mogą się uczyć w miejscu dobrze sobie znanym, niedaleko rodzinnego domu.
Na pomysł nadania szkole podjaskiej imienia "Inki" wpadli, niezależnie od siebie, pani dyrektor Dyszer i Jacek Leszewski, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Gdańsku. Obydwoje byli pod wrażeniem spektaklu TVP "Inka 1946", a zwłaszcza pewnego wydarzenia, o którym było przedstawienie. 23 maja 1946 r. szwadron 5. Wileńskiej Brygady AK jechał zarekwirowanym samochodem ciężarowym z miejsca akcji w bezpieczny rejon. W Podjazach ubecy i milicjanci z Kartuz urządzili zasadzkę. Nie wzięli jednak pod uwagę, że mają do czynienia z partyzantami zaprawionymi w bojach z Niemcami i Sowietami. Zasadzkę rozbił w puch jeden tylko żołnierz szwadronu ps. "Czajka" przy pomocy karabinu maszynowego. Łupaszkowcy zatrzymali się i rozbroili niedoszłych bohaterów utrwalania władzy "ludowej". Na miejscu pozostali zabici i ranni. Mimo wielkiego pośpiechu i zagrożenia, zanim patrol odjechał z miejsca potyczki, "Inka" podbiegła do jednego z rannych milicjantów i pozostawiła mu opatrunki. Zeznał o tym później przed sądem. Starsi mieszkańcy Podjazów bez trudu wskazali miejsce niefortunnej zasadzki, położone niedaleko szkoły, na zakręcie szosy. Epizod z roku 1946, poparty zeznaniem człowieka z drugiej strony barykady, to jedno z tych wydarzeń, które najlepiej charakteryzuje postawę młodej sanitariuszki i świadczy o zasadach, które wyznawała.
Kiedy dyrektor Emilia Dyszer przedstawiła radnym biografię przyszłej patronki, okazało się, że nie tylko promotorzy uchwały - przewodniczący rady gminy Bernard Grucza oraz wójt gminy Sulęczyno Jan Kulas - są dobrze zorientowani co do istoty powojennej partyzantki antykomunistycznej. Także radni znali dobrze ten temat, wymieniali uwagi, gdzie się można więcej dowiedzieć o drugiej konspiracji niepodległościowej. Polecano stronę internetową www.youtube.com, gdzie można zobaczyć fragmenty filmów archiwalnych i wysłuchać piosenek z czasu wojny i współczesnych, np. piosenek Andrzeja Kołakowskiego: "Inka" i "Rozstrzelana armia" (o żołnierzach "Łupaszki").
Lasy Państwowe w Gdańsku ze swym dyrektorem Widzimirem Grusem gorąco popierają uchwałę radnych z Sulęczyna i mają nadzieję, że przy podjaskiej szkole powstanie też miejsce pamięci poświęcone leśnikom polskim z Kresów Wschodnich, prześladowanym przez sowieckiego okupanta, deportowanym w głąb Związku Sowieckiego już w lutym 1940 roku. W tym pierwszym masowym transporcie był także leśniczy Wacław Siedzik, ojciec Danki "Inki". Zjawisko było tak powszechne, że śp. prof. Ryszard Kiersnowski cytował kiedyś piosenkę śpiewaną przez białoruskie kobiety: "Ach, wy bolszewiki, ach wy bezbożniki, czemuż wyważali (wywozili) polskie osadniki. Ach, wy bolszewiki, ach wy durne głowy, czemuż wyważali wy polskie gajowe".
