Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Pat na linii rząd - pielęgniarki przełamany

Treść

Cztery pielęgniarki po ośmiu dniach spędzonych w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów zdecydowały się ją opuścić. Premier jako pierwszy postanowił przerwać tę patową sytuację i zaprosił je na rozmowę. Nie oznacza to jednak przerwania akcji protestacyjnej. Pielęgniarki w dalszym ciągu kontynuują strajk i protest głodowy.

- Premier spotkał się z nami, wyciągnął rękę i za to dziękujemy. Ale jesteśmy w tym samym punkcie, co tydzień temu. To nie jest koniec - mówiła tuż po wyjściu z rozmowy z premierem Dorota Gardias, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych. Podkreśliła, że "nie ma żadnych deklaracji rządu", a "jutro dalszy ciąg rozmów". Zaapelowała do osób w miasteczku namiotowym, by nie opuszczali swojego miejsca. Zapewniła też wszystkich, że OZZPiP na pewno pojawi się na dzisiejszych rozmowach z premierem. - Jedynym ugięciem się ze strony premiera było wyciągnięcie ręki. Jestem obywatelką mojego kraju i koleżanki też, dlatego nie odrzuca się ręki premiera. Jednak warunkiem spotkania było to, że jeżeli przyjmie nas premier, to my musimy stamtąd [kancelarii premiera - przyp. red.] wyjść - powiedziała Gardias. Nie chciała też oceniać propozycji szefa rządu, aby pieniądze na podwyżki wziąć z podwyższonych podatków najbogatszych. - Nie my rządzimy tym krajem, nie jesteśmy Janosikami, to nie my będziemy mówić o tym, co jest dobre, czy o sprawie referendum. O tym wszystkim będziemy mówić w komisji trójstronnej - dodała.
Jeszcze przed godz. 15.00 nic nie zapowiadało, że uda się w jakikolwiek sposób przełamać tę dramatyczną sytuację i przystąpić do konstruktywnego dialogu. Do mediacji między stroną rządową a społeczną włączył się też rzecznik praw obywatelskich Janusz Kochanowski. I choć pielęgniarki zapowiedziały, że na szerszą skalę podejmą strajk głodowy, szef rządu pozostał nieugięty. Jeszcze we wczorajszych porannych "Sygnałach dnia" premier stwierdził, że "głodówka to nie jest niezjedzenie kolacji". - Jak będą w stanie głodu przez dajmy na to 3 czy choćby 2 dni, to wtedy będzie można mówić o głodówce. Na razie nie zjadły kolacji, to jeszcze nikomu nie zaszkodziło - w taki sposób skwitował Jarosław Kaczyński głodówkę pielęgniarek. Podkreślił również, że nie dojdzie do rozmów, dopóki okupujące od ponad tygodnia przedstawicielki protestujących nie opuszczą gmachu jego kancelarii. - Nie może być zasady, że z jednymi przestępcami premier rozmawia, a innych poprzez odpowiednie służby wsadza do więzienia - argumentował szef rządu.
Magdalena M. Stawarska
"Nasz Dziennik" 2007-06-27

Autor: wa