Paryż podtrzymuje nie Brukseli
Treść
W Brukseli rozpoczął się 19. już antykryzysowy szczyt UE. Jednak między przywódcami, zwłaszcza Berlina i Paryża, wciąż są duże podziały, dlatego dyplomaci studzą entuzjazm.
W przeciwieństwie do poprzednich szczytów przywódcy nie będą decydować tylko o pilnych krokach, by uspokoić rynki finansowe w Hiszpanii czy we Włoszech. Tym zajmie się osobny szczyt strefy euro już jutro - premier Mario Monti dramatycznie apeluje o takie działania, jak wykup włoskich obligacji przez fundusz ratunkowy eurolandu - EFSF, by obniżyć koszty obsługi długu.
Dzisiaj głównym tematem rozmów przywódców 27 państw UE była głęboka naprawa unii walutowej. Kryzys ujawnił bowiem, że przy jej tworzeniu kilkanaście lat temu zabrakło decyzji o zacieśnianiu polityk budżetowych. Podstawą ma być raport przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya na temat "wizji przyszłej Unii walutowej i gospodarczej", który zawiera zmiany określane przez dyplomatów jako "więcej niż rewolucyjne".
Propozycje to: najpilniejsza (i niewymagająca zmiany traktatu) unia bankowa, czyli reforma europejskiego systemu bankowego otwarta dla 27 państw; zdecydowane wzmocnienie kontroli nad budżetami narodowymi państw euro (jak chcą Niemcy), z czym wiązałoby się przekazanie narodowych kompetencji na poziom eurolandu, a nawet utworzenie europejskiego "resortu finansowego", który decydowałby, czy kraj może się zadłużyć ponad uzgodniony limit; wzmocnienie koordynacji polityk budżetowych, np. w takich dziedzinach jak podatki.
W liście do przywódców Van Rompuy zastrzegł, że nie oczekuje zakończenia prac nad wzmocnieniem eurolandu podczas szczytu. Chce za to, by podjęto decyzję w sprawie ich kontynuowania. Uprzedził, że realizacja niektórych elementów może wymagać zmian w traktatach UE.
Różnice zdań, zwłaszcza między Paryżem a Berlinem, w kwestii tego, jak ta unia polityczna i gospodarcza ma wyglądać, są jednak ogromne. Bez czegoś, co nazywa "solidarnością finansową", Paryż nie zgadza się na oddanie kompetencji budżetowych Brukseli, czego domaga się Berlin, uznając to za warunek wstępny rozpoczęcia dyskusji o wspólnym długu. Kanclerz Angela Merkel miała z kolei oświadczyć, że "póki żyje" nie będzie pełnego uwspólnotowienia długów.
Nasz Dziennik Piątek, 29 czerwca
Autor: au