Szkoła w Podjazach jest pierwszą szkołą w Polsce, która ma "Inkę" za patronkę. Wszystko wskazuje na to, że następną może być gimnazjum w Ostrołęce. Oby tak się stało, oby więcej polskich szkół sięgało po takich patronów jak "Inka", łatwiej nam będzie wtedy zwalczyć postsowiecki syndrom, który rujnuje polską świadomość narodową i dezorientuje młode pokolenie Polaków co do charakteru powojennej walki o suwerenną Polskę, a przede wszystkim co do tego, czego dziś Polska od nas wymaga. Jednym z najnowszych przejawów tego syndromu jest uroczyste otwarcie muzeum Hansa Klossa [!], bohatera polsowieckiego komiksu filmowego z agentem sowieckim w roli głównej. Trudno powiedzieć, czy to zwykła głupota, czy efekt działalności sowieckiej progenitury w Polsce - bardzo wpływowej i ulokowanej w newralgicznych dla państwa miejscach, zwłaszcza w mediach.
Dniem patronki szkoły w Podjazach będzie corocznie 23 maja na pamiątkę potyczki szwadronu "Inki" z kartuskimi ubekami. Pani dyrektor Dyszer już teraz zapowiada, że dni patronki nie będą imprezami dla lokalnych VIP-ów, lecz spotkaniami edukacyjnymi i integracyjnymi dla dzieci, ich rodziców i przyjaciół szkoły.
Dla potomnych odnotujmy jeszcze, że pod uzasadnieniem projektu uchwały podpisali się nauczyciele: Emilia Dyszer, Marzena Błaszkowska, Anna Krawiec, Małgorzata Bojanowska, Jolanta Bronk, Aleksandra Roda, Helena Orłowska i Anna Pobłocka, oraz rodzice: Bożena Hinca, Jolanta Jelińska, Jolanta Jażdżewska, Regina Malotka, Brygida Kobiela, i uczniowie z samorządu szkolnego: Karolina Hendrich, Krzysztof Cyman i Patryk Malotka-Trzebiatowski. Podpisy złożono pod następującą deklaracją: "Bohaterskie, a zarazem tragiczne losy Danuty Siedzikówny uczyniły z niej postać symboliczną dla pokolenia młodych ludzi, nawet tak młodych jak uczniowie naszej szkoły. Będą mieć znaczący wpływ na wychowanie i edukowanie naszych uczniów w kręgu wartości, które wyznawała 'Inka'. Jej ostatnie słowa, przekazane w więziennym grypsie - 'Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba' - mogą stanowić wspaniały wzorzec dla naszych uczniów, jak trzeba żyć, aby zawsze zachować się godnie"...
Zabójcy "Inki" zakopali jej umęczone ciało w nieznanym miejscu, skazali ją na wieczne zapomnienie. Jednak "Inka" jest wśród nas! Jest patronką polskiej szkoły i miejmy nadzieję, że będzie jeszcze niejednej. To patronka na nasze trudne czasy, kiedy próbuje się takie wartości, jak: wierność, honor, wiara, solidarność narodowa - pogrzebać w bliżej nieokreślonych, "uniwersalnych" hasłach europejskości. Radnym, nauczycielom, rodzicom i dzieciom ze Szkoły Podstawowej imienia Danuty Siedzikówny ps. "Inka" gratulujemy niezależności w myśleniu i troski o przyszłe pokolenia Kaszubów, zawsze wiernych Polsce. Nie ma Kaszeb bez Polonii, a bez Kaszeb Polsczi!
Piotr Szubarczyk
Danuta Siedzikówna ps. "Inka" (ur. 3 IX 1928 r. w Guszczewinie koło Narewki, zm. 28 VIII 1946 r. Gdańsk) - sanitariuszka i łączniczka w 5. Wileńskiej Brygadzie AK mjr. Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki" podczas jej antykomunistycznej kampanii na Podlasiu i na Pomorzu w latach 1945-1946. Skazana 3 VIII 1946 r. przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Gdańsku na karę śmierci, wyrok wykonano 28 VIII 1946 r., na sześć dni przed jej 18 urodzinami. Według relacji złożonej w IPN przez ówczesnego zastępcę naczelnika więzienia w Gdańsku Alojzego Nowickiego, przed śmiercią "Inka" wzniosła okrzyk: "Niech żyje Polska! Niech żyje Łupaszko!".
"Nasz Dziennik" 2009-03-11
Autor: wa